Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2018, 20:18   #162
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Pięć… Sześć… - najemnik odliczył monety w dłoni. - A, kurwa, niech ma siedem. Na łez otarcie. Atanaj chyba już się nie znajdzie. A mówiłem, kurwa, z magią nie ma żartów.

Najemnik przystanął, zastanawiając się. Ungoł zapewne leżał zamordowany gdzieś w borze, czy to z ręki ludzkiej czy też zwierzęcej. Lub też zabłądził i umarł z głodu. Albo też po prostu znudził się wariackimi wypadami i postanowił udać się na wschód, do ojcowizny. Albo po prostu powędrował do guślarki, by uczyć się arkan i dupczyć nalaną babę, myślał Schierke. We wszystkich tych przypadkach, Atanaj zapewne był efektywnie martwy dla Franza. Znaczyło to, że Franz wyszedł na plus. Nie musiał udawać się na zachód z Ungołem. A i też był taki czas, że wolałby tego nie robić.

- Spytaj się wiedźmy, gdzie podziewa się jej kochaś. Ale nie daj się zabić. Stara baba może być wściekła, wszakże paru z nich usiekliśmy. A gadałem przecież, że pod topór mi najść kto może. No. Bywaj.

Franz patrzył, jak zakapturzona postać oddala się w mrok.

* * *

Franz zjadł śniadanie, podziękował Gerdzie i wytrzeszczył oczy. Czy w istocie była to elfka, którą spotkał na drodze? Zamrugał i skrzywił się. Nie podobało mu się to. Kim rzeczywiście była i o czym rozmawiała, niewiele go to obchodziło. Jednak wolał nie zdradzać samego siebie, toteż postanowił słuchać, sam pozostając w cieniu.

Słuchał przez pewien czas Brentona i Ragnara, którzy deliberowali na tematy łodzi, jednak nie włączał się w te rozmowy zbyt żywo. Co do gorącej atmosfery w głuszy poza Salkalten, wątpił. Nie był to pierwszy raz, kiedy w okolicach grasowali rozbójnicy lub zwierzoludzie, napadając na karawany i mordując, kogo się da. Wiedział, że prędzej czy później imperialni ukrócą tą samowolę, do kogokolwiek ona naprawdę należała. Jeśli miasto rzeczywiście jakimś cudem zostałoby oblężone, Schierke zamierzał o nie walczyć. W tych burdelach nogi rozkładały zbyt piękne kurwy, by po prostu dać temu wszystkiemu spłonąć, pomyślał żywo Franz.

Gdzieś w połowie rozmów rzekł:

- Idę się odlać, wrócę zaraz.

Po czym wstał od stołu i wyszedł, najpierw rzeczywiście do wychodka, później tylnym wyjściem karczmy na ulice miasta. Zamierzał tego dnia załatwić jeszcze parę spraw, niekoniecznie związanych z wesołym towarzystwem pokancerowanego przez płomienie krasnoluda i kandydata na rycerza.

* * *

Zebrane przez najemnika wieści zaniepokoiły go. Co prawda najpierw sądził, że banda, która morduje mieszkańców Ostlandu była rzeczą normalną - trupy na trakcie to rzecz nie nowa, wiadomo było, że kto się zbyt głęboko w bór zapuści, ten musiał ponieść tego konsekwencje. Skoro jednak miara ściętych głów przekroczyła swoją zwyczajną normę, rzecz trzeba było zbadać, i to jak najszybciej. Naprawienie obrazu i zainkasowanie za niego nagrody będą musiały poczekać. Jeśli grasująca banda była tak dużym problemem, że mogłaby napaść na Salkalten, to mogłoby być i tak, że w mieście nie zostaną ściany, na których by można zdezelowany obraz powiesić. Przetasowawszy priorytety w głowie, reketer zaczął układać plan.

Pierwszą rzeczą, którą musieli zrobić, to wywiedzieć się, gdzie jest owa armia, co wsie wyżyna w pień, kto jej przewodził, jak daleko byli od Salkalten, czy i kiedy zamierzali uderzyć, a wreszcie - jaką drogą będą iść. Drużyna zatem potrzebowała przepatrywacza. Potrzebowali znaleźć bandę, a później przyczynić się do jej upadku. Przynajmniej z tą rzeczą Brenton i Ragnar mogli mu pomóc. Być może młodzik wreszcie będzie mógł zostać pasowany na rycerza w szykującej się rejzie, a krasnolud, zgodnie ze swoim dotychczasowym życzeniem śmierci, znajdzie ją. Schierke jednak nie zamierzał atakować przeciwnika bez solidnego planu. Który zamierzał im wyłuszczyć wkrótce, a którego zalążki pączkowały obok wspomnień o zamordowanej dziewczynce i pośladkach legendarnej Rity ze znajomego burdelu.

Postanowiwszy zorganizować wyprawę i wynaleźć sposób, jak na niej skorzystać, skierował kroki z powrotem do Rudej Owcy.

 

Ostatnio edytowane przez Santorine : 09-03-2018 o 20:29.
Santorine jest offline