Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2018, 15:25   #161
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Gdy tak wesoło kompania gawędziła o zagrożeniach i planach na przyszłość, do karczmy weszła Amalyn z informacjami dla Brentona. Otóż stowarzyszenie mogło sprzedać łódkę, co po wodach przybrzeżnych może pływać. Jakieś pół roku wcześniej zmarło się kapitanowi, więc jest do kupienia za pięćset koron. Jednostka jest w miarę świeża, pływała tylko przez dwa lata. Potem interesy poszły w niepamięć, a Brenton jednak został na miejscu, rozprawiając z dziewczyną i Ragnarem. Franz, który nie był tym zbyt zainteresowany, a miał jeszcze nieco do zrobienia, wyszedł i zniknął w ciepłym, wieczornym mroku.

Zabrał się za poszukiwanie posłańca, co na szczęście udało mu się zrobić praktycznie od razu. Rozpoznał znajomą twarz i za dawne przysługi znajoma wybrała się do Verborgen z małą przesyłką. Potem jeszcze jakieś dwie godziny wędrował po mieście i wrócił do karczmy, by tam zażyć potrzebnego ciału snu.



25 Sigmarziet 2523, Backertag
Salkalten

Gerda przywitała wszystkich śniadaniem składającym się ze słodkich bułeczek z rodzynkami sprowadzonymi z Bretonii, chrupiących rogalów z masłem i konfiturami, gorzkim naparem rodem z Arabii, cieniutką szynką z Estalii i Tileańskim winem. Ciekawe było to, że nie wzięła od naszych bohaterów więcej niż zwykle, o nie. Zapytana o powód takich rarytasów, odpowiedziała, że jest przecież dzień wypieków, i wszystkim się należy coś smacznego. Jednak Ragnarowi zdradziła później, że źle się dzieje, a nie chciałaby, żeby takie dobrości trafiły się jakimś orkom albo bestialskim Norsmenom. I przy okazji napomknęła, że dobrze mieć w trudnych czasach krzepkich chłopów w okolicy, bo mogą się zawsze przydać.

Tego dnia Brenton rano wyruszył na zakupy, żeby uzupełnić nadszarpnięte zapasy. Franz natomiast wyruszył zajmować się dalej „swoimi” sprawami. Ragnar czuł się już całkiem dobrze, jednak postanowił poranek spędzić jeszcze z Gerdą i jej bułeczkami. Specjalnie dla niego wyciągnęła jeszcze miseczkę miodu, kolejną osełkę masła i świeżo upieczony bochen białego chleba.

Koło południa wszyscy znów spotkali się w karczmie, w której było dość tłoczno i sporo osób rozmawiało głośno. Prym wiódł piękny, kobiecy głos, wokół którego zebrała się spora grupa osób, przysłuchująca się z zaciekawieniem. Franz z wielkim zdziwieniem rozpoznał w mówiącej elfkę, którą prawie stratował jeździec na moście wiele dni wcześniej. Ani trochę nie przypominała tamtej zahukanej istoty, która skrywała się pod płaszczem. Teraz opowiadała o jakiejś tawernianej grze, w której wygrała pięć litrów wina. Śmiała się głośno, potrząsała długimi, jasnymi włosami i żywo gestykulowała. Może to nie była ona?

Tuz za dwójką mężczyzn, którzy właśnie przysiedli się do Ragnara, którego krótka broda ociekała masłem, a wąsy były nieco zlepione miodowo-chlebową papką, do pomieszczenia weszła Amalyn z niskim mężczyzną o czarnych, upstrzonych siwizną włosach. Przedstawiła się krótko jako przedstawiciel Stowarzyszenia Wioseł – postanowił wysłuchać, co Brenton i jego towarzysze mają do powiedzenia.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 08-03-2018, 20:18   #162
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Pięć… Sześć… - najemnik odliczył monety w dłoni. - A, kurwa, niech ma siedem. Na łez otarcie. Atanaj chyba już się nie znajdzie. A mówiłem, kurwa, z magią nie ma żartów.

Najemnik przystanął, zastanawiając się. Ungoł zapewne leżał zamordowany gdzieś w borze, czy to z ręki ludzkiej czy też zwierzęcej. Lub też zabłądził i umarł z głodu. Albo też po prostu znudził się wariackimi wypadami i postanowił udać się na wschód, do ojcowizny. Albo po prostu powędrował do guślarki, by uczyć się arkan i dupczyć nalaną babę, myślał Schierke. We wszystkich tych przypadkach, Atanaj zapewne był efektywnie martwy dla Franza. Znaczyło to, że Franz wyszedł na plus. Nie musiał udawać się na zachód z Ungołem. A i też był taki czas, że wolałby tego nie robić.

- Spytaj się wiedźmy, gdzie podziewa się jej kochaś. Ale nie daj się zabić. Stara baba może być wściekła, wszakże paru z nich usiekliśmy. A gadałem przecież, że pod topór mi najść kto może. No. Bywaj.

Franz patrzył, jak zakapturzona postać oddala się w mrok.

* * *

Franz zjadł śniadanie, podziękował Gerdzie i wytrzeszczył oczy. Czy w istocie była to elfka, którą spotkał na drodze? Zamrugał i skrzywił się. Nie podobało mu się to. Kim rzeczywiście była i o czym rozmawiała, niewiele go to obchodziło. Jednak wolał nie zdradzać samego siebie, toteż postanowił słuchać, sam pozostając w cieniu.

Słuchał przez pewien czas Brentona i Ragnara, którzy deliberowali na tematy łodzi, jednak nie włączał się w te rozmowy zbyt żywo. Co do gorącej atmosfery w głuszy poza Salkalten, wątpił. Nie był to pierwszy raz, kiedy w okolicach grasowali rozbójnicy lub zwierzoludzie, napadając na karawany i mordując, kogo się da. Wiedział, że prędzej czy później imperialni ukrócą tą samowolę, do kogokolwiek ona naprawdę należała. Jeśli miasto rzeczywiście jakimś cudem zostałoby oblężone, Schierke zamierzał o nie walczyć. W tych burdelach nogi rozkładały zbyt piękne kurwy, by po prostu dać temu wszystkiemu spłonąć, pomyślał żywo Franz.

Gdzieś w połowie rozmów rzekł:

- Idę się odlać, wrócę zaraz.

Po czym wstał od stołu i wyszedł, najpierw rzeczywiście do wychodka, później tylnym wyjściem karczmy na ulice miasta. Zamierzał tego dnia załatwić jeszcze parę spraw, niekoniecznie związanych z wesołym towarzystwem pokancerowanego przez płomienie krasnoluda i kandydata na rycerza.

* * *

Zebrane przez najemnika wieści zaniepokoiły go. Co prawda najpierw sądził, że banda, która morduje mieszkańców Ostlandu była rzeczą normalną - trupy na trakcie to rzecz nie nowa, wiadomo było, że kto się zbyt głęboko w bór zapuści, ten musiał ponieść tego konsekwencje. Skoro jednak miara ściętych głów przekroczyła swoją zwyczajną normę, rzecz trzeba było zbadać, i to jak najszybciej. Naprawienie obrazu i zainkasowanie za niego nagrody będą musiały poczekać. Jeśli grasująca banda była tak dużym problemem, że mogłaby napaść na Salkalten, to mogłoby być i tak, że w mieście nie zostaną ściany, na których by można zdezelowany obraz powiesić. Przetasowawszy priorytety w głowie, reketer zaczął układać plan.

Pierwszą rzeczą, którą musieli zrobić, to wywiedzieć się, gdzie jest owa armia, co wsie wyżyna w pień, kto jej przewodził, jak daleko byli od Salkalten, czy i kiedy zamierzali uderzyć, a wreszcie - jaką drogą będą iść. Drużyna zatem potrzebowała przepatrywacza. Potrzebowali znaleźć bandę, a później przyczynić się do jej upadku. Przynajmniej z tą rzeczą Brenton i Ragnar mogli mu pomóc. Być może młodzik wreszcie będzie mógł zostać pasowany na rycerza w szykującej się rejzie, a krasnolud, zgodnie ze swoim dotychczasowym życzeniem śmierci, znajdzie ją. Schierke jednak nie zamierzał atakować przeciwnika bez solidnego planu. Który zamierzał im wyłuszczyć wkrótce, a którego zalążki pączkowały obok wspomnień o zamordowanej dziewczynce i pośladkach legendarnej Rity ze znajomego burdelu.

Postanowiwszy zorganizować wyprawę i wynaleźć sposób, jak na niej skorzystać, skierował kroki z powrotem do Rudej Owcy.

 

Ostatnio edytowane przez Santorine : 09-03-2018 o 20:29.
Santorine jest offline  
Stary 19-03-2018, 16:34   #163
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Brenton przywitał z uśmiechem Amelyn i przedstawiciela stowarzyszenia wioseł.
- Witajcie. Siadajcie zaraz nasza droga Gerda poda wam coś do jedzenia i picia. Jestem Brenton Grisk - przedstawił się wąsatemu mężczyźnie. - To mój przyjaciel Ragnar - wskazał krasnoluda - i wojownik Franz. Słyszałem, że wystawili państwo zlecenie na uzyskanie pewnych informacji. Wracam właśnie z Ragnarem z wielodniowego pobytu poza murami miasta. Sprawdzaliśmy okolicę i możemy się podzielić naszą wiedzą. Współpracowaliśmy już ze stowarzyszeniem z powodzeniem więc nasze informacje są wiarygodne. Liczę, że i tym razem korzyść będzie dla nas obopólna. - zakończył wstęp Brenton odsuwając krzesło dla Amelyn.

Amalyn usiadła na krześle, opierła łokcie na stole i zamówiła u Gerdy kufel porządnego piwa. Przedstawiciel Stowarzyszenia przeszedł od razu do rzeczy.

- Wiedzą możecie się podzielić, chętnie was wysłucham. Jednak od razu mówię, że interesują nas tylko konkrety. Informacje ogólne są niepotrzebne, zaburzają jedynie logikę myślenia i postępowania.

- To tak. - zaczął Ragnar - Jak byliśmy poza miastem to napadła nas banda mutantów. Część zabiliśmy, część nawiała, ale udało się kilku przesłuchać przed śmiercią. Mówili o skażonym mieście Hasselhund. Do tego trafiliśmy na liczne ślady, które na pewno nie należały do ludzi, krasnoludów, elfów, czy niziołków. Były na przykład ślady przypominające zwierzęce, ale przerośnięte. Na moje banda mutantów, może razem ze zwierzoludźmi, szykuje coś. Zatrute studnie mogą mieć za zadanie utrudnić ponowne zasiedlenie lub zaopatrzenie naszych sił, ale jeśli dodaliby tam spaczeń to mogą chcieć przemienić was w swoich. Rycerze Pantery kiedyś wspominali o problemach z mutantami na zachodzie. Nie znam mapy okolicy, ale ani chyba tam mają swoją kryjówkę. - krasnolud zabrał łyk piwa.- Szykuje się grubsza afera. - pogładził swoją przyciętą brodę i skrzywił. - Ciekawe, czy tamten demon, co go zwierzoludzie przyzwali jak siedzieliśmy w klatce, ma coś z tym wspólnego…

- Jeśli masz panie mapę wskażemy co i jak. Jeśli nie - Brenton przetarł stół i zaczął ustawiać przypadkowe elementy obiadowe w charakterze punktów odniesienia. - Tu jest Aureschmied - wskazał palcem. - Byłem tam, wioska jest opuszczona. - Tu wskazał kawałek dalej. - Grasował gigant który poczynił spore zniszczenia w wiosce gdzieś tutaj. Sprowadziliśmy oddział z miasta z brunatnym czarodziejem i pomogliśmy zabić plugastwo. Praca zespołowa, obeszło się bez strat. Znaleźliśmy też jezioro - położył tam okruszek chleba. - Ma dziwną moc wabi do siebie, otępia. Wykorzystuje to w sprytny sposób miejscowa Hydra która ma tam leże. Hasselhund - kawałek suszonego mięsa na improwizowanej mapie - koszmar. Całe miasto skażone chaosem. Nie byliśmy tam ale przesłuchaliśmy mieszkańców. Zmutowali i zaczęli atakować podróżnych ich zmiany - Brenton na chwilę zamilkł - to było okropne. Jeden płonął, inny miał na zewnątrz organy wewnętrzne jeszcze inny - zatrzymał się na chwilę w swoim wywodzie- oszczędzę szczegółów. Zabiliśmy ośmiu, szczęściu nam uciekło. Z tej ósemki kilku wpadło nam w ręce trzeba było powiesić za duże ryzyko dla nas targać ich ze sobą. Puścić też nie można było krzywdzili ludzi. W każdym razie rzekli, że całe miasto spaczone. Jedzenia nie ma a mieszkańcy zmutowali i zaczęli szukać pożywienia gdzie się da. Tutaj - wskazał ruiny gdzie poległ Fubrin - spotkaliśmy stado orków. Zabiliśmy siedmiu, ot element zaskoczenia. Podpaliliśmy budynki w których byli, uderzyliśmy szybko i bezwzględnie. Jeden z naszych towarzyszy zginął. Ragnar natomiast do dziś nosi z tego spotkania rany. Ponadto tu na zachód moi szlachetni mentorzy z Rycerze pantery słyszeli również doniesienia o mutantach. Skoro sami tam ruszyli gdy mnie nie było… Plotki musiały się potwierdzić. Czy to wyjaśnia tajemnicze ataki na wioski? Nie, ale daje wam pogląd panie. Chaos działa w okolicy. Nie zbóje, nie Bretonia, nie Norsmeni. Chaos w najgorszej formie. Daje wam to też wiedzę handlową. To Stowarzyszenie Wioseł rozdawać będzie karty, bo drogą lądową przebić się nie idzie. Wiem co mówię, trafiliśmy na pewną informację o krasnoludach z Karak - Kadrim. Broń wieźli ale nie dowieźli… wszyscy zginęli z rąk orków. Ragnar wspomniał o demonie - pozwolił by wskazał gdzie. - Może i brzmi to jak bajka ale bajką nie jest. Słowo Brentona Griska. Po co to mówimy? Panie wkrótce zostanę Rycerzem. Trzeba mieć jednak łeb na karku. To stolica regionu. Stowarzyszenie może i będzie rosło w siłę podejmując odpowiednie decyzje. Taka organizacja to nie tylko kupcy i żeglarze. To powinni być ludzie z różnych sfer. Chciałbym by połączyła nas jak to mówią… wspólnota interesów. - Brenton polał wszystkim wyjątkowo dobrego piwa jakie zdobył od Gerdy przed tą ważną rozmową.

Mężczyzna z zainteresowaniem słuchał i obserwował przekładane kawałki strawy. Czasem kiwał głową, czasem po prostu wpatrywał się z kamienną twarzą w stół. W końcu się odezwał:

- Stowarzyszenie Wioseł jest skromnym zrzeszeniem rybaków i żeglarzy, nie musi rosnąć w siłę. Informacje są ciekawe, niektóre mogą się nawet przydać. Problem jest inny - nie są to informacje, których potrzebujemy. Nas interesuje wielkość armii, bo to musi być armia - nic tak prędko i tak… dokładnie nie zniszczyłaby wiosek. Interesuje nas ich cel - czy będzie to Salkalten, czy będzie to Erengrad czy inne miasto. Skład - losowa zbieranina, czy wyszkolone oddziały łuczników, piechoty… Twoje informacje, Brentonie Grisku, są… niepełne i niewystarczające. Otrzymane informacje postaram się jednak wycenić i otrzymacie za nie jakąś zapłatę, wszak jakiś towar dostaliśmy. Co dokładnie masz na myśli, mówiąc o wspólnocie interesów?

- Mam was zatem za mniej skromnych niż się panie podajecie. - uśmiechnął się szczerze. - Stowarzyszenie uczestniczyło w przemytach pobierało niezłe prowizje, wystawiło więcej niż sutą nagrodę za informacje czy ich interesy nie są zagrożone. Byli kampanią handlową. Cichą organizacją handlową. - Rozumiem ostrożność, pieniądze wszak lubią ciszę. Wiem jednak, że stowarzyszenie to grupa z którą warto się trzymać. Stowarzyszenie to ludzie do których chciałbym dołączyć. Możemy sobie wzajemnie pomóc. Czasy idą ciężkie a z kompanami jesteśmy zaradni. Przydam się wam i spłacę kredyt zaufania o ile mnie nim panie obdarzacie. - Skinął pokornie głowa. Liczył, że Rycerz w dodatku słowny i z kampanią skusi w ciężkich czasach swoją osobą taką organizację.

Na słowa przedstawiciela o tym, że potrzebują informacji o wielkości armii, Franz wywrócił oczyma.

- Gadałem, no… - mruknął po cichu.

- Interesuje was wielkość armii i jej cel… - zaczął Ragnar. - ...ale żadna mała grupa nie podejmie się tak ryzykownej wyprawy. A nawet jeśli, to dla małej grupy jest to misja samobójcza, bo jak będą wykryci to nie będzie jak im się obronić. Dlatego, wystawcie to sobie, mam taką propozycję, żeby Stowarzyszenie zorganizowało nam ze siedmiu chętnych, coby to już liczyć jako mały oddział, jeśli wliczyć nas, i możemy ruszać. Jakby pojawiły się problemy to puścimy kogoś z informacjami z powrotem do miasta, a sami kupimy mu czas. Najlepiej jakbyśmy mieli ze dwóch przepatrywaczy lub zwidowców. Reszta obojętnie czym się para, byle robić bronią umiała. Wy w tym czasie możecie przeanalizować te informacje co już macie. Może kolejność ataków i ich umiejscowienie podpowie wam coś. Ich główny cel, dajmy na to.

- Już trzy grupy podjęły się tak ryzykownej wyprawy, mości krasnoludzie. Dzisiaj po południu wyrusza czwarta, jeden myśliwy w zespole z niziołką, która podaje się za byłą strażniczkę pól. Możecie do nich dołączyć, tylko wiem, że nie przepadają za grzechoczącymi zbrojami i głośnymi końmi. Ale możecie się z nimi spotkać, spędzają czas w Solance, racząc się ichniejszymi specjałami.

- To bierzemy dupy w troki, chłopaki, i dołączamy się do nich - włączył się Schierke. - Im szybciej zrobimy zwiad na tej armii, tym bardziej możliwe, że Salkalten zostanie w jednym kawałku. Nie wiem jak wy, ale ja przynajmniej z nimi pogadam.

Po czym zwrócił się w stronę drzwi, zamierzając iść w miejsce, które wskazał przedstawiciel Stowarzyszenia.

- Daj znać co ustaliłeś. - Brenton nawet nie podniósł się z krzesła. Za dużo już się tu napracowali żeby biegać za przypadkowymi ludźmi. Zresztą nie skończył jeszcze rozmowy z przedstawicielem ani wieczoru z Amelyn. - Weźmiemy to zlecenie najmiemy ludzi i ruszymy. - po czym popatrzył na członka stowarzyszenia wyczekująco. Czy odniesie się do wcześniejszych słów Brentona.
 
Santorine jest offline  
Stary 19-03-2018, 17:58   #164
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Franz wyszedł z karczmy i skierował się prosto do Solanki, niesławnej w Salkalten knajpki należącej do Radujeva, jednego z tutejszych bandziorów wyższego szczebla. Niesławna jednak nie była z powodu właściciela, lecz brzękliwych dźwięków bałałajki, ciężkich zup i mocnego alkoholu, która to mieszanka często kończyła się wymiotami i pewnego stopnia utratą świadomości. Jeżeli jednak się do tego przyzwyczaić, to… było całkiem smacznie.

Jednak nie kuchnia powodowała Franzem tego dnia, jednak na wspomnienie o niej, pomyślał o Atanaju. Pewnie dupczył tę swoją babę pośród ziołowego rozgardiaszu. Albo leżał martwy z bełtem w plecach na jakichś rozstajach.

W tawernie było tłoczno, głośno, cuchnęło rybą i przetrawionym alkoholem, jednak zlokalizowanie myśliwego i niziołki nie było zbyt trudne – była tutaj jedyną przedstawicielką mniejszej rasy. Obydwoje zajadali się bułczanką, pili mętny alkohol z drewnianych kubków i moczyli chleb w michach z kapustą.

Franz skierował się prosto do nich, ale drogę zastąpiła mu gruba kobiecina z wałkiem i wymusiła na nim zamówienie uchy, kindziuka i kubeczka przedniej gorzałki. Franz nie miał pojęcia czym są dwie pierwsze potrawy, ale przynajmniej okowita była jakimś stałym punktem.

Mężczyzna, gdy dotarł w końcu do stolika niziołki, przedstawił się i zapytał, czy to o nich wspominał jegomość ze Stowarzyszenia. Okazało się, że tak. Kobieta przedstawiła się jako Łysa Janine (miała na głowie kępę rudych włosów, więc Franz nie wiedział skąd taki przydomek), mężczyzna nazywał się Pol i polował w okolicznych lasach, pracując od czasu do czasu dla Stowarzyszenia.

Gdy zaczęli rozmawiać, Franz przekonał się, czym jest tajemnicza ucha i kindziuk – otóż były to niejadalna, przesolona zupa rybna i przepyszna, sucha kiełbasa. Także słona jak cholera, ale zapijana wódeczką była całkiem, całkiem. Tylko w głowie zaczynało lekko kręcić…


W Rudej Owcy natomiast nadal toczyła się rozmowa o ewentualnym członkostwie w Stowarzyszeniu. Brenton dowiedział się, że Stowarzyszenie obecnie nikogo nie rekrutuje, ale przez wzgląd na dawną i być może nieodległą w przyszłości współpracę, przekaże prośbę Brentona i da mu znać, kiedy dowie się, na jakie to stanowisko mógłby się nadawać. Stowarzyszenie Wioseł w końcu zrzesza jedynie posiadaczy łodzi, rybaków, marynarzy oraz kupców morskich, jednak czasem zdarzają się wyjątki.

Następnie Brenton porozmawiał jeszcze chwilę z Amalyn i ruszył poszukiwać najemników do wyprawy. Ragnar również się tym zajął, jednak w pobliżu Rudej Owcy, bo pomimo tego, że odzyskał już w miarę siły, nadal nie ufał w pełni swojemu zdrowiu. I może słusznie.

Rycerz nie miał zbyt wiele szczęścia w poszukiwaniach, udało mu się znaleźć tylko jednego chętnego – mrukliwego krasnoluda, który zdawał się chętnie podążać za każdym podsuniętym mu wyzwaniem. Ragnar również nie natknął się na wielu chętnych, jednak zdołał przekonać dwójkę ludzi do rozmowy. Była to dość płochliwa (i cuchnąca perfumami) kobieta, która jednak na plecach nosiła kuszę równie naturalnie jak spódnicę na biodrach, oraz facet z twarzą pokrytą bliznami po jakiejś chorobie, który podobno znał się dobrze na wojaczce.

Niedługo potem Ragnar, Brenton i chętni spotkali się w Rudej Owcy, by omówić ewentualne zatrudnienie.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 24-03-2018, 18:01   #165
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Witajcie – rzekł najemnik, rozkładając przed sobą przesoloną zupę rybną, gorzałę i suszoną kiełbasę. - Ponoć pracujecie dla Stowarzyszenia Wioseł, tedy mus mi się was spytać o tą wyprawę, co się na nią zamiarujecie.

- Sprawa jest prosta, ktoś wyrzyna wsie w pień i to tylko kwestia czasu, zanim dojdą do miasta. Ktoś musi sprawę zakończyć, albo przynajmniej przyczynić się do jej zakończenia. Ponoć nie jesteście pierwszymi, którzy się tam wypuszczają. Co się niby stało z innymi, zaginęli?

- Mam dwóch kompanionów, którzy koniecznie chcą zebrać paru zbrojnych i wypuścić się na misję zwiadowczą. O zdanie chciałbym zapytać, jak byście to widzieli. Gdybyśmy protekcję wam zaoferowali, podczas gdy wy robilibyście zwiad. No?


- Najpierw byś imię podał, duży Kleofasie - wypluła z siebie szybko niziołka. - Inni dalej łażą, albo zginęli. Co mnie to obo-obo, skoro mogę zarobić? Ha?! Kompania się nam przyda, nie myśliwcze? Umiecie się poruszać cicho niczym cienie i być niewidoczni jak kropla wody w pędzącej rzece? Jak tak, to was bieremy ze sobą. Jak nie… To pewnie to przegłowujemy z myśliwcem, co nie, myśliwcze?

- Mówią mi Franz – odparł – Łowczym nie jestem, skradać się nie umiem. Ale topór mam duży, i nie tylko, he. Niejeden pod niego kark najść może. Pod topór, znaczy się. Ale i nie tylko, he. Myślałem rzecz sprawić prosto, wy przepatrujecie, my jesteśmy w dali. Macie kłopoty, wabicie kłopoty do nas, my rozprawiamy się z kłopotami.

- Szukalibyśmy tej armii, co wsie wyrzyna. Jak już ją znajdziemy, wynajdziecie, ile możecie, a jeden z nas zawróci z powrotem do miasta przekazać wszystkie wieści. W międzyczasie, jak się uda, moglibyśmy spróbować zabawić się, w, he, leśniczych. I uszczerbić tą moc nieco. Ani chybi, maszerować będą na Salkalten, ale zanim uderzą w mury, moglibyśmy ich nieco przetrzebić... Ale bez bohaterowania. Jak nie będziemy mogli zrobić nic, odchodzimy z powrotem. Tak bym to myślał.


Niziołka zaczęła coś mówić, ale myśliwy wszedł jej w słowo spokojnym głosem.

- Z takich jak ty, to troje to nieco za dużo, szczególnie, jeżeli chodzi o podział nagrody. Jeżeli jednak, w razie naszego powodzenia, uda się zdobyć istotne informacje, dla nas pójdzie połowa i dla waszej trójki połowa. Bo my zrobimy więcej. Ale nie powiem, ucieszę się, mając zbrojnych. A co do bohaterowania - nie będziemy nic uszczerbiać, nie ma z tego zarobku. Dodatkowo jeżeli armia miałaby uderzyć na Salkalten… Sądzisz, że piątka najemników mogłaby ją jakoś osłabić? To śmieszne.

W uderzenie serca po tym, jak łowczy skończył mówić, rozgadała się niska panienka:

- Nie wymachuj tutaj tak słowami o toporze, he, bo potem sam topór może się okazać rozczarowaniem, he. - Zaśmiała się. - Ale ciekawa jestem, czy jak przejdę ci między nogami, duży Kleofasie, to ten topór faktycznie mi karku sięgnie. - I roześmiała się ponownie. Pol słuchał Janine z zażenowaniem, ale najwyraźniej był do tego przyzwyczajony, bo nic nie mówił.

Franz wziął łyk gorzały. Odwrócił się bokiem i odkasał poły płaszcza, ukazując lśniące ostrze topora.

- Ostatnio ostrzyłem u rzeźnika Bruecknera na rogu. Jak mu go pokazałem, to stary nie posiadał się ze szczęścia, koniecznie żonie chciał pokazać. Tym to, powiedział, toporzyć człowiek może. Palec se odciął i powiedział, to nic, sam mu naszłem, duży przecież.

- Stylisko kapeńkę większe, poprzednie ponoć się złamało. Broda też większa. Dużo krwi widział ten topór. Z różnych źródeł, wystawcie sobie, he. Mój topór lubi, jak krew bryzga. Jak trochę juchy chluśnie na mój topór, to zawsze weselej. Frędzle przypiąć chciałem, jak Nordowie mają, gustowne kutasiki takie. No! A tutaj, jak mi się nudzi, rzeźbię se wzorki kozikiem. Jeden za każdą głowę, co mi naszła pod topór. To dobry topór, dobrze w ręce leży, he
– rzekł do Janine. - Dam ci porobić toporem, jak lubisz.

Franz wziął kolejny łyk gorzały. I zwrócił się do myśliwego Pola.

- Moi kompanioni szukają najmusów, którzy będą opłacani z ich kiesy, więc o podział nagrody się nie martwcie – rzekł Schierke. - Ilu im się uda znaleźć, nie wiem, ale nie pójdziemy w bory więcej niż w dziesięciu chłopa. Jak, znaczy się, aż tylu skrzykną. Już prędzej będzie jeszcze dwóch, może trzech ludzi. Możecie wziąć połowę nagrody, ja też wezmę swoją dolę, ale daję głowę, że to będą, kurwa, grosze. Co mnie tam, złoto Stowarzyszenia, chcę ostrzec miasto.

- Zobaczymy, ilu z nas się zbierze na tą wyprawę. Wojenki tutaj nie porobimy se, ale słyszałem, że tacy, jak oni to nie armia Elektora. Nawet dla nas, prosto podejść. Moglibyśmy wejść na szybką jatkę, poderżnąć parę gardeł, wywiercić parę dziur w brzuchach. Uciec.

- To, czy tego dokażemy, będzie zależało od was, mistrze. Przyjdziesz i powiesz, że nie zrobimy nic, to się zabieramy i koniec. Przychodzisz i mówisz, że możemy wchodzić, to wchodzimy, no. To co, co rzekniecie? Gdzie czekać mamy?


- Jak twój topór twojej gębie dorównuje… Albo gęba gębie - zaśmiała się niziołka. - To chętnie tym toporem porobię. Ale przyjemności na boczek. Pol, ty tu dobrze oceniasz ludzi. Ja jestem za niska, ha.

- Pasuje. Połowa nagrody dla nas, my wydajemy rozkazy. Jak który się z was nada na przeszpiegi, idzie z nami, reszta czeka. Ruszamy jak zacznie zmierzchać. Jeżeli się zgadzasz, Franz, to chodźmy tych twoich znajomków zobaczyć.

- A jak wrócimy z tej wyprawy cało - dodała Janine - to chętnie zobaczę ten twój topór, duży Kleofasie, ha!
 
Santorine jest offline  
Stary 31-03-2018, 08:04   #166
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Krasnolud okazał się być doświadczonym wojakiem, który wyruszył do Imperium, żeby zdobyć nieco sławy przed powrotem do swojego karak. Potrafi robić mieczem i kiścieniem, zna się na naprawie ekwipunku i podobno zna się nieco na zwiadzie. Kobieta wychowała się z bandytami (od dziecka była w niewoli), wyrwała się jednak i za zarobione na Altdorfskiej arenie pieniądze zdobyła wykształcenie. Gdy tylko je zdobyła uznała je za nieprzydatne w życiu i wróciła do wojaczki. Jest najemniczką, która przeżyła swoje życie z kuszą na plecach i okutą pałą w dłoni. Pobliźniony mężczyzna nie wydawał się krasnoludowi i Brentonowi zbyt rzetelny - nosił dwa miecze przy pasie, nie miał żadnych blizn na rękach. Ale według niego samego potrafił dobrze walczyć w pojedynkach i miał w swoim życiu okres, gdy wchodził na cudze posesje, co miało przekonać słuchających, że potrafił się skradać. Krasnolud chciał szylinga i wyżywienie dziennie, kobieta wyceniła się na dziesięć srebrnych dziennie, mężczyzna natomiast na pięć.

Trójka najemników wydawała się zadowolona. Mieli jeszcze jedno pytanie - kiedy dokładnie wyruszają?

- Dzisiaj po południu rusza dwójka zwiadowców. Zabieramy się z nimi, chyba że nie będą chcieli. Nie lubią grzechoczący zbroi i głośnych koni, więc raczej oni będą robić zwiad, a my będziemy robić za ochronę na wypadek jakby wpadli. Ale to już ustalimy z nimi. - stwierdził Ragnar. - Jak się nie zgodzą pracować z nami to ruszymy sami.

Zanim ktokolwiek był w stanie odpowiedzieć, do karczmy wszedł Franz w towarzystwie wysokiego mężczyzny i ruchliwej niziołki.
- Ten tam pozujący na rycerza to Brenton Grisk, który za chwilę wam powie, że nazywa się Brenton Grisk – Schierke wskazał palcem Brentona. - Krasnolud ze spaloną brodą to Ragnar. Pozostali, a, nie wiem.

Podszedłszy bliżej, Franz przedstawił zwiadowców swoim towarzyszom.

- To jest myśliwy Pol, to jest Janine – Franz ugryzł się w język i nie dodał nic o toporach.

Po czym wyłożył Brentonowi i Ragnarowi pokrótce warunki co do połowy nagrody Stowarzyszenia Wioseł dla nich i połowie dla pozostałych, a także wyłuszczył im, jak wyprawa miałaby przebiegać – razem z możliwością krótkiej rejzy na bandę, którą mieli wytropić, jeśli nadarzyłaby się taka możliwość.

Brenton się przedstawił zgodnie z przewidywaniami Franza.
- Mogą dostać normalny udział. Czemu mieliby dostać połowę? Też mamy zwiadowców. Co do rejzy. Zobaczymy na miejscu.

- Ano, zobaczymy - zgodził się najemnik. - A czemu nie mają? Ile niby ta nagroda Stowarzyszenia to jest? Ani chybi, to szrapnel tylko. Co my, dla złota to robimy? Myślałem, że chcemy miasto ostrzec. I zabawić się przy okazji - Schierke wyszczerzył się.

- Franz nam się starzeje. Zaczyna mówić o pracy za nic dla dobra ogółu. - Ragnar zaczął śmiać się głośno, jakby usłyszał dobry żart. - Nie wierzę, że to mówię, ale mnie tam bez różnicy ile dostaną. Jestem teraz w tym momencie życia, że kilka monet mniej lub więcej nie robi mi specjalnej różnicy, więc wypłatę negocjujcie z Młodym. - skinieniem głowy wskazał na Brentona.

Schierke wzruszył ramionami na słowa Ragnara.

- I o pieniądze wadzą się ci, co ruszyli w trójkę na orków - po czym wzruszył ramionami. - Negocjuj z Polem o podział jak chcesz. Co do dobra ogółu, Ragnarze, co to, to nie. Jeśli rzecz okaże się poważna, lepiej będzie, jak zachowamy nasze dupy. Ani chybi, cała ta wyprawa będzie za psi grosz. Ile niby tej nagrody daje StowarzyszenIe?

- Dobrze nas za to wynagrodzono - odpowiedział Franzowi Brenton. Ragnarowi skinął głową z uznaniem, że zostawił mu negocjacje. - Możecie dostać czterdzieści procent. Uprzedzając normalnie dałbym wam trzydzieści ale Franz już naszą negocjacyjną pozycję podkopał. Zatem czterdzieści ale ani procenta więcej. - powiedział krzyżując ramiona.

Pol obdarzył wszystkich ponurym spojrzeniem, jakby zastanawiając się nie tyle nad tym, czy przyjąć te cztery dziesiąte, a raczej nad kompetencją obecnych do zwiadu. W tym czasie niziołka podeszła nieśmiało do Ragnara i nagle wlazła mu na kolana, moszcząc się wygodnie.

- Paskudny jesteś z tymi poparzeniami, ale wygodny.

Pol nie zwrócił na to uwagi i odpowiedział Brentonowi:

- Nie ma mowy. W tym wypadku dowodzimy my, dostajemy połowę nagrody. My robimy zwiad, znacznie większą część roboty. Wy będziecie nam pilnować dupy.

Na słowa Brentona, Franz wywrócił oczami.

- Brenton, kurwa, no – westchnął. - Ile nam daje Stowarzyszenie za tą rejzę? Co, powiedzieć mi nie możesz? O ile my naprawdę się tutaj wadzimy? I którzy z twoich są w stanie zrobić tak dobry zwiad, żeby nam wyprawę obsłużyć? Myślałem, że zwiadowcy w tej drużynie będą robić, a nie my. Tedy cena jest słuszna. A i lepiej by było, gdybyśmy sprawę tej armii szybko rozwiązali, jak podejdą pod miasto i dupy nam palić będą, to nie będziesz chciał się teraz targować.

- Franz a mógłbyś mi się nie wpierdalać? Naucz się, że o takich rzeczach rozmawia się na osobności. Nie decyduj też nigdy więcej za mnie ile komuś odpalisz z naszych zysków. Spójrz Ragnar potrafi zagrać zespołowo. Może dlatego my poszliśmy ostatnio razem a ty na własną rękę. Bolałoby cię pomilczeć do końca negocjacji hmmm? Dla dobra ogółu niech będzie ta połowa dla nich. Ani słowa już o złocie. - napił się duuuży łyk piwa ze stołu - Zaczniemy jednak sprawdzać sprawę od kierunku zachodniego. - Brenton oczekiwał jakiegokolwiek ustępstwa - Widzieliśmy tam z Ragnarem mnóstwo śladów. W tamtym kierunku ruszyli też Rycerze Pantery. Jak wszystkim pasuje to chce jedynie usłyszeć o której jutro wyruszamy i skąd. Chwat, Margot i Dawid karczmarka na mój koszt zaraz was solidnie nakarmi. Nocleg może też się znajdzie. Pol, Janina oczywiście zostańcie z nami również jesteście zaproszeni do wspólnego stołu. W końcu mamy współpracować. Negocjacje to interesy - znów spojrzał wymownie na Franza - tak więc bez urazy do nikogo. - wzniósł kufel i przepił do wszystkich.

Franz, widząc, że negocjacje stawki się skończyły, uśmiechnął się krzywo.

- Ja bym jeszcze o złocie pogadał. Ale jak wolisz, Brenton. Czyli, w sumie będzie nas... Sześciu wojów na dwu zwiadowców...? Ha! Kurwa, to będzie najlepiej strzeżona misja zwiadowcza w całym Imperium, głowę daję. Dopijmy to piwo i ustalmy, kiedy ruszamy.

- Ruszanie na zachód nie ma sensu. Widać, że armia idzie na wschód… - rzucił Pol, widocznie kontent, że padło na połowę nagrody.

Natomiast Janine, wiercąc się na krasnoludzie, dodała głośno:

- Ruszamy już-już, zjemy i idziemy. Nie jesteśmy jedyni, nagroda jest tylko jedna, chętnych wiele. Oczywiście, zjemy. Jedzenie jest od nagrody ważniejsze. Mości krasnoludzie? Może usiądziesz na dużym Kleofasie, a ja na tobie? Wyglądać będziemy trochę jak kislevska matrioszka!

- Wybacz, nie skorzystam z propozycji. - odpowiedział krasnolud, ale w myślach dodał “Jeszcze mam swoją godność”.

- Ruszymy na zachód. Rycerze Pantery ruszyli tam nie bez powodu. - tym razem Brenton nie zamierzał ustępować ani o jotę. - Po sprawdzeniu tego tropu dalej sami zdecydujecie.

Franz wzruszył ramionami.

- Rozsądzcie to między sobą – rzekł do Pola i Brentona. - Ja tam na przepatrywaniu się nie znam. Wolę spuszczać wpierdol – uśmiechnął się.

- Dajcie nam chwilę… - rzuciła Janine i ześliznęła się z kolan krasnoluda. - Ragnarze, trochę zabawy to nic złego. Bawu-bawu. - I dała mu buziaka w policzek, omijając oparzeliny.

Potem Janine i Pol wyszli przed karczmę i nie było ich przez dłuższą chwilę. Przez ten czas zwerbowani przez Brentona i Rangara najemnicy rozmawiali między sobą. Chwat roześmiał się, kobieta była dość poważna, natomiast mężczyzna wydawał się być niezainteresowany. Po chwili dwójka zwiadowców wróciła do pomieszczenia.

- Idę z wami. Czwarta część nagrody moja, może być ten przeklęty zachód - Pol zgodził się w końcu na propozycję Brentona.

- A ja - dodała niziołka - mam was w mojej łysej, tłustej dupce. - Janine następnie zrobiła piruet na pięcie, mrugnęła do Franza i wyszła z Rudej Owcy.

- Dojedzcie to swoje żarcie i ruszajmy.

- Zara wracam - rzucił Franz, także wychodząc z karczmy. - Ino naostrzę topór.

 

Ostatnio edytowane przez Santorine : 31-03-2018 o 08:17.
Santorine jest offline  
Stary 02-04-2018, 10:38   #167
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Wszyscy rozeszli się po posiłku, by przygotować ekwipunek i pozałatwiać sprawy przed wyprawą. Gdy spotkali się przy południowej bramie, przy której kręciło się jeszcze więcej żołnierzy niż zwykle. Okazało się, że Franz się nie stawił.

Grupa, składająca się z dwóch krasnoludów, trzech mężczyzn i kobiety z kuszą, czekała na najemnika, jednak w pewnym momencie Pol stwierdził, że muszą już ruszać. Widać było, że jest wściekły. Wszyscy inni także byli podenerwowani – jeżeli będą czekali dłużej rozpoczną wyprawę po zmroku i wtedy niewiele zdziałają już tego dnia. A Pol na dodatek stracił towarzyszkę, która była według niego najlepszą przepatrywaczką, jaką znał.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 03-04-2018, 21:03   #168
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Dogoni nas. - spojrzał jedynie na Ragnara - a jak nie dogoni znaczy kolejny raz wystawił nas do wiatru. - Brenton zastanawiał się też czy Franz nie zastawił na nich pułapki. Nigdy nie mówił gdzie idzie, więc i nie było go jak i po co szukać. Dla Griska było jasne, że Franz grał też w swoje gierki. Brudne gierki i mógł się na nich sparzyć. Czy to była jednak sprawa Rycerza? Doszedł do wniosku, że nie była.
 
Icarius jest offline  
Stary 09-04-2018, 20:42   #169
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Ściemniało się, gdy grupa w końcu wyszła poza bramy miasta i wojskowego obozu, który przy niej przycupnął. Brenton dosiadał konia, podobnie jak Pol i Dawid. Dwójka krasnoludów wraz z Margot szli piechotą, prezentując tym samym obraz rasizmu i mizoginizmu – trójka ludzkich mężczyzn wywyższająca się ponad rasę niższą i płeć bez jaj. Były to głównie myśli Margot, która z zazdrością patrzyła na wierzchowce, które mogłyby za nią ponieść jej ciężki plecak.

W każdym razie grupa ruszyła na południe i potem, zgodnie z Brentonową wolą, skręciła na zachód. Zachodzące słońce przepięknie rozświetlało trawy, kępy naparstnic i niskie drzewa. Widok był prawdziwie sielankowy. Wtem Brenton dostrzegł jakiś ruch w kępie drzew, wydawało mu się, że widzi tam błysk metalu.

Zdążył krzyknąć: „Do broni!”, gdy w jego kierunku pomknął bełt wystrzelony z kuszy ukrytego przeciwnika. W ostatniej chwili uniósł tarczę, od okutego brzegu której odbił się pocisk, nie czyniąc mu większej krzywdy.

Ragnar wyszarpnął z pętli przy pasie swój topór, Margot przygotowała kuszę. I wtedy wydarzyła się rzecz najdziwniejsza. Pol uniósł swój łuk, wycelował w plecy Brentona i wystrzelił przygotowaną wcześniej strzałę. Krzyk Margot kazał mu odwrócić głowę na czas, by móc wykonać jeszcze unik. Przypadł do końskiej szyi i strzała przeleciała mu tuż nad głową. Prawie spadł z konia, ale tylko dzięki szczęściu udało mu się utrzymać w siodle.

Zza krzaków wypadła piątka zbirów – dwóch uzbrojonych w kusze, trzech z toporami i tarczami. Dawid spiął konia i… ruszył cwałem w kierunku miasta.


Franz ruszył za Janine, która zaprowadziła go pokoju w Solance. Nawet zbyt długo z nim nie gawędziła, dosyć szybko dowiedział się, dlaczego nazywana jest Łysą Janine. Po niezbyt długim czasie musiał przyznać, że niziołki, które dotychczas nie zajmowały zbyt wiele miejsca w jego erotycznych rozmyślaniach, chyba zagrzeją tam miejsce. Cała ta sytuacja była nieco szalona i niesamowita.

A jeszcze bardziej niesamowity był moment, w którym, gdy Franz chwilę odpoczywał na łóżku, nagusieńka niziołka stanęła nad nim okrakiem i wycelowała mu w twarz kuszę.

Słuchaj i nie ruszaj się, Franz – zaczęła wyjątkowo poważnym, jak na siebie tonem. – Przez tego idiotę, pseudo-rycerza, straciłam jakieś dwadzieścia koron, gdyby nie jego durny pomysł z zachodem, ruszylibyśmy na wschód i zgarnęli nagrodę.. Jak mi tyle dasz, to nie dość, że przeżyjesz, to jeszcze pozwolę ci, i pomogę, uratować twoich kompanów. Pol, gdy tylko was rozpoznał, uznał, że łatwiej będzie zgarnąć nagrodę za twoją i krasnoluda głowę, niż przekonać rycerzyka do sensownego kierunku zwiadu. Za twoją śliczną mordkę jakiś Czopek oferuje sto koron. Wolę twojego Kleofaska niż sto koron, stąd moja oferta. Obiecaj mi te dwadzieścia złotych monet, Kleofaska na wyłączność na tydzień, to za chwilę ruszymy za twoimi kompanami i zjebiemy mordę Polowi. Co ty na to, Franz?
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 10-04-2018, 16:43   #170
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Franz przez chwilę patrzył w osłupieniu na niziołkę i kuszę. Oczywiście, mógł negocjować cenę, ale perspektywa bełtu pomiędzy czołem niewiele pozostawiała mu pola do popisu. No i fakt, że niziołka wydawała się niezdecydowana, gdzie dokładnie mogłaby wystrzelić pocisk sprawił, że Franza nagle ogarnęła zgroza, bowiem kalectwo w pewnych częściach ciała byłoby losem gorszym od śmierci.

- Stoi - Franz miał na myśli, oczywiście, propozycję niziołki. - Ino, kurwa, czemu, nie powiedziałaś od razu? Znowu muszę ratować dupy wszystkich! - Franz zaczął się ubierać naprędce.

Wypadłszy na ulicę, najemnik czym prędzej osiodłał konia, zrobiła to także Łysa Janine, wyposażona w drabinkę zrobioną ze sznurka i specjalne siodło. Schierke musiał przyznać, że pomysłowość i zwinność niziołki tutaj dorównywała tej w alkowie.

Ależ ona ładnie te konie dosiada, pomyślał Franz, cmoknąwszy na swojego gniadosza i wypuściwszy się w ślad za Brentonem i Ragnarem.
 
Santorine jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172