Kwadrans - dokładnie tyle zostało załodze Acherona aby ogarnąć burdel w maszynowni i nadać maszynerii odpowiedniej mocy do zainicjowania procesu hamowania bez wybryków typu zużywanie ostatnich voltów na awaryjne latanie na ręcznym. Prya miała serdecznie dość wszelkich awaryjnych i improwizowanych manewrów.
Cały ten przeklęty, padakowy wypad był jedną, niekończącą się improwizacją w dryfującej chujni, obserwowanej przez androidy. Do tego jeszcze musiała współpracować z legalnym i nawet nie krypto-cyborgiem, a prawdziwym i bez spiny popylającym po pokładzie półblaszakiem… no i zindoktrynowany Tichy, ale yo juz była kompletnie inna historia z rodzaju tych, na jakie nawigator nie miała najzwyczajniej we wszechświecie siły, chęci oraz tolerancji, aby ją roztrząsać.
- Jak nie wyrobią się z łataniem reaktora jadę na ręcznym, inaczej zejdziemy z kursu i rozbijemy się powierzchnię planety, albo przyjebiemy w tamten wrak aż pójdzie echo - wymamrotała do wesołego ogółu mostka, wyłamując palce przed wzieciem się do roboty - Wtedy zeżre nam energie do zera, ale przeżyjemy. Chyba że ktoś ma inne plany - zakończyła ponuro, kręcąc do tego głową w wybitnie niezadowolonym geście.
Mieli przejebane. Z każdą minutą coraz bardziej.