Po skończonej rozmowie z Garpem, czy też Glarpem, towarzysze opuścili zasypaną świątynię. Powrót przez tunele odbywał się w ciszy, przerywanej jedynie zmęczonymi oddechami wędrowców, aż wreszcie, po wyjściu z jaskini powitał ich widok zachodzącego nad wyspą słońca. Długie cienie kładły się już nad wyspą, a dżungla powoli zaczęła zmieniać się w mroczny labirynt drzew, krzewów i pnączy.
Towarzysze przypomnieli sobie kilka miejsc, które nadawały by się na nocleg. Mijali
resztki ruin, niedaleko rozpadliny którą ostatecznie nie zeszli, nieco dalej było powalone drzewo, które po upadku
przecinało ścieżkę, oraz
niewielka polanka przy strumieniu spływającym do morza, niedaleko głównego obozu. Alternatywą było nocowanie bezpośrednio w dżungli, gdzie widoczność sięgała na mniej więcej metr i to w ciągu dnia, albo gdzieś
bezpośrednio na ścieżce.