Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2018, 20:20   #18
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Wszystkie sny mają swój początek- z końcem który nigdy nie nadejdzie!



OBECNIE

Jacht gwiezdny wylądował jakoś koło południa. Był pięknej białej barwy a część jego wykończeń zrobiono z prawdziwego wzmacnianego złota. Potem wysiadł z niego zielony droid, którego dane było Lyrio zobaczyć jeszcze na Nal Hutta. Cały czas Łowca czuł jak żołądek podchodzi mu do serca. Nie mówił nigdy nikomu najgłębszej prawdy o swoich koszmarach, nie wprost lecz wystarczało spędzić jedną czy dwie nocy z Lyrio w łóżku i dziwne krzyki wyjęte jak z horrorów jasno świadczyły, że mężczyznę dręczą własne demony.

***

WCZEŚNIEJ

Kiedy wstał zobaczył piękną, czarnowłosą Zabraczkę i chciał już włożyć swoje bojowe body, które zawsze wkładał pod pancerz, lecz Nava tylko się uśmiechnęła i zaprzeczyła palcem.

-Lyrio na litość, nie dopadną Cię tak szybko cokolwiek Ci się śniło… zdejmij to a ja założę kolejny opatrunek z kolto. Tak na wszelki wypadek- tu zbliżyła się, szczerze uśmiechając i wyrzucając z siebie pieszczotliwe fotony prosto z fioletowych oczu- Znów koszmary co nie? Wiesz, że to przez brania Kajdana prawda?

Khort kiwnął głową kłamiąc.

Koszmary i znikoma jakość snu zaczęła się dużo wcześniej niż wziął pierwszą dawkę Kajdana. W zasadzie nałóg początkowo pozwolił mu zredukować ten problem. Wszystkie udręki nocne powoli kiełkowały, gdy był dzieckiem osiągając apogeum, gdy uciekł z Mundorot. Przez ponad rok licząc kalendarzem rodzimej planety, który zawsze przez jakiś czas dominował umysł każdego świeżaka egzo-planetarnego widział jedną scenę:

Stał z tanim sportowym blasterem przy fotelu pilota, spasionego kupca. Ręce mu się trzęsły podobnie handlarzowi. Z takiej odległości nawet cywilny blaster wywołałby silne poparzenia… a chłopak celował mu w skroń. Coś krzyczał, rozkazująco, grożąc. Facet bał się pewnie bardziej od uzbrojonego dwunastolatka. To jak z stawonogami- choćby krucho-skoczkami, które kiedyś zalęgły mu się w domu. One bardziej boją się od Ciebie niż ty ich- tak kiedyś powiedziała mu matka… tak była jednak kimś kto go zrodził. Czuł dziwne uczucie zdrady, kiedy lekki transportowiec uniósł się z portu i idealnie (jeszcze manewrując) wskazał snopy czarnego dymu z dzielnicy przy-portowej. Tak to był jego dom. Może mu się zdawało, lecz widział pewną sylwetkę, z jakąś szansą kobiecą- krzyczała błagalnie do niebios, klęcząc i rwąc się za włosy… wtedy ciąg silników skierowany wektorem wyjścia przyśpieszył transportowiec, który po 15 sekundach był gotowy do skoku w hiperprzestrzeń z lokacją docelową w systemie…

-Tak wiem. Ograniczyłem, ale…- poczuł miłą gorączkę, kiedy zręczne niczym u kotowatych palce szykowały się do zabiegu z paznokciami w kolorze onyksowej czerni- cóż koszmary będą działać nawet długo po odwyku. Hah! Czy na Nar Shaddaa są kliniki odwykowe?

Nava popatrzyła z poważną, śmiertelnie poważną miną po czym parsknęła w idealnym momencie kiedy odrywała pełen czarnych plam plaster.

-Tak. Są dwie… jedna tańsza, druga bardziej luksusowa. Pierwsza to…

-Ajj!

-Haha! Pierwsza to rynsztok a druga izolatki w więzieniach syndykatów! Hah!

-Cóż chyba nie podpadłem Twojej organizacji? Wiesz ten ostatni przemyt był profesjonalnie załatwiony- zażartował Łowca.

-Nie. Nie. Było idealnie. Słuchaj. Wiem, że sprzedaję Ci towar i swoimi czynami wysłałam z trzysta osób do tej “taniej kliniki”, ale Ty po prostu- na chwilę zatrzymała się będąc całkowicie nieodgadniona- Nie daj się zabić jak pierwszy lepszy typ, bo jesteś na to za dobry.

Wstała, poklepała go po zdrowym ramieniu, rzucając prany ale zużyty biały bezrękawnik.

-Trzymaj. Sane wydaje się przybity, a wiesz jak na niego działasz. Kiedy miałeś koszmary i byłam przy tobie szukając danych mogących powiedzieć coś więcej o Twoich kłopotach…

-Dzięki.

-Cóż Sane wpadał tu z dziesięć razy pytając się jak u ciebie- Lyrio przewrócił oczami uśmiechając się do siebie- Z Zaainem też jest lepiej. Można już podobno wyciągać go już z tej “diablo drogiej kąpieli odmładzającej”, ale Ziggy mówi, że wybudzenie go ze śpiączki nie jest jeszcze wskazane. Nie kazał Ci tego przekazywać. Chyba chce zrobić to osobiście. Wiesz ma do siebie duży żal.

-Jasne, ważne że żyje. A Ziggy to porządny droid.

Użyli małej windy towarowej, by po chwili patrzeć na pół-wrak PROROKA. Nazwa kradzionego Imperialnego wzięła się od tego, że akurat gdy ten znalazł się prosto zwędzony w tym oto hangarze wynajemca Laddio nazwał go jak z bicza strzelił, zaraz po błyskawicznych chytrych oględzinach:

-O to PROROK Laddio! Bo gwarantuje Ci, że ten Twój młody koleżka w przyszłości przyniesie Ci masę szczęścia. P-R-O-R-O-K-U-J-E Ci to!

Teraz Lyrio podszedł do Sane’a, który pił kawę, w tym czasie Nava zawędrowała do aneksu kuchennego, gdzie trzymała alkohole.

-Tylko kawa, co nie Bracie?

-Ty i Nava zajmujecie się tym i widzisz jak wyglądasz…

-Tylko ja biorę pamiętaj o tym.

-Wiem…- zgasił się jak świeczka prosto w cyklonie gazowego olbrzyma. Miał już coś mówić, gdy kobieta stanęła koło nich trzymając trzy piwa importowane z Dantooine- Coś o mnie szeptacie chłopcy?

-Tak- Lyrio nie zaprzeczył, po czym wyszczerzył się szeroko- Sane chce zaprosić Cię na randkę do dzielnicy teatralnej!

Młody mechanik spuścił głowę w uroczy sposób świecąc czerwonymi uszami.

-Och! Bardzo śmieszne… ale jak wiecie mają grać “Imperium Które Upadło”. Krytycy całujący dupę Imperium aż się gotują. I to tu, na Nar Shaddaa!

-Tylko nie polityka. Zero polityki. Dużo procentów. Znaczy Ty Lyrio masz bezprocentowe, ale z prawdziwą goryczką z Dantooine.

Lyrio przyjął to bez słowa i usiedli dzielać się wszystkim co udało się dowiedzieć kiedy Lyrio brał “smaczną” drzemkę.

***

OBECNIE

- Jestem D-CP0, droid w służbie jego wspaniałości Hutta Popary. Mój pan jest pod wrażeniem zarówno Pańskich zdolności pilotażu, panie Khort, jak i umiejętności bojowych. W związku z tym proponuje odkupić nagrodę za Twi’leka znanego jako Zaaine, za 200 000 kredytów. Poza tym ma ofertę pracy dla kogoś o Pańskich umiejętnościach. Mogę powiedzieć, że wynagrodzenie wynosić będzie 1 000 000 kredytów, oraz darmowe naprawy statku i ewentualne modyfikacje do zainstalowania po powrocie z misji. Jednakże czas jest teraz najcenniejszy. Dlatego też, panie Lyrio, musi Pan zdecydować, czy chcecie udać się ze mną do Pałacu Jego Wspaniałości, a jeśli tak, to musimy ruszać zaraz.

Lyrio popatrzył na blaszaka, to na swoich kompanów. Sane był po drugim porterze, więc lekko pijacko uśmiechał się, kwalifikując swoją techniczną wiedzą modele protokolarne “C0” jako idiotyczne niedoróbki, do tego strasznie irytujące. Co do cna, a widział wiele wariacji tych droidów.

Nava przez swoje wzmocnione enzymy była już kompletnie trzeźwa. Przed statkiem nie było nikogo oprócz zielonego blaszanego posłańca. Wszystko zgadzało się z tym co mówiła przyjaciółka. I całość, byłaby bardzo obiecująca jeśli nie jego syn, który omal go nie zabił. Musiał jednak się odkuć i to porządnie.

Potem… zaskoczyło to bardzo Lyrio- potem przejdzie do drobnego interesu. Może nawet zrezygnuje z naprawy proroka a dodatkowe kredyty przeznaczy na drobny biznes.

Tak chodziło to za nim od dłuższego czasu. “Purpurowy Deszcz”. Klubowy lokal tylko dla członków. Ciepłe źródła, fajki wodne z hashoi oraz kurtyzany. Wymienili jakiś trudny to opisania uśmiech z Navą. Zawsze miał wrażenie, że czyta mu w myślach.

-Lyrio pozwól, że polecę z Tobą. Nie masz co się zastanawiać.

-Dokładnie, to nie jest propozycja z tych do odrzucenia. Sane i Ziggy zajmiecie się, no tym wszystkim a my z Navą udamy się do Pałacu jego mości. Twi’lek ma zostać przewieziony już teraz, jak mniemam?

Zanim droid dyplomatyczny coś od brzdęknął Khort popatrzył na kabury z dwoma KSM-18- tak trzymane na wszelki wypadek.

 
Pinn jest offline