Wolfgang przyglądał się działaniom Bernhadta. Kapłan robił co mógł w tych warunkach. Niestety brodaty wojownik skonał po chwili.
- Niech Morr przyjmie jego duszę.- Powiedział spokojnie gdy oczy khazada się zamknęły.
Mag stał opierając się o swoją lagę. Jako jedyny był suchy a deszcz mijał go o kilka centymetrów. W końcu khazadzi podeszli do nich i gdy Techler chciał odwrócić się by iść do Grissenwaldu czwórka krasnoludów oznajmiła, że idzie do kopalni. Wolfgang zatrzymał się i z wolna się odwrócił.
- Jeśli zamierzacie niszczyć kolejne dowody waszej niewinności to lepiej odpuście i powiadommy ludzi. Chyba zależy wam na powrocie do kopalni i by wszyscy uznali waszą niewinność przy tym?- Zapytał mrużąc oczy patrząc na khazadów.
***
Dotarli w pobliże kopalni i domu Etelki. Techler rozejrzał się po okolicy powolnym ruchem głowy.
- Wydaje się opustoszałe miejsce. Lecz skoro gobliny atakowały nocą i chyba mają rannych to teraz odpoczywają.- Oznajmił mag i zaczął splatać niebieski wiatr. Miał zamiar przed wejściem do jaskini wzmocnić swoją czujność i zmysły. Czary były sprawdzone nie raz i mag wiedział, że można na nich polegać.
- Możemy ruszać. Idźmy cicho i nie na widoku z okien domostwa. Lepiej ich zaskoczyć niż mieć na karku parę tuzinów przygotowanych wrogów.- Zwrócił się do krasnoludów, które były zapewne gotowe do frontalnego ataku bez zrobienia zwiadu.