Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2018, 07:14   #44
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Mikail obudził się skoro świt. No, powiedzmy. W końcu zarwał kawałek nocy. Nie mniej był wypoczęty i spokojny. Uśmiechnął się leniwie. Wiedział, że czasu nie miał wiele. Niedługo, na dniach, może dziś, może jutro mieli ruszać w trasę. Jednak miał swoje na głowie. Jego system energetyczny był rozstrojony, ale nadal powinien posiadać swoje szczątkowe zdolności. Szczątkowe, bo powyżej ich rozwój był niemożliwy w rodzimym świecie, a że najlepszą drogą do perfekcji była praktyka zdecydował się coś spróbować…

Przymknął swoje półprzymknięte po obudzeniu powieki i skupił się na przestrzeni między swoimi oczami. Wyobraził sobie niewielką sferę w środku czakry trzeciego oka która zaczęła się rozrastać niczym bańka z małego skupionego punktu. Powoli bańka rosła… ciekawiło go co się stanie jeśli natrafi na pierwszą żywą istotę. To było proste ćwiczenie… zapewne wręcz prymitywne na standardy tego świata, ale to było najlepsze co mógł zrobić teraz.
Nic się nie działo, ale Niemiec czuł jak energia pulsuje w tym świecie, szczelnie go otaczając, może nawet nieco tłumiąc jego zmysły swym ogromem.
Cóż to było możliwe… Küchler westchnął cicho. Jak nic bez nauczyciela nie nauczy się niczego przez następne lata. Tym bardziej, że raczej spokoju i ciszy do badań mieć nie będzie, ale może na kogoś się natrafi kto skieruje ich do cywilizacji… lub chociaż jakiejś mądrej baby czy dziada. Znachora jakiego chociaż?
Otworzył oczy i pokręcił głową na boki. Usiadł na posłaniu i zaczął się rozglądać. Ciekawe było kto jeszcze się już obudził.
Po krótkich oględzinach okazało się, że Henrietta spała w najlepsze, Laura wciąż jeszcze leżąc na swoim posłaniu czytała jakieś notatki, a Nicole już nie było w namiocie. Łóżko tej ostatniej było starannie zasłane.
Mikail ubrał się, wstał, dokończył się ubierać i zasłał łóżko. Następnie zwrócił się cichcem do Laury.
- Idę na patrol. Powinienem niedługo wrócić.
Pani psycholog opuściła swoją lekturę i spoglądając znad niej na mężczyznę, wpierw spojrzała kątem oka na śpiącą by po chwili pokiwać głową na słowa Niemca.
Poczdamczyk uśmiechnął się lekko i kładąc dłoń na głowni miecza ruszył wyjść z namiotu. Myślał czy aby dzisiaj nie wybrać się na spacer po zieleni za murami, ale nowe odkrycie go pochłonęło. Magyja tu była i go ślepiała wręcz. Musiał sprawdzić całość swojej wiedzy w praktyce. Uparcie i bezlitośnie… no, może nie całość, ale podstawy bez pewnych dziedzin.
Z tą myślą chodził po obozie rozglądając się za suchą trawą, korą, szczepkami drewna żywicznego, wręcz wiórami i tak dalej. Nawet kilka świeżych drobnych listków przejdzie. Miał Plan… i miał nadzieję, że go całkowicie nie skopie znając przewrotne szczęście nowicjuszy z bajań i legend, ale skoro mnisi buddyjscy po latach nauki byli w stanie w zmoczonych ubraniach przetrwać noc wśród gór, a z rana być zdrowymi i mieć suche ubrania... to co? Jemu miało się nie udać?
Z kępą trawy było najłatwiej, pozostałe składniki dostrzegł nieopodal budowy trzeciej chaty.
Uśmiechnął się do siebie zwycięsko i zabrał się za zbieranie co nieco “składników”. Teraz trzeba było znaleźć w miarę spokojne i mało uczęszczane miejsce do badań… padok powinien nadawać się idealnie! Nie było to zbyt przestronne miejsce, ale te kilka koni które luzem pasły się tu, wyglądało na spokojne, a doglądający ich Ambroise nie zwracał na Niemca uwagi. Niski płotek oddzielał zwierzęta od przepaści. Idąc w prawo od przejścia i przechodząc wzdłuż palisady doszedł do kąta w którym wydawało się, że nikt nie będzie mu przeszkadzał.
- Doskonale… - mruknął do siebie w rodzimym, matczynym języku i usadowił się po turecku kładąc swoje suche zdobycze przed sobą. Może był okultystą, ale pomimo lat które spędził pod okiem dziadka nigdy nie miał wiele praktyki w zaawansowaej magii. Teorie znał, ale dla niego było to zawsze było między bajkami niż rzeczywista możliwość. Ten świat dowodził mu inaczej i miał zamiar zacząć swą naukę.
Położył dłonie po obu stronach stosiku suchości i zamknął oczy odpływając w półtrans. Nadal świadomy otoczenia, ale już wyciszony i skupiony. Następnie przyszła pora na wizualizację energii która spływała na niego z nieba i ziemi. Tak jakby był małym wirem zasysającym energię i tą energię poprzez dłonie skupiał na stosiku drobnego drewna. Białą, gorącą energię. Równy, wyćwiczony oddech zasilał jego ciało i wspomagał, a przy każdym wydechu skandował jedno słowo, bardzo cicho niczym mantrę.
- Ignis…
Czas mijał, a gdy w końcu otworzył oczy miał wrażenia jakby z ułożonych w kupkę składników ulatniał się ledwo widoczny dym. A może tylko mu się wydawało?
Zamrugał ze zdziwienia i… koncentracja tak ciężko wypracowana prysła. Niezadowolony z siebie zdecydował się spróbować jeszcze raz, ale tym razem udoskonalić wizualizację energii która otula i przenika susz i układa się w płomienie, zapada się i znów przenika i układa w płomienie… Jednak przy tej próbie miał zamiar mieć oczy otwarte. To będzie trudniejsze, ale powinno ułatwić koncentrację. Czuł jak wiele energii kosztowała go ta koncentracja. Wpatrywał się tak intensywnie, że aż oczy zaczęły go piec. Zamrugał mocno i niestety stracił przez to skupienie. Wydawało mu się jednak, że czuje woń dymu.
Mruknął pod nosem niezrozumiale i przybliżył dłonie do suszu. Bardzo blisko. Jeśli rzeczywiście pojawił się dym i czuć było woń… to powinnien ten stosik być cieplejszy, lub chociaż drewno zarumienione. Wydawało mu się że była drobna różnica temperatury. Ale czy to tylko jego umysł nie płatał mu figli? Dla pewności rozgrzebał stosik i w jego wnętrzu dostrzegł lekkie okopcenie. Tylko czy nie było go wcześniej? W końcu nie obejrzał dokładnie trocin.
Tak czy inaczej Mikail zdecydował się wrócić do obozu pod swój namiot. Tam usiąść pod palisadą i czerpać energię z otoczenia. Z temperatury i powietrza by choć trochę odbudować zapasy energii… następne w kolejce było śniadanie, a zaraz po nim krótka drzemka na godzinę, góra dwie, by zwieńczyć proces regeneracji.
Nikt mu nie zaprzątał głowy w trakcie odpoczynku pod płotem. Energia tego miejsca uspokajała go i ułatwiała uzyskanie równowagi między czakrami. Po śniadaniu wrócił do namiotu, w którym wciąż spała w najlepsze Henrietta. Najwidoczniej pani reporter mocno zabalowała na wieczorku zapoznawczym.

W trakcie drzemki, miał wrażenie jakby śniło mu się, że ktoś, albo coś go obserwuje. Obudził się i wraz ze snem zniknęło to uczucie. W namiocie był sam, nawet reporterka w trakcie jego wypoczynku zdążyła się gdzieś ulotnić.
Psycholog wiedział, że co działo się we śnie jest niczym innym jak próbą kontaktu podświadomości ze świadomością. Była jeszcze teoria nadświadomości, ale… niewiele o niej było źródeł, a co niektóre się wykluczały, więc się nią nie przejmował. Pytanie tylko pozostawało. Kto lub co go obserwowało i kiedy? Ehh… to było zbyt skomplikowane. Tak czy inaczej nie miał zamiaru przejmować się na zapas. Miał swoje do zrobienia…
Mikail rozważał gdzie się udać. Teoretycznie mógł iść do magazynu, ale nie chciał zostawiać po sobie śladu papierkowej roboty, więc kto mógł mieć to czego szukał? Zdecydował, że da sobie czas do namysłu podczas spaceru. Z tą myślą ruszył w stronę wybiegu dla koni…
...i tam dostrzegł starego Duranda. Ambroise jeśli go pamięć nie myliła.
- Witam panie Durand... - powiedział z ciepłym uśmiechem Küchler zbliżając się do mężczyzny - ...może mógłby pan mi pomóc? Szukam zapałek, wie może pan czy ktoś ma takowe? Kilka sztuk w zupełności by mi wystarczyło.

Los uśmiechnął się do Mikaila. Udało mu się zdobyć siedem zapałek w sumie za nic. Tak więc, ze swoją zdobyczą w kieszeni kurtki ruszył do namiotu. Miał plan. Sprawdzić, czy tym razem uda mu się z sukcesem odpalić zapałkę samą energią aury. Kiedy znalazł się w namiocie usiadł na łóżku i w lewej ręce kciukiem i palcem wskazującym trzymał zapałkę na sztorc za końcówkę nie pokrytą siarką. Prawa dłoń znajdowała się z pięć cali nad zapałką wnętrzem dłoni do niej. Zamknął oczy i rozpoczął przepływ energii i wizualizację skupiając energię na czubku zapałki, na siarce…
Niemiec skupił się tak bardzo, że aż pot wstąpił mu na czoło, a od nie mrugania oczami, zaczęły go szczypać. Czas mijał, ale mężczyzna nie poddawał się łatwo i nawet nie myślał, że może mu się nie udać. Wierzył że odniesie sukces.

Pssss. Zapałka zapaliła się.

Okultysta zamrugał. Raz, dwa… zdmuchnął płomyk i zamknął oczy kładąc się wygodnie na legowisku z szerokim uśmiechem na twarzy. Magyja… magyja była w tym świecie, a on… on miał predyspozycje. Teraz trzeba było jeszcze znaleźć nauczyciela i z tym wiedział, że będzie nie mały problem. Zastanawiał się czy nie powiadomić odpowiedni szczebel dowódczy… heh… normalnie nie chciałby się tym chwalić, ale z drugiej strony i tak pewnie mają w papierach czym się zajmował w starym świecie. Danie dowodu istnienia magyji i tego, że on ma do niej predyspozycje mogło różnie wpłynąć na ich reakcje.

Sięgnął po swój dzienny przydział racji żywieniowej, a dokładniej po batonik z galaretki w cukrze. Niedługo potem wziął gryz i powoli żując i delektując się odpoczywał. Ciało odpoczywało, umysł pracował. Miał za mało danych by przeprowadzić logiczną analizę sytuacji i wyciągnąć najlepsze drogi rozwoju. Peszek. Cóż, póki co dowód na istnienie magyi będzie jego słodką tajemnicą. Ot, póki co lepiej się nie wychylać.

Więc co robić do dnia następnego? Skoro dowiódł empirycznie, że magyja w tym świecie jest podatna na siłę woli nie było sensu dalej męczyć ten temat. Co innego sztuka wyczuwania magyi i jej subtelności w otoczeniu i aurach. Tak, tym mógł się zająć, a jak pójdzie dobrze to dostanie słodkie ciasteczko. Miał ich sześć na dzień, a że nie było wiele do roboty to mógł oszczędzać swoje racje na bardziej wymagające dni, a co! Tak, nagroda w postaci ciasteczka brzmiała kusząco!
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline