Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2018, 09:09   #45
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
O dziwo, ranek nie przywitał ich dźwiękami wojskowej trąbki. Najwyraźniej Legia dbała o stan zdrowia i nerwy swych gości i nie zafundowała im pobudki o szóstej rano. Żadnych werbli czy radosnych fanfar. Co było miłe.
- Dzień dobry - powiedział cicho.
Ubrał się pospiesznie, po czym powiedział:
- Załatwię śniadanie.
“Załatwię śniadanie”. Lela opadła na powrót na poduszkę. Rany. Takie piękne słowa z rana. Brzmiały jak melodia, jak wyznanie miłości, pieściły uszy… uśmiechnęła się pod nosem. Henri już wcześniej dowiedział się, że taki posiłek, jaki przygotowano na ich przyjęcie, był rzeczą wyjątkową, zaś na co dzień serwowane są nieśmiertelne wojskowe żelazne racje. Obowiązywała zasada "jedna porcja na jeden dzień dla jednej osoby", ku zadowoleniu wszystkich jedzenie, chociaż na królewskim stole nie byłoby dla niego miejsca, było sycące. A gdyby ktoś był stale głodny... Na szczęście istniał ktoś, kto jadał mniej więcej tyle, co ptaszek wytatuowany na jego plecach..
Claude-Henri podzielił się swoją porcją z Lelą, dzięki czemu na wycieczkę, o ile oczywiście zwierzchnictwo wyda na nią łaskawe pozwolenie, jedna porcja pozostała nienaruszona. Nie mówiąc o znacznej części tej pierwszej.
- Gotowa na starcie z kwatermistrzostwem i dowództwem bazy? - Claude-Henri spojrzał na Lelę. Ta skinęła głową.

Gdy poranna toaleta i śniadanie było już za nimi, Lela i Claude-Henri postanowili zabrać się za realizację planów, które wieczorem omawiali w nader ścisłym gronie, czyli we dwójkę. A że wolny dzionek mieli zamiar poświęcić na poznawanie okolicy, tudzież ułatwienie sobie życie w bazie, chcieli wycyganić od kwatermistrza parę rzeczy. Na przykład jakąś linkę. Skoro mieli sami robić pranie...
Kwatermistrz, zgodnie z tym, co wieczorem obwieścił kapral Dice, urzędował w baraku, który Legia przeznaczyła (między innymi) na magazyn.
Claude-Henri otworzył drzwi i przepuścił Lelę przodem.
- Leokadia, Claude-Henri. - Przedstawił swą towarzyszkę i siebie.
- No witam co chcecie ode mnie? - zapytał legionista.
- Parę drobiazgów by nam się przydało - odparł Claude-Henri. - Na przykład jakaś linka. Potrzebna by nam była do małego zmodyfikowania wnętrza namiotu. Można by ją wykorzystać zamiast szafy i powiesić kilka rzeczy. Ewentualnie toporek, by można sporządzić jakiś wieszak. Poza tym słyszałem, że Legia ma w swych magazynach, prócz wielu ciekawych rzeczy, i łuki. Czy to prawda? - spytał Claude-Henri.
- Mamy kusze, bo są najbardziej poręczne. Pan Durand się zarzeka, że zacznie robić drewniane łuki, ale to już z nim trzeba rozmawiać. Jasne, jakaś linka się znajdzie - odparł Dice i sięgnął po swój notes. - Mam siekierę, może być?
- Co prawda lepiej znam się na łukach, ale i kusza może być - odparł Claude-Henri. - Ale.. czy jest pan pewien? Może zechciałby pan poszukać? Moja przyjaciółka - spojrzał na Lelę, która obdarzyła kaprala uśmiechem - przywiozła ze sobą łuk i się założyliśmy, kto lepiej strzela... No a łuk i kusza to jednak zdecydowanie różne bronie. Raczej nie da się porównać wyników... Możemy pomóc w poszukiwaniach. - Do prośby dodał ofertę pomocy.
Kwatermistrz zmarszczył brwi. Wyglądał na niezadowolonego prośbą Claude-Henriego, ale gdy już to miał jakoś skomentować, Dice zlustrował spojrzeniem Leokadię od stóp aż po jej kolorowe włosy i bezgłośnie westchnął.
- No dobra, sprawdzę. Może się coś znajdzie... Zostańcie. - burknął legionista i pofatygował się na "zaplecze", czyli do właściwego magazynu. Chwilę zajęło im czekanie, słuchając jak Dice przerzuca i przesuwa skrzynie. W końcu pojawił się niosąc walizkę, motek sznurka i siekierę. Wrócił do stołu i położył na nim to wszystko. Wyciągnął notes, zapisał na nim ołówkiem to, co przyniósł i podsunął go Claude-Henriemu. - Podpis, że pobrane. - Postukał palcem we właściwą linijkę.
Claude-Henri otworzył walizkę, na której widniał napis "Exterminator", sprawdził zawartość i uśmiechnął się, po czym skinął głową.
- Dziękuję bardzo - powiedział, po czym złożył autograf we wskazanym miejscu.
- Ja również dziękuję. - Lela dorzuciła swe podziękowania. - I już nie przeszkadzamy - dodała, kierując się w stronę drzwi.
- Do zobaczenia - powiedział Claude-Henri. Zabrał wszystkie rzeczy, po czym wyszedł za dziewczyną, zamykając za sobą drzwi.
Teraz trzeba było odnieść rzeczy do namiotu, a potem odszukać Xaviera i porozmawiać z nim.
 
Kerm jest offline