Powiadają, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Tym razem mogło się okazać, że chęciami wybrukowane są Ogrody Morra. Nie dość, że nie zdążyli ostrzec Wernicków, to jeszcze wpakowali się w tarapaty po uszy. Nie da się ukryć - gdyby przybyli na farmę za jakąś godzinę, to ostrzeżenie też byłoby spóźnione, lecz sytuacja ostrzegających byłaby znacznie lepsza.
W tym momencie nie można było smutnym wzrokiem obrzucić resztek farmy. Trzeba było się postarać, żeby z farmy nie zostały zwęglone resztki, albo by przynajmniej obrońcy wspomnianej farmy wynieśli skórę mniej więcej w jednym kawałku. Co gorsza, zabudowania nie przypominały fortecy, a do środka można było równie łatwo dostać się przez drzwi, jak przez okna. I nie można było powiedzieć, by Felix czuł się z tego powodu szczęśliwy. Wprost przeciwnie.
- Na piętro i bronimy schodów - rzucił, strzelając do najbliższego truposza. A potem zamienił łuk na rapier i lewak, równocześnie ruszając w stronę wspomnianych schodów, które stanowiły lepszy punkt obrony, niż gościnny salon.