Nim Berwyn zniknął w ciemnościach, usłyszał jeszcze pytanie dziewczyny o to, jak się nazywa. Potem miejsce walki zniknęło z uczu awanturników, którzy chyłkiem przemykali do okalającego cmentarz muru. Dopiero gdy znaleźli się w jego pobliżu, a odgłosów pościgu nie było słychać, zorientowali się, że brakuje jednego spośród nich. Theo postanowił pozostać i zdać straży miejskiej relację w wydarzeń, jakie miały miejsce w nocy.
Zeznania Akwilończyka, opowieść porwanej i przeznaczonej na ofiarę dziewczyny oraz to, co udało się wydobyć z pojmanego, ukrywającego się w krzakach zbira, dały straży miejskiej pełny obraz wydarzeń, do jakich doszło feralnej nocy.
Nim jednak strażnicy zapukali do dzrwi pokojów zajmowanych przez śmiałków, ci mieli czas dokładnie zapoznać się z zdobytymi na cmentarzu łupami. W sakiewkach zabranych martwym przebierańcom znajdowało się 219 srebrnych monet, Berwyn miał też krótki miecz, ale najciekawsza była karta z symbolami. Makhar obejrzał ją i od razu rozpoznał symbole na niej narysowane. Nie miał wątpliwości, że były to znaki i runy związane z kultem Asury, używane przez kapłanów w mistycznych rytuałach.
A potem zjawili się strażnicy miejscy, którym towarzyszył postawny mężczyzna odziany w czarną zbroję. Na napierśniku widniał znak orła, a głowę zdobił zakrywający twarz hełm z czerwonym pióropuszem. Wszystko wskazywało na to, że sprawy zaszły dosyć wysoko, gdyż ów wojownik był członkiem Czarnych Smoków, elitarnego oddziału gwardii króla Conana.
-
Spokojnie - powiedział gwardzista, a strażnicy stanęli w gotowości do walki. -
Przynoszę wezwanie dla Was, byście stawili się czym prędzej w Kancelarii. Aby nie było wątpliwości czy się tam stawicie, będziemy Was eskortować.