Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2018, 22:01   #130
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Ludo pokiwał głową, nie do końca rozumiał Bardaka. Ciężko mu było pojąć takie dziwne i w jego rozumowaniu niezdrowe relacje. Już samo szukanie śmierci nie najlepiej świadczyło o Khazadzie. Chwalebna, czy nie w sumie to było bez znaczenia. Lepiej zwyczajnie nie umierać. Kołodziej był jednak tolerancyjny, nie wyraził więc na głos swojej opinii. Miał wręcz przeczucie, że gdyby to zrobił to dostał by w nos.
- Cholibka, trochu to skomplikowane, ale już więcej rozumiem. – Powiedział tylko, po czym wyjął suszone mięso które otrzymali w klasztorze.
- Bierzcie i Wy, od tego wszystkiego zgłodniałem. Wy więksi Bardaku, to też pewnie wam w brzuchu gra. – Ludo chętnie dzielił się jedzeniem z towarzyszem oraz oczywiście z kotem, który czując jedzenie zaczął się wiercić i wychylać mordkę.

Dalsze rozmowy przerwał ulewny deszcz. Trzeba było mocniej naciągnąć kaptury na czupryny i liczyć na ciepły kominek w domostwie do którego zmierzali.

Gospodarz nie był zbyt przyjacielski, to pewnie przez ten klimat. Ale wpuścił ich do środka. Tak więc gdy reszta rozmawiała, namawiała i prosiła do ruszenia w drogę, to Łowca wampirów grzał się przy palenisku. Rodzina musiała być dość bogata, że było ją stać na wstawianie szyb w okna. Wypuścił również luzem kota, niech mały chwilę pobiega, poskaczę, sprawi radość Brigidzie i Hedwidze. Ludo zwrócił się jeszcze z pytaniem do Hugo.
- Hugo, a to waszego krewniaka nazywają starym lisem księstw granicznych? Bo to też Wernicky jest, jakiś Wasz krewny? – Podpytywał, ale nie drążył jakoś szczególnie tematu. Zaraz później z zewnątrz dobiegły niepokojące hałasy. Podbiegli do okien i widok był przerażający. Nieumarli byli już strasznie blisko. Umarlaki nie powinny ich tak łatwo zaskoczyć i podejść prawie nie postrzeżenie. Co gorsza przez umysł byłego strażnika pól przeleciała myśl, że to jakaś inwazja. Inni też stanęli jak wryci, przez co nikt nic nie zrobił. Nie zastawił drzwi czy okien, nie zdążył się przygotować, gdy truposze już właziły.
Mały kot poderwał się nagle na łapy. Zasyczał, prychnął z lękiem. Szyba w salonie została rozbita w drobny mak. Puszek skulił się i wystrzelił gdzieś do ciemnego, ciasnego kąta. Albo pognał na górę po schodach. Ludo nie był pewien, nie miał czasu łapać kota, ani zwracać na niego szczególną uwagę. Szkielety wtargnęły i rzuciły się do boju. Tu byli straceni, Félix miał rację trzeba było iść na piętro.
Ludo Kołodziej, szurnął w umarlaki najpierw stołkiem, potem taboretem. Przewrócił też ławę i zaczął się cofać. Nieumarli często są pokracznie, niezręczne. Ich ruchy nieskoordynowane. Buła więc szansa, że któryś się przewróci, albo będzie obchodził przeszkody. To da im czas na wycofanie się.
- Wciórności! wszyscy na górę! – krzyknął. W duchu miał jednak obawy, jedna stłuczona lampa i zginą w płomieniach.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline