-Klanie Złamanego kła! Do mnie!- krzyknął z całej siły płuc. Gnorix czuł na sobie piętno boju. Z pod płyt ciężkiego pancerza płynęła jego niemal czarna krew. Ork wiedział, że i jego kamraci są zmęczeni i ranni, a przecież czekał ich jeszcze bój z trollem. Okrutniak nie miał zbyt wiele wspólnego z taktyką i planowaniem, ale w jego łbie pojawił się pewien pomysł, który miał zamiar wprowadzić w życie. Kiedy wszyscy zielonoskórzy zebrali się wokół Gnorixa, ten wskazał palcem jaskinię, gdzie najprawdopodobniej czekał na nich troll.
-Tam już nie być zwykle goblińce. Tam czekać mordożygulec! Ale my być u siebie!- zacisnął dłoń w pięść i uderzył nią w drugą dłoń. -Nasz dom to nasz atut! Troll poczebuje wielkie miejsce, żeby wiwyjać łapami czy maczugom! Wy goblińcy i snotle czymać siem z dala! Pilnować tyły, żeby nikt nie zaszedł od tyłów. My orki pódziem walczyć z trollem! Zajmiem go walkom a goblin – Bitewniak ma specjalistyczne zadanie...- Gnorix przyklęknął na jedno kolano przed goblinem przyglądając się małemu wojakowi spod żelaznego hełmu.
-Urzog dać lina- polecił kompanowi. -Kiedy my bedziem ciupać tego skurwielca, ty zajdziesz go od tyłów i opleciesz łapulce linom. Jak bendziem mieć szczeńscie, Mordożygulec zaploncze siem i runie nam pod topory. Bitewniak uważać, żeby mordożygulec go nie rozdeptać bo kto inny zrobi specjalistycznom misjem?- Gnorix nie był mistrzem dyplomacji, ale wydawało mu się, że w ten sposób zmotywuje goblina do wspięcia się na wyżyny swoich umiejętności by zaimponować czarnemu orkowi. Z resztą, jeśli mu się powiedzie to na pewno zaimponuje.
-Rozumiom wszyscy? Chopaki! Nam trza go okronżyć! Żeby nie wiedział gdzie bić! Ruchy!- ponaglił ich i znów wskazał palcem sąsiednią jaskinię.
-Klanie Złamanego kła! Po zwycienstwo! Waaaaaaaaaaaa- krzyknął i ruszył nie czekając na pozostałych.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |