Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2018, 21:58   #260
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 43 - Znaleziska (36:40)

“Oferma to Schulman. Był kimś ważnym w komisji Eurofedu. Nikt nie wiedział za co został tutaj zesłany. Ale wszyscy wiedzieli co go czeka… Jeśli nie dopadnie go duch zrobi to któryś z nas. “- “Szczury Blasku” s.26



Miejsce: zach obrzeża krateru Max; zachodnie lotnisko; 30 m do CH Brown 4

Czas: dzień 1; g 36:40; 80 + 60 min do CH Brown 4





Brown 0




Pan Morvinovicz okazał się mieć głowę do interesów nie od parady. Jasne, że umiał wyczuć chwilę i okazję do zbicia dobrego interesu które przecież nie puka dwa razy. Jasne, że zgodził się na pomoc w dozbrojeniu mundurowych parchowym sprzętem z kapsuł i zwłaszcza pod czujnym okiem życzliwych kamer. Dla dobra nas wszystkich. I jako pomoc skromnego biznesmena w tej trudnej chwili i katastrofie jaka nas wszystkich spotykała na Yellow 14. Za zaledwie 25% tego sprzętu i pierwszeństwo jego wyboru co oznajmił Brown 0 z serdecznym i złotym uśmiechem godnym jej najserdeczniejszego przyjaciela.

O dziwo zadbał także o samo przyjazne oko kamery czyli o Conti. A dokładniej po prostu podszedł ze swoimi ludźmi do pancerki i wesołym głosem chciał chyba zapukaćczy raczej uderzyć w blachy drzwi wozu ale powstrzymali go zamaskowani komandosi Aki. Obydwie grupki nadal pałały dosiebie niechęcią co było widać gdy jeden z ludzi Aki uniósłdłoń w hamującym geście na co od razu spięli się ochroniarze biznesmena a to prawie od razu wywołalo wręcz bliźniacząreakcję u zbrojnych otaczających transporter opancerzony. Ale porządany efekt właścwie Rosjanin uzyskał bo ludzie Aki powiadomili go, że "Ten Rusek coś chce." no i tylne drzwi wozu otworzyły się i wyszedł z nich i sam szef komandosow i reporterka.

Reporterka wyglądała teraz o wiele lepiej niż na świeżo gdy przyjechała ubłocona i w zniszczonym ubraniu z wypadu na most i do dżungli. Wprawne oko drugiej kobiety dostrzegło co prawda, że ubrania prawie na pewno były zbieraniną przypadkowych znaleźnych na lotnisku no ale przynajmniej względnie pasowały na brunetkę no i wyglądały na czyste.

- Czy mógłbym zaprosić cię Oli i poprosić o odrobinę czasu antenowego? Moja Słowiańska Różyczka ma niesamowicie celny pomysł myślę, że akurat coś co by nas wszystkich interesowało. - "gospodin" uśmiechnął się z szarmanckim uśmiechem nadstawiając jedno ramię. Drugie już zajmowała mu Rosjanka z Obrożą na szyi. Reporterka chwilę jeszcze wahała się patrząc pytająco na beztwarzowy hełm żołnierza ale w końcu wzruszyła ramionami.

- Naturalnie. Aka niestety widzę ma problemy ze zrozumieniem siły pozytywnegoPR więc może musi mieć czas by przemyśleć to i owo. Dla dobra swojego, swoich ludzi i nas wszystkich. - powiedziała wesołoreporterka IGN mówiąc z wyraźnym rozczarowaniem i wręcz prowokująco radośnie zmieniając partnerów do rozmowy gdy ostentacyjnie złapała podstawione ramię Rosjanina.

- Aka po prostu rozumie czym jest kontrakt i dane słowo. I reputacja. W naszym zawodzie reputacja i renoma jest wszystkim. - komandos odpowiedział hardym i dumnym głosem. Ale dało się zauważyć i igiełki irytacji. Na pewno dostrzegł je rosyjski właściciel klubu "Haven & Hell".

- Oh Oli a jakiej elokwencji spodziewałaś się po kimś kto robi za kosmicznego taksówkarza. - Anatolij odwrócił się z obydwiema kobietami przy każdym ze sowich boków ze złośliwie triumfującym wyrazem twarzy do uzbrojonego komandosa.

- Uważaj z tym taksówkarzem. Żebyś przypadkiem się na beton nie przewrócił. - warknął chłodno Aka choć dało się już wyczuć nie tylko irytację ale i jawną złość.

- Ah jaka szkoda. Co pasjonujący człowiek. I jaki tajemniczy. Na pewno ma wspaniałą historię do opowiedzenia. - westchnęła z żalem reporterka gdy już Rosjanin przestał się śmiać z wywołanej reakcji żołnierza. Chwilę tak szli wracając do furgonetki Rosjanina i reporterka bardziej wydawała się pogrążona w myślach nad właśnie zakończoną rozmową z tajemniczym dowódcą tej tajemniczej jednostki. Rosjanin zaś wydawał się samozadwolony z pognębienia niezbyt lubianego przez siebie typa i dwójką towarzyszek u boku jakimi nikt inny w zasięgu wzroku nie mógł się nawet równać. A do Brown 0 odezwała się Sara.

- Słuchaj May'u mam jakieś zakłócenia w czujnikach. Sprawdziłam system i kazałam powtórzyć ale nic się nie zmieniło. Może to coś z oprogramowaniem? Pytałam Elenio no ale on tylkorzuciłokiem i jest trochę zajęty. Mówił, że jak wrócą z kościoła to to sprawdzi. Wysłałam ci te raporty. - blondynka z usztywnioną nogą na dawnym stanowisku na wieży wydawała się być skupiona i trochę zaniepokojona. Maya odebrała przekaż od niej ale tak samo jak Elenio mogła robić tylko jedną rzecz na raz. Po łebkach przejrzała, że to raporty z czujników i wieżyczek. No a potem trzeba było się wziąć do roboty.

Dowodzenie przejął Rosjanin. Do kapsuły Brown nie było tak daleko wedle Obroży niecałe 200 m a hangar na jakim wylądowała był widoczny nawet z tego miejsca. No ale łatwiej było znieść wszystko z góry na dół do samochodów i potem gdziekolwiek indziej niż drałować na piechotę z tym całym szpejem. Dało się też zauważyć, że "gospodin" traktuje ubłoconą terenówkę bardziej osobiście a furgonetkę bardziej jak służbowe auto do czarnej roboty. Nawet zamierzał pakować tą 1/4 sprzętu "swojego" właśnie do terenówki a resztę do vana. I na oko całkiem możliwe, że pojemnościowo obydwa pojazdy miały właśnie takie proporcje.

O tym, że nie są na pikniku świadczyły strzały. Gdzieś tam z drugiego krańca lotniska gdzie powinna być grupa oczyszczająca stację lotniczych strażaków. Brzmiało na słuch jakby dalej gdzieś tam pojedyncze xenos próbowały dorwać ludzi przy każdej okazji. Ale na lotnisku wśród widocznych mundurowych panował typowo wojskowy chaos gdzie wszyscy niby biegali bez sensu a jednak w porównaniu do tego co było widoczne na lotnisku pół godziny czy godzinę temu coraz bardziej przypominało to rozbudowujący się punkt oporu. Wysoko nad głowami uspokajająco krążyły dwa krzyżyki myśliwców bombardujących.

Odległość ludzie i pojazdy Anatolija pokonały w parę chwil. Morvinovicz zdawał się tryskać humorem odkąd zgodził się ze Słowiańską Różyczką na takie rozwiązanie. Wydawał się mieć maniery urodzonego playboya i być wręcz stworzonym do udzielania wywiadów. Co przez całą drogę skwapliwie wykorzystywał. Trochę mu przeszło gdy zatrzymali się przed hangarem i jego ochroniarze musieli wziąć jego i dwójkę kobiet w ochronny kordon. I wtedy zaczęły się problemy.

- Job twoju mat... - sapnął cicho Rosjanin gdy weszli do środka i było już widać wnętrze hangaru. Teraz wszyscy mogli zobaczyć już Brownpoint 4. Kapsuła była na dachu tak jak pokazywała Obroża. Ale dokładniej to w dachu. Może silniki nie dały rady wyhamować, może dach był uszkodzony przy wcześniejszych walkach właściwie nie było to aż tak istotne. Istotne było to, że kapsuła częściowo utknęła w wyrwanym przez siebie mini kraterze w dachu i zawisła na wygiętych od uderzenia dźwigarach. Częściowo wystawała ponad dach, częściowo była zaplątana w te wszystkie kable, dźwigary i resztki dachu. Wyglądało tak jakby mogło spać na ziemię lada chwilę albo i mogło się tak chwiać i chwiać i nic. Ale w tej chwili był problem dostać się tam czy od strony dachu czy jakoś od spodu. A przecież trzeba było jakoś wypakować ten cały sprzęt z wnętrza kapsuły. - No nie... Nie mów, że spadnie mi na to cacko... - jęknął z rozgoryczeniem "gospodin" gdy podeszli bliżej i wśród ewidentnie uszkodzonych lataczy pod zawieszoną pod sufitem kapsułą stał jakiś wyglądający na pierwszy rzut oka cało.



- Zajmijcie się tym. Ja sprawdzę to cacko. Gula i Fiodor. - Rosjanin wydał polecenie zwalając beztrosko problem z kapsułą na resztę zespołu. Sam wziął ze sobą dwóch wspomnianych ochroniarzy dozbrojonych parchowym sprzętem z Brownpoint 3 i ruszył w kierunku zagrożonego zniszczeniem przez spadającą kapsułę latadełka.

Cytat:
Do sojuszniczych jednostek. OCP White Wave za 5 min.


Komunikator poinformował Parchy i pewnie resztę mundurowych o spodziewanym desancie kolejnych Parchów. Skoro mowa była o fali to pewnie więcej niż pojedynczej kapsule jak miało to miejsce do tej pory. Straty pierwszej "tęczowej" próbnej serii obecnie zbliżały się gdzieś do rzędu 90%.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; piwnica kościoła; 1350 m do CH Black 3

Czas: dzień 1; g 36:40; 80 + 60 min do CH Black 3





Black 2, 7 i 8




- Zbierają się. - słuchawki nieco zatrzeszczały głosem któregoś z Boltów.

- Dużo? - gliniarz który razem z wojskową sierżant zgłosili się na ochotnika do tej misji odpowiedział opanowanym choć spiętym głosem.

- Takie partie i kupy. - odpowiedział pilot latadełka.

- A dużo wam zostało zabawek? - Raptor zanim odpowiedział to zapytał.

- Z połowę. - przyznał pilot niezbyt wesołym głosem.

- To spokojnie, na razie panujemy nad sytuacją. Dajcie znać jak coś się zmieni. - porucznik policyjnej jednostki antyterrorystycznej podjął w końcu decyzję.

Choć obydwie kobiety z technicznymi Obrożami na szyi słyszały tą rozmowę to wydawała się pochodzić z całkiem innego świata. Tam, ze światła tropikalnego gorąca i słonecznej, lepkiej spiekoty pod zielonym niebem i przygniatającą go tarczą gazowego giganta i małym krążkiem prastarej gwiazdy wzbudzającej taki zachwyt u astronomów w całej Federacji. A one były "tutaj".

Te "tutaj" to była mroczna piwnica kościoła pełna... czegoś. Kojarzyło się najbardziej z jakimiś kłączami i roślinami. Ale ziemska flora chyba nie miała w swoim zestawie czegoś takiego. Światła latarek wydawały się nagle irytująco wąskie. Każdy krok robił się trudniejszy bo tych kłączy jak jakiś rozrosłych korzeni na podłodze, ścianach i suficie było z każdym krokiem więcej i więcej.

Powietrze było jakieś lepkie, gorące, chyba jeszcze bardziej duszące niż te na powierzchni. Jak w szklarni. Tylko bez światła słonecznego i szyb. W pomieszczeniu widać było resztki ludzkiej bytności. Meble, stoły, komputery, szafki... Wszystko przygniecione tym dziwnym, pulsującym zielskiem. A w połowie pomieszczenia było te najbardziej dziwne coś. Wielkie bulwy o kształcie gigantycznej cebuli. Na tyle duże by w środku pomieścić człowieka, nawet kilku, pewnie nawet ciężki pancerz wspomagany by tam wszedł. Tylko w świetle latarki były jakieś, takie błoniaste. Półprzejrzyste bo światło dawało radę wbić się kawałek pod wierzchnią warstwę. I sygnał z holofonu pochodził właśnie gdzieś z tamtej połowy zarośniętego i zrujnowanego pomieszczenia. Czyli trzeba było tam wejść głębiej.

Black 8 ubezpieczana przez Black 2 zbliżyła się do pierwszej bryły o kroplowatym kształcie. Sięgnęła po nóż a gdy sprawdziła dłonią twardość to okazało się, że to coś pokryte jest jakimś nieprzyjemnym, lepkim śluzem. Ale dało się ugnieść nawet ręką choć tylko na kilka centymetrów. Potem już gołą ręką się nie dało. Młoda, latynoska piromanka czuła się tutaj naprawdę nieswojo, zwłaszcza widząc jak saper podchodzi do tego czegoś. Sama złotooka też nie miała się z pyszna bo aż za dobrze wszystko tutaj krzyczało by dać dyla jak najprędzej. Te pojedyncze triplety i krótkie serie z góry też szarpały nerwy i nie dodawały otuchy. Widać xenos nie zrezygnowały i wciąż macały obronę ludzi próbując znaleźć słaby punkt. Udawało jej się jednak trzymać nerwy na wodzy. Jeszcze. I wtedy to usłyszała. Gdy była przy najbliższej bulwie.

Głos? Szept? Szloch? Płacz? Coś takiego albo bardzo podobnego. Gdy się wychyliła by zajrzeć w głąb tego zgrupowania tych dużych bulw dostrzegła to. Blade, ledowe światło. Wewnątrz jednej z tych kroplowatych brył. By tam dojść trzeba było przejść a raczej przecisnąć się między dwiema innymi bryłami. Przejść przez te korzenie czy czym te pnącza były które tutaj nie mając otwartej przestrzeni kłębiły się człowiekowi do kolan a w jednym miejscu gdzieś nawet do pasa.

Black 2 będąc z tyłu koleżanki też coś dostrzegła gdy ta weszła między najbliższe "krople". Wówczas czasem światło jej latarki padało od drugiej strony na te bryły. I w tym rozmazanym świetle mogła dostrzec wewnątrz tego czegoś coś... Jakiś kształt. Prawie nieruchomy. Jakoś w naturalny sposób kojarzący się z ludzkim. Zawieszony wewnątrz tego czegoś. Ale w takich urywkach gdy Black 8 oświetlała raczej sobie drogę i to na co patrzyła nie sposób było dostrzec więcej szczegółów w tym rozmazanym obrazie. Człowiek? Czy nie?

Cytat:
Do sojuszniczych jednostek. OCP White Wave za 5 min.


Komunikator poinformował Parchy i pewnie resztę mundurowych o spodziewanym desancie kolejnych Parchów. Skoro mowa była o fali to pewnie więcej niż pojedynczej kapsule jak miało to miejsce do tej pory. Straty pierwszej "tęczowej" próbnej serii obecnie zbliżały się gdzieś do rzędu 90%.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline