Głowę czającego się w mroku Estalijczyka chronił znaleziony skórzany czepiec, a przy boku pojawił się sztylet w nieco sfatygowanej pochwie zawieszonej na zdobycznym pasie. Reszta fantów (poza sakiewką zabitego, którą wepchnął za pazuchę) pozostała w obozowisku i czekała na zakończenie nocnej akcji, by podzielić pomiędzy towarzyszy.
Santiago usłyszał kogoś zmierzającego w jego kierunku. Nie będąc pewnym kto to, a nie chcąc przez pomyłkę postrzelić Berwina zatrzymał się i przygotował łuk do strzału. Postanowił wykonać kilka ostrożnych kroków, by zejść tamtemu z drogi i poczekać, aż nieznajomy zbliży się do obozowiska i jego sylwetka stanie się widoczna na tle ognia. Jeśli to Berwin, to w porządku - znał kompana już na tyle długo, żeby rozpoznać po ubiorze. Jeśli jednak to obcy, to przed strzałą w plecach uchroni go jedynie rozsądne poddanie się i stanie nieruchomo do czasu, aż zostanie spętany przez Elmera lub Wilhelma.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |