Pieniądze zabezpieczone, pozwiązywane sznurami i rzemieniami, opatulone pieczołowicie jak dzieciaczki jechały w wielki świat. I Dycha, opiekun ich przynależnej sobie części, jechał z nimi, zapalony, by teraz z takim finansowym zapleczem krajać sobie tego wielkiego świata grube pajdy.
Ale gdzie tam mógł by się chłopak nacieszyć zarobkiem - zawsze musiał się znaleźć jakiś wąwóz! A w wąwozie – nihil novi – oręż szczęka i pewnikiem pełno zbója.
Elbrett ściągnął lejce, wstrzymał konia i złapał wodze jadącego obok luźno podjezdka. Nie paląc się do szarży w nieznane obrócił jucznego zwierzaka w tył, a własnego wierzchowca w bok. Łuk, strzały - w pogotowiu i pozostało czekać, co ciekawego wyjedzie zza załomu. |