Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2018, 21:21   #271
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Plan opuszczenia kolonii Chulonów składał się z wielu etapów, i był dosyć skomplikowany. Gdyby zawiódł tylko 1 z owych trybików, całość sypnęłaby się dosyć mocno, a wszystko uległo sporym zawirowaniom. A jak to w życiu załogi Fenixa bywało, nigdy chyba nie mieli lekko… ale po kolei.


Głównym konikiem całego planu był Jimmi, i to on miał najwięcej na głowie. Jednak spisywał się wręcz perfekcyjnie w swej roli wielkiego sabotażysty. Sfałszowanie zamówienia potrzebnych gratów na statek, przesunięcie czasu realizacji owego zadania, stworzenie i wpuszczenie w system kolonii wirusa, wreszcie zlecenie “wymiany” czujnika w hangarze zajmowanym przez Fenixa. A w międzyczasie jeszcze pozbieranie swoich gratów i dotarcie do owego hagaru…

W tym czasie Vis i Bullit udali się do samej kolonii, by odwrócić od wszystkiego uwagę. Tym razem Darakanka buszowała po sieci Chulonów, wywołując kilka wirtualnych pożarów. A wszystko w trakcie małego jakby nigdy nic, siedząc sobie w jednej z ich kafejek przy gorącej czekoladzie. Pilnowana przez Doca uzbrojonego w niewykrywalny dla czujników pistolet, czekała na odpowiedni sygnał do działania.

Fenn siedzący w ładowni łajby odebrał przesyłkę. Kurier na małym wózku dostawczym zrobił nieco dziwną minę na widok opancerzonego i uzbrojonego mężczyzny, ale wystarczyło jedno zdanie, by w miarę rozwiać jego wątpliwości:
- Skoro kwituję ładunek, to jestem za niego odpowiedzialny, a więc i muszę go chronić, nie?

Bix uzbrojony jedynie we własne piąchy, z Nightfallem posiadającym również niewykrywalny pistolet, ruszyli na spotkanie z owym Jimmim, by przypilnować faktu dotarcia typka na Fenixa w całości, i bez żadnych problemów. Miejscowy jednak zadbał już o wszystko sam, i nikt jeszcze nic nie zwąchał nawet nosem, aby więc nie rzucać się w oczy (zwłaszcza samym widokiem “Młotka”), obaj załoganci zachowali bezpieczny odstęp od ochranianej osóbki, spokojnie zmierzającej do miejsca w którym znajdował się ich statek...

Becky w tym czasie czekała na mostku, gotowa by odpalić silniki i wynieść się stąd w cholerę. Towarzyszyła jej Rose, jednak tym razem już stanowczo nie było mowy o żadnym rozpraszaniu.

Prawie wszyscy byli skoncentrowani na całego, być może i nieco nerwowi. Etap planu za etapem, minuta po minucie, tik tak, tik tak, czekanie na właściwy moment… którym była informacja od Leeny, iż wraca z kolejnego spotkania z Chulonami.

Więc już.

Na mini-compie, przy gorącej czekoladzie, naciśnięto przycisk.

W cybernetycznym mózgu wydano polecenie rozpoczęcia.

W kolonii rozległy się alarmy przeciwpożarowe, a zdziwieni (i momentalnie wystraszeni) koloniści spojrzeli po sobie, po czym zapanował spory chaos. Biegający ludzie i nie-ludzie po korytarzach, skołowane komunikaty, nawoływania, a nawet krzyki. Vis i Bullit spokojnym krokiem ruszyli do hangaru...


Gdy nadszedł czas, na małym pilocie naciśnięto przycisk, a w miejscu zajmowanym przez wojskową corvettę rozległy się alarmy zagrożenia chemicznego, i zaczęły migać ostrzegawcze żółte lampy.

Jimmi wbiegł do hangaru, gdy wrota zaczęły się zamykać, by odciąć skażony teren. Bix i Night wbiegli, gdy wrota były już w połowie… a nigdzie nie było widać Leeny. Jeśli nadal znajdowała się w kolonii, wracając z rozmowy z Chulonami, nie zdąży na czas, zostanie odcięta od reszty, a wtedy dupa zimna.

- Leena wrota hangaru się zamykają, i spędzisz tu wakacje z ufokami! - Strzelec szybko nawiązał łączność z kapitan.
- To... je... jakoś... zablo...kujcie! - Odpowiedziała kobieta, chyba biegnąc.

Becky rozpoczęła uruchamianie Fenixa, czekając na rozwój wydarzeń.

Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, i to w ciągu ledwie 5 sekund. No ale Night miał przecież Młotka do pomocy. Olbrzym skoczył do zamykających się wrót, po czym zaparł, stęknął, jęknął, i wyglądało nawet jakby miał narobić w gacie z wybałuszonymi gałami, walcząc z maszynerią. Nie był jednak w stanie zatrzymać takiej kupy żelastwa, choć zwolnił całość dosyć mocno. To dało czas Nightfallowi, który skoczył do pobliskiego wózka widłowego, w którym na szczęście była karta uruchamiająca ustrojstwo. Nie widząc zaś innej możliwości, mężczyzna wjechał pojazdem pomiędzy zamykające się płyty.
- Bix!! Z drogi!! - Ryknął strzelec, pakując się na pozór widlakiem prosto w górę mięśni. I niby się udało, choć sam Bix warknął z bólu. Baletnicą bowiem nie był, do zręcznych również nie należał… wózek trzasnął go po nodze, i bolało jak szlag.

Wrota zablokowane małym pojazdem zatrzeszczały, zaiskrzyły, zgniotły go do połowy, jednak w końcu stanęły w miejscu. Wywołało to jednak całą masę kolejnych alarmów, informujących oczywiście o niesprawności, oraz o ewentualnym skażeniu dalszej części kolonii… (a co za tym szło, zamknięcie kolejnych drzwi w głąb kolonii, o czym jednak obaj załoganci nie wiedzieli, a co i tak odcięło drogę Leenie)

W tym czasie Jimmi dopadł statku, gdzie został przywitany przez Fenna, Darakankę i Doca… ten pierwszy jednak zezując na otoczenie, nie zawracał sobie głowy wrotami. Co innego bowiem przykuło jego uwagę. Szybkostrzelne działka wewnątrz samego hangaru poruszyły się, po czym skierowały lufy w ich stronę…

- Fuck - Powiedział sam do siebie Valarian, mocniej ściskając karabin. Lufy jednak zatoczyły koło, po czym zaczęły się obracać bez ładu i składu. A więc na szczęście nie były sprawne, inaczej byłoby naprawdę kiepsko, uf.

Jeden problem mniej, ale pojawił się kolejny. Leena przesłała meldunek, iż faktycznie, utknęła przed hangarem, przy mniejszych wrotach, które zostały zamknięte z powodu awarii większych… Doc spojrzał na Vis, Vis na niego, oboję kiwnęli sobie głowami, po czym pobiegli czym prędzej do miejsca, gdzie tkwił do połowy zgnieciony widlak.

Bullitowi nic, a nic nie podobał się fakt, iż dziewczyna wdrapała się w niewielki otwór, pokonała 10 metrów korytarzem, po czym dopadła do mniejszych drzwi, gdzie zaczęła grzebać w panelu sterowniczym.

Pilotka była gotowa ze statkiem, czekając tylko na sygnał do startu… i otworzenie wielgachnych wrót hangaru, czym zajął się Jimmi, podpinając pod odpowiedni panel zdalne sterowanie własnej kreacji. W ten sposób mógł z bezpiecznej ładowni Fenixa otworzyć drogę na zewnątrz, będąc z dala od trującej atmosfery planety, a jednocześnie i “na wszelki wypadek” znajdować się właśnie na owym odlatującym statku.

Vis poradziła sobie z zabezpieczeniami drzwi odcinającymi od wolności Leenę i…

Znowu.

Coś.

Zepsuła.

Drzwi, za którymi znajdowała się Kapitan, otwarły się jedynie ledwie, ledwie, kobieta była jednak w stanie się przez nie przecisnąć. Wszyscy więc po kilku dłuższych chwilach znaleźli się na pokładzie, hangar został otwarty, a Fenix na pełnym gazie opuścił kolonię Chulonów.

- Stacja badawcza K'Tada do Corvetty “Cucumaria”, Stacja badawcza K'Tada do Corvetty “Cucumaria”, dokonaliście nieautoryzowanego startu, proszę natychmiast wrócić, inaczej otworzymy ogień, powtarzam... - Chuloni wywoływali statek, Leena jednak jedynie przecząco pokręciła do Becky głową.
- Pełna moc, oko na radarze, i modlić się, żeby owy Jimmi serio im skutecznie namieszał w systemach obronnych.

Po 5 minutach nerwówki, nic nie pierdyknęło w łajbę, więc można było odetchnąć.

Fenix opuścił w końcu i atmosferę, a Kapitan podała nowy kurs. Komputer obliczał kolejny skok, statek oddalał się od planety Pohl, wszystko więc było w normie?

 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline