Co właściwie mogło zmienić postępowanie Wszewłada? Pozostali schwytali dwóch spośród zgrai zwyrodnialców. Jeden zwykły kmieć więcej - cóż w ogóle mógł on wiedzieć? Jeśli jednak takich jak on było więcej, nie można pozwolić mu uciec.
Ale wyskoczyć i złapać raczej nie dałoby rady. Nie wiadomo, czy starczyłoby Wszewładowi sił na zaciągnięcie ostatniego z dzieciobójców do osady. Raczej by go spłoszył. Należało działać inaczej. Wszewład, najciszej jak mógł, zbliżył się, pozostając w ukryciu. Jeśli kmieć by próbował uciec, Wszewładowi łatwiej byłoby go złapać. Jednak nie mógł podejść za blisko. Trzeba było nakłonić tego człowieka, by samodzielnie poszedł do wioski.
-Zostań i ani pierstem dźwignij! Nie ujdziesz, ducha wyzioniesz. Las ciebie przepadnie. Przeto do sioła nazad idź. Tobie podobni osąd wydadzą, na to coś sprawił. Tutaj - jeno śmierć.
Przemówił, niby w imieniu lasu. Gęstwiny kryjącej w sobie tajemnice nieznane nawet temu, co pozornie dużo wiedział, prawdziwie całe niemal życie spędzając poza ludzkimi osadami. Co z tego miało wyniknąć - nie tylko od niego samego zależało.