Roel osłupiał kiedy został zignorowany przez grupę mężczyzn. Już chciał ruszyć za nimi w pościg, lecz rozproszył go widok ciał w pobliskiej uliczce. Zdążył już wyrobić w sobie nawyk, który nie pozwalał mu zignorować porzuconych zwłok, do kogokolwiek by nie należały. W prawdzie gdyby nie fakt, że ta chwila zawahania pozwoliła oddalić się grupie na tyle, że nie było już szans ich dojść, to z pewnością ruszył by za nimi. Zerwał się nawet w ich kierunku, ale wystarczył ledwo krok, by zdał sobie sprawę, że nie jest dość szybki. Powiódł jedynie za nimi, aż zniknęli za szarymi ścianami opuszczonych domostw. - Przepraszam. - wyszeptał i ruszył do uliczki, gdzie zauważył zwłoki. Ostrożnie przykucnął nad ciałami i nim je dotknął polecił ich dusze Morrowi w krótkiej, ale szczerej modlitwie. Gdy ją zakończył przystąpił do oględzin. Dość już miał tego błądzenia po omacku.
Za priorytet obrał sobie zdobycie jakichkolwiek informacji, gdyż od kiedy w mieście pojawiły się pierwsze symptomy zarazy czół się, jak gigantyczna, czarna mucha szarpiąca się bez celu w pajęczej sieci. Sprawy przybierały coraz gorszy obrót, a on nic do tej pory nie zrobił. W ręcz przeciwnie - miał wrażenie, że z każdą chwilą pogarsza swoją sytuację. |