Gustaw patrzył to na chłopca to na dziadka. Z początku jego chęć załatwienia sprawy była wielka i nie chciał przyjąć odmowy. Jednak słysząc, że ojciec malca i syn starca na murach siedzi zacisnął zęby i odpuścił. Może by dał jakieś pieniądze, ale wszystkiego się pozbył. To co zostało to wolał pozostawić jakby co.
- Że Twój tatko w obronie staje nie będę więcej nalegał. Niech Sigmar będzie z wami i z waszym bohaterskim krewniakiem.- Powiedział i kręcąc głową wrócił do garnizonu.
***
Baron wszedł na dziedziniec garnizonu informując wcześniej, że już jest gońca, który miał utrzymać łączność Detlefa z Gustawem. Spojrzał na mury gdzie żołnierze odpierali atak i dało się zauważyć, że brak im porządnego przywódcy.
~ To idiotyzm bym siedział jak oni walczą i to jak dupy wołowe.~ Zagryzł zęby i odwrócił się do sygnalisty i gońca.
- Idę na mury!- Oznajmił głosem nie rozumiejącym sprzeciwu.
Baron zamierzał dołączyć do walk na północnym odcinku umocnień. Sprawa warsztatu i zakupów musi poczekać do końca szturmu. Warsztat i zapasy mogą być nie potrzebne jak wróg przekroczy linię obrony. Gustaw był żołnierzem a nie handlarzem i jedyne miejsce gdzie czuł się dobrze było pole bitwy.
No wyjątkiem były salony dworskie i książęce. Na myśl lekko rozpogodził się sierżant i sprawdziwszy czy wszystko jest na miejscu z mieczem i tarczą ruszył na mury.