15-03-2018, 20:07
|
#45 |
| To był jeden z wielu lekkomyślnych pomysłów Willibalda Goodbody'ego. Być może miał on przejść do historii jako ten najbardziej lekkomyślny i głupi, choć tego wcale się nie spodziewał. Bo skoro Hildiemu najwidoczniej nic się nie stało - w końcu nie słyszał jego przeraźliwych krzyków - to i jemu musiało się udać! A może wcale tam nie było żadnych trolli?
Niestety, trolle były i kiedy tylko go spostrzegły, Willie od razu pożałował swojej lojalności wobec przyjaciela. Bo Hildiego nigdzie nie widział, ale za to miał na karku wściekłe i głodne potwory.
Nie czekał zbyt długo, puścił się biegiem w drogę powrotną, jakby go sama kostucha goniła - cóż, właściwie to tak właśnie było.
Z duszą na ramieniu, gnał przed siebie ile sił w nogach i już prawie, prawie udało mu się uciec, kiedy na coś chwyciło go za nogę. Zmroziło go na moment, ale nie zwlekał i zaczął się wić jak ryba wyciągnięta z wody. Jaką radość poczuł, kiedy udało mu się wyswobodzić z uścisku. Zaczął się rozpaczliwie czołgać w stronę wyjścia, ale nie zdążył, bo troll znowu chwycił go za nogę.
Skrzywił się, kiedy poczuł smród z paszczy potwora. Już sam ten zapach potrafił zabić. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo był w pułapce i musiał szybko coś wymyślić. Próbował się wyswobodzić, szarpiąc nogą, ale tylko pogarszał sytuację i zaostrzał apetyt trolla.
- Niech to szlag - zaklął pod nosem, wciąż wierzgając się na wszystkie strony. Wtedy przypomniał sobie, że przecież zabrał ze sobą w podróż podręczny nożyk.
Od razu zaczął gorączkowo przeszukiwać jedną ręką wszystkie kieszenie aż w końcu poczuł rękojeść nożyka. Chwycił mocno i zaczął bezlitośnie wbijać w okropne łapsko trzymające jego kostkę z nadzieją, że te ukłucia pozwolą mu się wydostać z pułapki. |
| |