05-03-2018, 23:29 | #41 |
Reputacja: 1 | Myrtel spojrzał z lekkim powątpiewaniem na krasnoluda, kawałek polerowanej blachy lub szkła naprawdę miał im pomóc w pokonaniu trolli? Lustro wydawało się być dobrym narzędziem by każdy porządnemu hobbitowi dobrać nowe spodnie i kubrak na długo oczekiwane przyjęcie z suto nastawionym stołem, ale nie po to by zamienić w kamień - ten pomysł wydawał się jej całkiem niedorzeczny. Myrtel popatrzył uważnie po towarzyszach i zwróciła się do krasnoluda z szczerym zapytaniem. -Nie jestem pewna czy ten pomysł zadziała, chyba że byśmy mieli naprawdę duże lustro lub po prostu dużo szczęścia.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
08-03-2018, 19:36 | #42 |
Reputacja: 1 | Willie poklepał Hildiego w ramię, kiedy ten wyciągnął najkrótszy patyk. Co za ironia losu! Pomysłodawca sam ucierpiał na swoim genialnym pomyśle. |
09-03-2018, 12:43 | #43 |
Reputacja: 1 | Pomimo zastrzeżeń Mirt Gimbrin wziął się za rozpakowywanie zwierciadeł. Nie były one bardzo duże. Miały wymiary łokieć krasnoludzki na dwa i co od razu zauważyli były znakomitej jakości. Wykonane z przezroczystego szkła, posrebrzane z jednej strony, w ramach z orzechowego drewna. - Nie drogi Madocu. – zwrócił się krasnolud do Hornblowera – Nie miałem okazji sprawdzić tej metody, ale jestem gotów podjąć to ryzyko. Z waszą pomocą przeprowadzimy doświadczenie, które być może będzie przełomowe w walce z tymi bestiami. Gimbrin ostrożnie wręczył każdemu po zwierciadle. Polecając Dodericowi, by ustawił się przy wejściu do jaskini i „łapał zajączka”, drugi stanął Jon ze swoim zwierciadłem odbijając promienie dalej i przy okazji oświetlając im drogę, kolejną osobą w tej świetlnej układance była Mirt. Korytarz był z grubsza prosty, jednak długi i opadający w dół, i gdyby nie lustra znaleźliby się już w kompletnych ciemnościach. Dotarli do zakrętu, przy którym stanął Madoc. Dalej samotnie ruszył Gimbrin. Smród z jaskini wiercił w nosie Hornblowera, ale dzielnie trzymał zwierciadło świadom, iż jest częścią łańcucha światła. ***** Tymczasem Hildi nieświadom działań swoich towarzyszy postanowił przekraść się do korytarza po lewo. W tym celu musiał przekraść się za plecami trolla. Był mniej więcej w połowie drogi, gdy od przejścia do którego zmierzał zaczęła bić niewielka poświata, zupełnie, jakby słońce nieśmiało próbowało się dostać do środka. Usłyszał także szelest kroków spotęgowany przez ściany jaskini. Niestety nie tylko on. Troll zaniepokojony hałasem odwrócił się i od razu dostrzegł hobbita. Z szybkością niepokojącą u tak dużego stworzenia zerwał się na nogi i skoczył w stronę Hildiego. Hobbit nie marnując czasu rzucił się do wyjścia. Troll jednak wykorzystując swoją przewagę wzrostu i zasięgu ramion bez większego trudu pochwycił hobbita nim ten zdążył zrobić trzy kroki. Chwycił nieszczęśnika za prawą nogę i dyndającego głową w dół podniósł do góry rechocząc obrzydliwie. - He, he, he … patrzajta chopaki com złapał. Co tu robisz kurduplu? Jakżeś się tu dostał? Gadaj bo ci flaki wytrzęsę. – zagroził potrząsając Hildim tak, że temu aż zadzwoniły zęby, a w głowie się zakręcił. Nie wiadomo jakby się to skończyło dla dzielnego niziołka, gdyby właśnie w tym momencie zza załomu nie wyszedł Gimbrin dzierżący w dłoniach zwierciadło. Słoneczny zajączek rozświetlił ponure wnętrze jaskini, a krasnolud omiatając nim otoczenie skierował promienie na głowę trolla trzymającego Hildiego. Troll wrzasnął i to tak, że kamyki posypały się ze stropu jaskini. Puścił Hildiego, który boleśnie upadł na dno jaskini po czym zasłonił łapskami oczy. Wył jakby ktoś mu wraził rozgrzane szpile w ślepia. - Słońce! – wykrzyknął – Słońce! Na ten wrzask zerwały się pozostałe dwie bestie. Gimbrin nie próżnował omiatając je światłem odbitym ze zwierciadła. Trolle wpadły w panikę. Ruszając w różnych kierunkach zderzyły się z sobą, jeden się przewrócił wprost na ognisko rozsypując żar, ten który utrzymał się na nogach niemal na czworaka popędził do korytarza prowadzącego do jeziorka. Wrzeszcząc ze strachu. Drugi troll nie bacząc na ogień zerwał się i pognał za kolegą. Tymczasem oślepiony troll po omacku rzucił się do ucieczki. Wpadł na ścianę i odbił się od niej. Przetoczył się i wpadł w korytarz po prawo. Przez chwilę w jaskini był tylko Gimbrin i potłuczony Hildi, gdy z tajemniczego korytarza rozległo się głuche uderzenie, potem następne, a później wysoki, pełen strachu dziewczęcy pisk. Nagle zrobiło się ciemniej, a po chwili do pieczary wpadł Jon. Zdezorientowany rozejrzał się wkoło. Pisk przeszedł w spazmatyczny krzyk. - Meg! – krzyknął niziołek i nie zważając na nic rzucił się do korytarza, z którego słychać było dziewczęcy krzyk. ***** Chwilę przedtem w innej części jaskini Willi przebył tą samą drogę co Hildi. Z pewnym zastrzeżeniem, bo miał o wiele łatwiej wiedząc, iż drogę tą pokonał wcześniej jego przyjaciel. Odważniej sobie poczynając znalazł się dość szybko w jeziorku i właśnie miał wychodzić na brzeg zaniepokojony hałasami jakie słyszał, gdy do jaskini z krzykiem wpadły dwa pokaźne trolle. Przez chwilę cała trójka patrzyła w osłupieniu na siebie. Jednak gdy minęły dwa uderzenia hobbiciego serca Willi zawrócił i rzucił się do ucieczki. Usłyszał za sobą: - Łapaj go Oli! Łapaj kurdupla! Nie marnując czasu Willi w pośpiechu wcisnął się w korytarz podążając powrotną drogą. Nie był jednak dość szybki. Poczuł na swojej stopie uchwyt twardych łapsk trolla. Miał jednak dużo szczęścia. Jego noga była wilgotna, śliska i hobbit wyślizgnął się z trollowego uścisku. Wcisnął się wyżej w wąskie przejście, a troll za nim. Willi poczuł jak włosy stają mu dęba, gdy troll ponownie chwycił go za kostkę, tym razem mocno, pewnie. Zrozpaczony spojrzał w dół. W mroku ledwo widział zarys łapy trolla i jego ledwo się świecące oczy. Troll stęknął. Zatrzymał się. Jeszcze raz stęknął próbując wycofać się ze zdobyczą i … nic. Próbował zgiąć łapę. Ale nie mógł. Było za wąsko. Sapnął. Z gęby leciał mu taki smród, jakby nie tylko on, ale wszyscy jego przodkowie od zarania świata nie myli zębów, co akurat mogło być wielce prawdopodobne. Szarpnął ciałem, ale to nic nie dało. Troll nie mógł się cofnąć. Nadal jednak trzymał nogę Williego i nie wyglądało na to, by chciał ją puścić. |
14-03-2018, 15:49 | #44 |
Administrator Reputacja: 1 | Ze zwierciadłem w dłoni (i duszą na ramieniu) Madoc wkroczył w głąb korytarza. Oczywiście tak jak każdy bawił się kiedyś w puszczanie słonecznych zajączków, ale co innego świecić po oczach kolegom, a co innego brać udział w polowaniu na trolle... Na dodatek przy braku wiary w zastosowaną metodę. Jedyną (niewielką zresztą) pociechą było to, że w razie niepowodzenia pomysłodawca jako pierwszy trafi w łapska, a potem do kociołka trolli. Złapał przesłany promień, posłał go dalej, w stronę krasnoluda. Teraz pozostawało czekać. Dobiegające z jaskini wrzaski świadczyły o tym, że eksperymentalna metoda przyniosła pozytywny efekt. Przynajmniej częściowo. Zamienione w kamień trolle nie krzyczałyby... Ale nie tylko one się wydzierały. Dziewczęcego pisku nie dałoby się pomylić z niczym innym. Ale to nie znaczyło, że należało dać się ponieść emocjom... - Jon, tu głupcze! - wrzasnął Madoc. Przez głupi postępek chłopaka stracili jedyną skuteczną broń przeciwko trollom. - Zabieraj ją i uciekamy! Nie czekając na efekt swego wezwania ruszył w stronę wyjścia z jaskini. Gdyby stanął na miejscu Jona, dałoby się odtworzyć, częściowo, antytrollowy oręż i można by powstrzymać potwory przed wejściem w korytarz. |
15-03-2018, 20:07 | #45 |
Reputacja: 1 | To był jeden z wielu lekkomyślnych pomysłów Willibalda Goodbody'ego. Być może miał on przejść do historii jako ten najbardziej lekkomyślny i głupi, choć tego wcale się nie spodziewał. Bo skoro Hildiemu najwidoczniej nic się nie stało - w końcu nie słyszał jego przeraźliwych krzyków - to i jemu musiało się udać! A może wcale tam nie było żadnych trolli? |
15-03-2018, 20:09 | #46 |
Reputacja: 1 | Myrtel krzyknęła, widząc jak Jon ruszył biegiem w stronę trollowej jaskini. -Stój, stój - tak jej nie uratujesz! Ten hobbit był totalny głupcem, trolle uciekły w głąb jaskini - a teraz cały plan posypał się jak domek z karta przez jedną nierozważną decyzję młodego hobbita. Myrtel starała się tak ustawić lustro by jakoś zastąpić Jona, nic więcej jej nie przychodziło do głowy.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
16-03-2018, 10:16 | #47 |
Reputacja: 1 | Nożyk jakkolwiek ostry nie był bronią, która by zrobiła na trollu wrażenie. Pomimo tego, że Willie kuł łapsko potwora ostrze nie było w stanie przebić twardej skóry bestii. Co gorsza widząc furię hobbita troll ścisnął mocniej kostkę nieszczęśnika. Willie krzyknął z bólu i w ostatnim desperackim odruchu pomagając sobie obiema rękoma uderzył z całych sił nożykiem w nadgarstek bestii. Ostrze wreszcie przebiło zrogowaciałą skórę i całe zagłębiło się w ciele. Troll wrzasnął tak, że Williemu aż zadzwoniło w uszach, jednak zwolnił uścisk i hobbit mógł wyszarpnąć obolałą kostkę. W pośpiechu dusząc się od trollowego smrodu, ogłuszony jego wrzaskiem, raniąc ręce o ostre skały Willie wydobył się przez wąskie przejście na zewnątrz. Omal się nie rozpłakał widząc znów niebieskie niebo i las ustrojony w barwy jesieni. Zapach opadłych liści i leśnego runa zdał mu się najpiękniejszy na świecie. Był bezpieczny. W uszach ciągle mu dzwoniło, gdy ostrożnie rozmasowywał obolałą kostkę. Na szczęście kości nie były uszkodzone. Mógł kulejąc chodzić, lecz bieganie było poza jego możliwościami. Przynajmniej na razie. ***** Nierozważny postępek Jona mógł wszystkim przynieść zgubę. Chłopak nie bacząc na niebezpieczeństwo pognał na ratunek siostrze pozbawiając ich atutu jakim były promienie słoneczne. Madoc i Mirt nie stracili jednak głowy. Dziewczyna oparł swoje zwierciadło o ścianę jaskini tak nim manewrując, by nie stracić promieni słonecznych. Madoc w tym samym czasie to samo zrobił ze zwierciadłem Jona i swoim. Nawet Gimbrin widząc skuteczność tej metody ustawił swoje tak, by promienie słoneczne padały na korytarz, w którym zniknęły dwa trolle. Jedynie Doderic pozostał na swoim posterunku, jako ten pierwszy z ciągu światła. Mirt jakkolwiek zadowolona ze swego pomysłu zdawała sobie sprawę i najmniejsze osunięcie któregoś z ustawionych zwierciadeł może przerwać przepływ promieni. Odzyskali swobodę ruchów w samą porę, bo po chwili dobiegło ich wołanie Jona: - Pomocy! Ratunku! Nie mogę jej wyciągnąć! – wołanie nie było rozpaczliwe, jak u kogoś komu zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo. Była to raczej prośba o pomoc. W tle słychać było szlochającą Meg. Gimbrin wyciągnął zza pasa toporek i rzucił krótko: - Ja tu zostanę. Przypilnuję zwierciadeł, a jak któryś tu wlezie, to pozna jak smakuje moje żelazo. Powiedział z uporem i zaciętością swej rasy. Korytarz w którym zniknął Jon nie był długi. Jednakże ze stropu wystawał głaz. Wprawdzie był na takiej wysokości, że hobbitom nie robiło to żadnej różnicy, jednak nieuważny troll mógł sobie o niego rozbić głowę i to właśnie przytrafiło się oślepionej promieniami słonecznymi bestii. Korytarz bowiem kończył się sporą pieczarą pośrodku której znajdował się głęboki na jakieś cztery jardy dół. W dole tym leżał bez ruchu troll. Jego łeb był dziwnie przekrzywiony, a jedno widoczne oko było otwarte i nieruchome. W pobliżu jego łba siedziała hobbitka i szlochała zakrywając twarz w dłoniach. Przy krawędzi dołu kręcił się Jon. Próbował uspokoić siostrę i przemawiał do nie czule. Pieczara stanowiła nie tylko więzienie dla jeńców trolli, ale spełniała także rolę ich spiżarni i składzika. We wnękach ścian można było dostrzec wiszącą na linie połowę oprawionej krowy. Baryłki ustawione pionowo skrywały w swym wnętrzu piwo, wino, a jedna nawet śliwkową marmoladę. Wszędzie walały się też kości i czaszki, i to nie tylko zwierzęce. Resztki ubrań i wyposażenia nieszczęśników, którzy mieli pecha wpaść w łapska trolli walały się po pieczarze bez ładu i składu. Tu rozdarta torba, tam jakaś błyszcząca srebrem moneta. Jakiś zbutwiały but, kawałek liny, przerdzewiały miecz, sztylet, topór bez styliska, pogięty chełm, rozdarta kolczuga. Wsród całej masy śmiecia można było dostrzec jednak kilka ciekawych rzeczy. Wśród kłębowiska szmat zwracała uwagę wełniana czapka, miękka i sucha pomimo panującej w jaskini wilgoci. Wyglądała jak nowa. W pobliżu niej leżał też szal puszysty i ciepły, który także nie nosił na sobie znamion zużycia Nie tylko to, wśród przeróżnego żelastwa w większości przerdzewiałego można było znaleźć broń, która jakkolwiek brudna i zaniedbana wydawała się kompletna. Była to krasnoludzka kusza na kule. Rzadki wynalazek w dodatku rozmiarami na tyle nieduża, iż mógłby ją obsługiwać hobbit. Nie trzeba było długo szukać, by odnaleźć skórzany mieszek z kulami. Trzy z nich były czerwone, dwie niebieskie, a jedna zielona. Jednak najwięcej, bo dwadzieścia było zwykłych, żelaznych. Skarby trollowe na tym się nie kończyły. Z kosztowności można było znaleźć kopę miedziaków, tuzin srebrnych monet, pięć złotych, a także srebrny pierścień elfiej roboty z perłą. Jednak najpiękniejszym z kosztowności był bez wątpienia piękny złoty pierścień. Nie miał on żadnych grawerowań. Rozmiarami jednak zdawał się pasować na palec dużego człowieka. Był w swej gładkości bez najmniejszej skazy. Prawdziwy skarb. |
16-03-2018, 12:01 | #48 |
Administrator Reputacja: 1 | Madoc rozejrzał się dokoła, w poszukiwaniu osoby, do której była skierowana propozycja Gimbrina, jednak nie zauważył nikogo... A to znaczyło, że będzie musiał sam iść i sprawdzić, co takiego się stało, gdzie utknęła uwalniana dziewczyna. Wnet okazało się, że Meg nie wlazła w jakąś zbyt wąską szczelinę, a po prost u znalazła się w zbyt głębokim dole, w towarzystwie nieżyjącego na szczęście trolla, który leżał nieruchomo z rozwaloną głową. Cztery jardy to nieco za dużo, by podać rękę i wyciągnąć dziewczynę. A nawet gdyby Jon wskoczył do środka, a Mag weszła mu na ramiona, to i tak potem byłby problem z wydostaniem chłopaka. - Mirt, przynieś linę! - zawołał Madoc, a sam zaczął myszkować wśród zgromadzonego tutaj dobytku, mając nadzieję, że między tyloma rupieciami znajdzie się i kawałek dość długiego powroza. A przy okazji zgarnął nieco walającego się tu i ówdzie dobytku. Nie pogardził nawet miedziakami (w myśl zasady, iż pieniądz to pieniądz), przeznaczając znalezione srebro i złoto do podziału między wszystkich. Schował za pazuchę czapkę i szalik, do sakiewki wrzucił srebrny pierścień, a złoty włożył na kciuk. Tylko tam pasował... Nie znaczyło to bynajmniej, że chciał go sobie przywłaszczyć, ale miał zamiar się nacieszyć zdobyczą. Przynajmniej przez jakiś czas. Na bok też odłożył kuszę. Dla niego była trochę za duża, ale był pewien, że Gimbrin ucieszy się z tej broni. I że zdołają odkryć, dlaczego niektóre kulki są innego koloru. Kawałek liny zauważy dopiero na samym końcu. - Chodź, sprawdzimy, czy wytrzyma - zaproponował Jonowi, wiążąc supły na końcach liny. Ostatnio edytowane przez Kerm : 16-03-2018 o 12:04. |
21-03-2018, 08:55 | #49 |
Reputacja: 1 | Bolało go całe ciało, chciał jak najszybciej wyjść z tej jaskini. Nie zależało mu na skarbach, jakie znaleźli przy trollach, a i szczerze powiedziawszy, przestał się tak strasznie przejmować losem biednej hobbitki. Chciał tylko wsiąść na swojego kucyka i ruszyć dalej, zapominając o całej sprawie. Gdy Madoc przymierzał pierścienie, jedyną rzeczą, która Hildiemu wydawała się pożyteczna, była wełniana czapka, którą wziął sobie ze sterty innych rzeczy. Jakby nagle zrobiło się zimno, prędzej ogrzeje się tym, niż pierścieniami, a z kuszy i tak nie potrafiłby strzelać. Pomysł z liną wydawał się jedyną słuszną opcją w tej sytuacji. Hildi postanowił jednak trzymać się odpowiednio z tyłu. Dość już miał heroicznych działań jak na jeden dzień. Miał nadzieję, że inni hobbici wyręczą go tym razem. |
21-03-2018, 22:54 | #50 |
Reputacja: 1 |
|