Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2018, 20:35   #146
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

- Jaki… akt… cię teraz interesuje? - mruczał zaczepnie mag, rozkoszując się prężącym pod jego palcami ciałem kobiety.
- Od rzeźb… preferuję pierwowzory, one są prawdziwą sztuką - wyjaśniła swój punkt widzenia kurtyzana, coraz bardziej poddając się pieszczącym ją dłoniom. - I nie potrzebuję niczyjego aktu… by móc porównać i ocenić twój - skwitowała zgryźliwie. - Pytanie brzmi, czy jesteś gotów usłyszeć mój werdykt…
Wolną ręką zsunęła stanik sukienki uwalniając swój frywolny biuścik o czekoladowych szczytach. Nie chciała ich kryć, ani przed wzrokiem, ani przed dotykiem ukochanego.
- Bądź dla mnie delikatny… nie uleczyłam się rano… bo chciałam, chciałam czuć cię przez resztę dnia, gdy byliśmy w rozłące - przyznała cicho, zawstydzona tym wyznaniem.
- Dobrze… będę… - szeptał cicho mężczyzna, liżąc czule szyję swojej kusicielki i zsuwając dłonią suknię w dół, na jej biodra. Palce czule pieściły to uwolnione piersi, to sprężysty brzuch jakby nie mogły się zdecydować co najpierw.
- Płaszcz rozścielę na trawie, tylko… - rzekł zakłopotanym głosem, a tawaif w mig pojęła jego rozterki. Musiałby wszak uwolnić jej ciało od swojego dotyku, a nie miał na to ochoty.
- Najpierw jedna ręka, potem druga - poleciła “fachowo” Sundari, samej nie chcąc rezygnować z tej bliskości między nimi.
Wprawdzie i bez płaszcza by się obyli, ale bardka uważała ten drobny gest za uroczy… plus oczywiście, świadomość, że czarownik będzie później nosił go wraz z jej zapachem, była wyjątkowo podniecająca.
Jarvis z niechęcią odsunął się od partnerki, odrywając dłonie od jej złotej skóry. Po czym zaczął odpinać płaszcz, by rozłożyć go na trawie przed dziewczyną, niczym prowizoryczne łoże.

“Ale on jest głupiii!!! Starcze nie śpij!” Deewani była znowu w paskudnym humorze. “Mówisz temu co ma robić, a to ciele i tak robi po swojemu! Powiedziałam nie śpij!”
Pac, pac, pac.
Drobna rączka obijała się o czoło gada, aż ten nie otworzył ślepia. Chłopczyca od razu wtedy straciła zainteresowanie swoim kompanem na dnie duszy i zaczęła grzebać w kieszeniach szarawarów w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego skarbu.
~ A co mnie obchodzą rytuały godowe ludzi ~ stwierdził leniwie smok.

Chaaya uśmiechnęła się tylko w roztkliwieniu. Dygnęła jak grzeczna dama w podzięce za szarmanckie potraktowanie przez swojego panicza i nawet jej nagi biust nie mógł odebrać jej gracji i szlachetności tego gestu.
Tawaif bardzo chciała uklęknąć i rozpiąć spodnie przywoływacza. Jednak nie miała zamiaru psuć mu wizji, bo widać było, że miał wobec ich spotkania pewne zamierzenia. Postanowiła więc najpierw je spolegliwie spełnić, ale bynajmniej nie pozostając bierną.
Kobieta podeszła do kochanka i kładąc dłonie na jego pasie, rozpięła go, spoglądając w dół w chwili pełnej ciszy i napięcia. Jednak nie opuściła mężczyźnie spodni, ani nie uwolniła jego żądzy z bielizny. Przesunęła palcami po brzuchu, rozpinając kolejne guziki jego kamizelki i koszuli, by odkryć bladą skórę naznaczoną drobnymi siniaczkami.
Przybliżyła się jeszcze bliżej, obejmując Jarvisa za plecami i opierając nagimi piersiami o odkryty tors, całowała delikatnie linię obojczyków.
Nie za długo… tylko trochę, bo gdy tylko poczuła silniejszy ruch partnera, od razu mu uległa, postępując tak jak chciał.

Wyczuła jego drżące palce na swoich pośladkach, potem wspinające się po jej plecach. Powoli i niepewnie, jakby nie potrafił się zdecydować… Pragnął tak wiele i to na raz, że te sprzeczne potrzeby utrudniały mu zaplanowanie czegokolwiek. W końcu jednak dłonie maga oparły się na jej ramionach delikatnie napierając, by osunęła się w dół.
Kamala uklękła, kładąc ręce na biodrach czarownika i spojrzała na niego z dołu z drapieżnym uśmieszkiem na ustach.
~ Czyli jednak doczekam się męskiego aktu w parku… ~ Zaśmiała się trzpiotnie, systematycznie zsuwając wierzchnie odzienie kochanka.
~ Kobiecego aktu też… tyle, że to ty będziesz wtedy żywym dziełem sztuki ~ odparł cicho i czule jej kompan, głaszcząc delikatnie palcami po włosach kochanki.
A odsłonięty pomniczek, był satysfakcjonującym widokiem, tym bardziej, że owa rzeźba była dziełem palców Dholianki, jak i efektem stroju jaki założyła.
Dziewczyna chwyciła zębami za elastyczną górę bokserek i zaczęła je delikatnie zsuwać, pomagając sobie z tyłu palcami na pośladkach stojącego.
Męskość Jeźdźca zatopiła się w puszystych włosach, po czym powoli przesunęła czubkiem ostrza po szyi i policzku kobiety, zanim nie wyprostowała się dumnie nad jej twarzą.
~ Tego akurat nie zobaczę i aktualnie wcale nie żałuję ~ stwierdziła poprzez telepatię, przywierając językiem do rodowych klejnotów przywoływacza, by ciągłym i delikatnym ruchem zjechać na trzon, a z niego po całej długości “małego” Jarviska.
~ Jesteś prześliczna Kamalo… zjawiskowa jak zachód słońca ~ szeptał w myślach mężczyzna, poddając się tańcowi jej języka. Pożądanie w nim rosło, czego miała świadomość, ale dotyk jego dłoni na jej głowie był bardziej czuły niż władczy.
Kurtyzana uśmiechnęła się tylko, biorąc do ręki przyrodzenie, by językiem i ustami bawić się na samym jego szczycie, drażniąc przyjemnie zmysły ukochanego. Wolna dłoń złapała za pośladek, co by udaremnić potencjalne pole do ucieczki.
A gdy magik stał się już nieznośnie twardy w jej cieplutkich palcach, przyjęła go do siebie, obejmując wargami, jak najsmaczniejszy deser.
Słodka rurka z kremem…
Czarownik potulnie nie przeszkadzał tej konsumpcji, pieszcząc ją jedynie powolnymi ruchami dłoni i nie przeszkadzając w zabawie. Był całkowicie pod jej władzą, a głośny oddech i coraz trudniejsze do zduszenia jęki, dowodem jej nieuchronnego zwycięstwa.
Sundari żwawo pracowała głową, zanim nie poczuła preludium spełnienia Smoczego Jeźdźca, wtedy zwolniła nieco tempa, by jeszcze chwilę się porozkoszować… a może potorturować?
W pewnym momencie zachichotała beztrosko, odchylając się nieco do tyłu i otwierając szeroko wargi, wysunęła lubieżnie język. Do pieszczoty dołączyła dłoń, która doprowadziła mężczyznę do eksplozji prosto w roześmiane usta tancerki.

Jarvis z cichym jękiem i wyraźną wybuchową fanfarą oddał swój trybut złaknionej go umiłowanej. Przyglądał się z czułością temu jakże perwersyjnemu widokowi.
- Kamalo… rozbierz się całkiem i połóż się, abym mógł cię wielbić… i tobą rozkoszować - wyszeptał z trudem łapiąc oddech, po gwałtownym szczytowaniu.
Ta sięgnęła do zrolowanych na jej plecach zapięć sukni, odpięła je, po czym zsunęła szatę przez pupę do kolan. Następnie usiadła i wyciągając nogi przed siebie zdarła z siebie ciężki materiał, pozostając jedynie w fikuśnych majteczkach o fioletowym kolorze.
Odrzuciwszy niedbale kreację na trawę, rozłożyła się wygodnie na przyszykowanym płaszczu, układając ręce wysoko za głową, by opuszkami muskać ździebełka murawy i porastających ją drobnych kwiatków.

Przywoływacz uśmiechnął się czule wodząc spojrzeniem po nagiej dziewczynie.
- Śliczna - mruknął i położył się na boku obok niej. Ustami przylgnął do jej ust w pocałunku czułym z początku, który szybko zmienił się w namiętną pieszczotę. Podobną namiętnością obdarzył piersi bardki, wodząc i ugniatając je dłonią. Delikatnie i ostrożnie… by okazać swe uczucie i spełnić jej kaprys. Wszak nie chciał jej sprawić nawet cienia bólu.
- Nie gadaj… całuj, ciągle, bez ustanku - wystosowała swe żądania podczas chwili oddechu Chaaya, nadstawiając swoją szyję i dekolt pod wielbienie. Czarownik miał teraz okazję pobawić się sam na sam z jej ciałem tak jak miał na to ochotę.
Mag więc spełnił jej kaprys. Jego usta muskały jej szyję, obojczyki, piersi. Wodził po nich czubkiem języka niczym malarz pędzlem. Dłoń mężczyzny ześlizgnęła się między uda, ale zamiast dokonać podboju jej bramy rozkoszy, delikatnie muskał palcami ów kwiatuszek… a także ów wrażliwy “pieprzyk” na nim. Wyjątkowo ostrożnie i z pietyzmem. Niczym muzyk grający na instrumencie.

Owa sytuacja bardzo odpowiadała złotoskórej, która faktycznie musiała być obolała. Miejsca dawnych ukąszeń były nieco opuchnięte, na kilku widniały nawet mikrostrupki. Ani razu jednak nie poskarżyła się na ból i nawet najdrobniejsza zmarszczka grymasu nie przecięła jej rozluźnionego lica.
- Troszkę… - wymruczała cicho, wyginając się delikatnie w łuk. Nie dokończyła jednak o jakie troszkę chodziło, powoli osuwając się w coraz bardziej pobudzaną przyjemność.
Jeździec nie zmienił natury swej “tortury”. Wargami rozkoszował się jej piersiami, językiem wodził po skórze brzucha. Nie śpieszył się, nie miał wszak powodu by się spieszyć. Wielbił swą boginkę, oddając jej hołd bez słów. Jedynie palce były “rozpraszające”... powolnymi muśnięciami samych opuszków odprawiającymi swoisty taniec dookoła wrażliwych obszarów kobiety, powoli rozpalały ogień w jej lędźwiach. Jarvis był w tym dobry… ileż to razy jego powolne zabawy zmieniały potulną tawaif w dziką bestię. Plaża przy pierwszej ich zabawie i astrolabium w którym ją uwięził, były tylko najbardziej pamiętnymi z przykładów.

I stało się. Cichy jęk uleciał z rozchylonych warg Dholianki, a ona sama przeciągnęła się z drżeniem niczym przebudzony ze snu pyton. Czuły wirtuoz trącił jej strunę o jeden raz za dużo, doprowadzając ją do ekstazy.
Kurtyzana zaśmiała się mrukliwie i rozkosznie, sięgając dłonią ku twarzy kochanka, by pogłaskać go po policzku. Uniosła się, by ucałować wąskie usta z cichym cmoknięciem.
- Wiesz, że nasza umowa dalej cię zobowiązuje? - odezwała się nagle z lisim uśmieszkiem, przesuwając palcami po chudej szyi partnera. Ponownie leżała na płaszczu, obserwując roziskrzonym spojrzeniem przywoływacza, gdy opuszki zaczęły wędrować po odstającym obojczyku wychylającym się spod rozpiętej koszuli.
- Pamiętam o niej… - Chłopak pogłaskał ją czule po policzku i rzekł zdecydowanym tonem głosu. - I nie skończyłem jeszcze mej zabawy. Połóż się wygodnie na brzuszku i pozwól delikatnie delektować się tobą. Zasłużyłem na ten deser.
- Na brzuchh…hu? - spytała zaskoczona, mimowolnie się rumieniąc jak dorodny owoc granatu. Tancerka przygryzła dolną wargę, uciekając wzrokiem na dalekie paprotki. Potarła udami o siebie i jeszcze raz wejrzała w oczy czarownika, by upewnić się, że ten nie żartuje.
Och… robić to znowu! Robić to tutaj!
W końcu przeturlała się energicznie, choć zaraz zawstydziła się, zakrywając różowiutki policzek za rączką. Znów zaczęła się wiercić niespokojna i niepewna.
Czy w tym świetle wyglądała ładnie? Czy wybrankowi, będzie z nią przyjemnie? Może jednak wolałby patrzeć na jej piersi? A jeśli coś pójdzie nie tak? Coś nie wyjdzie?

“Co takiego?” burknęła w końcu babka.
~ Coś… cokolwiek? ~ odparła Kamala i już zaczęła drżeć jak osika na wietrze. Gdyby jej ciało pokryte by było listkami, na pewno cała by teraz szumiała.
“Wyczuwam w tym lepkie palce Nimfetki…” Ada wyjawiła swą diagnozę, ku radosze Laboni, Umrao i Deewani.
“Ni-nie prawda!” Zapiszczała w obronie eteryczna dziewczynka, ale nikogo nie udało jej się oszukać.

Tymczasem Jarvis z pietyzmem zsunął dziewczynie pukle jej włosów z karku i pleców i począł wodzić językiem po odsłoniętej skórze. Szczególnie wyraźne pocałunki Sundari czuła na swoich łopatkach, acz nie mogła zignorować dłoni wsuwającej się pod jej majteczki i ugniatającej delikatnie, lecz stanowczo, pośladki niczym bochenki niewypieczonego chleba.
Taaak… magikowi zdecydowanie podobało się to, co widział i co czuł, całując i pieszcząc ukochane ciało, które mimowolnie się uginało pod każdym, choćby najczulszym dotknięciem. Z jednej strony chcąc uciekać, a z drugiej nadstawiając się inną częścią po kolejną porcję czułości. Może Chaaya miała między łopatkami łaskotki? Bo gdy tylko jakiś kosmyk włosów Jeźdźca musnął jej złotą skórę, drżała jeszcze mocniej, cicho kwiląc przez przygryzione usta. W końcu jej biodra jakby zaczęły współgrać z ręką mężczyzny, coraz bardziej ocierając się pośladkami o otulającego ją.
~ Jeśli jakichś miejsc na plecach winienem unikać, to możesz mi śmiało powiedzieć. ~ Usłyszała w głowie sugestię kochanka. ~ Chcę by było przyjemnie.
Jego dłoń rozkoszowała się miękkością pupy bardki, acz kobiecie nie mógł umknąć fakt, że jej majteczki są powoli zsuwane z jej pośladków. Centymetr za centymetrem.
Żadna pieszczota nie mogła odwrócić jej uwagi od tego faktu.

“Tylko ty się trzęsiesz jak słonina na wieprzu…” Jodha dołączyła do dyskusji, chichocząc jak psotliwy chochlik.
~ Niczego nie unikaj! ~ odparła przestraszona orzechowooka, kiedy małe nimfiątko zaczęło płakać.
“Jak możesz być dla mnie taka okruuutnaaaa, babciu, babciu ja nie jestem słoniną!”
“A jakże… dla mnie bardziej pasujesz do galarety” stwierdziła stara kurtyzana.
“HAHA! Starcze, Starcze nie śpij kłócą się, kłócą!” Deewani pacnęła smoka w nochal, wyraźnie ukontentowana.
~ One zawsze się kłócą ~ przypomniał jej gad ziewając. ~ A ty tęsknisz za nimi.
“Nie tęsknię!” zaperzyła się dziewczynka, krzyżując łapki na płaskiej piersi. “A ty ciągle śpisz! HA!” odgryzła się zaraz, tupiąc bosą stópką.
~ Przynajmniej cię nie męczę… jak twoi dawni kochankowie. ~ Rozwidlony język, niczym wąż wysunął się z pyska Pradawnego i owinął wokół bosej nóżki maski. Skrzydlaty uniósł łeb i chłopczyca zleciała z pyska wisząc głową w dół na ozorze niczym na linie, jak wisielec z kart taroqua.
“Iiiiaa!” zapiszczała w dziecięcym odruchu rozbójczyni, ale zaraz się zaśmiała. “Pobujaj mnie!” zawołała radośnie, majtając się na boki z chichotem.
~ Nie jestem jednym ze staruchów, których twoja babka podsuwała ci za kochanków ~ burknął Antyczny, ale zaczął huśtać dziewczynę powolnymi ruchami.
~ Tylko się nie przyzwyczajaj i nie nurkuj w moje wspomnienia samowolnie. Bo w niektórych… straże mogą złapać taką małą złodziejkę i przekonasz się na własnej skórze jak to się karze biedotę za kradzież.
Emanacja zanosiła się wesołym śmiechem, wyraźnie się ciesząc ze wspólnej zabawy. Za nic sobie miała, i prośby, i groźby, i jakiekolwiek zdanie czerwonołuskiego. Ten jednak wiedział, że tancereczka pomimo swojej buty i bezczelności, jedyne na co potrafiła się zdobyć, to wspiąć się na szczyt jego pleców, by ułożyć się w zagłębieniu między skrzydłami i tak pójść spać. No… oczywiście, pomijając ciągłe trzaskanie go w pysk, ale to chyba robiła nieświadomie.

Czarownik był lekko skonfundowany przebijającym się w wypowiedzi śmiechem oraz płaczem, ale to nie zmieniło niczego. Nie zaprzestał pieszczot barków swoimi wargami, nie oderwał języka od lekko odstających łopatek, ani nie puścił napiętych pośladków, za to coraz bardziej zsuwał bieliznę w dół. Zresztą i jego pocałunki powoli schodziły niżej, po linii kręgosłupa, do prężącego się tyłeczka tawaif. Tam też złotoskóra poczuła pełen wachlarz przyjemności, od muśnięć, po gorące liźnięcia i ugniatanie palcami.

Dholianka uniosła instynktownie biodra, zaciskając ręce na materiale płaszcza. Zajęczała cicho i przeciągle, nadstawiając się po więcej i więcej. Gdy magik zszedł głową na linię jej pupy, od razu stała się bardziej “odważna”. Przestała drżeć i niepewnie wzdychać, przestawała być kruchą gołąbeczką grożącą potłuczeniem się na milion kawałków.
Z tego pewnie powodu przywoływacz skupił się całkowicie na pośladkach kurtyzany, całując je i liżąc powolnymi ruchami. Dłońmi masował dwa krągłe wzgórza dolnych pleców niczym wprawny niewolnik, a czasem, ocierał się o nie policzkami i nosem… najmniej erotyczna z pieszczot, ale Chaaya miała świadomość twarzy ukochanego przytulonej do swojego tyłeczka, jakby nagradzał ją za bycie śmiałą.
Ale wkrótce i to przestało Sundari wystarczać. Zaczęła wiercić się i podciągać do góry nogi, jakby chciała wstać na czworaka. Jej oddech był przyśpieszony, czasem chrapliwy może z frustracji, że spełnienie krążyło gdzieś na granicy jej zmysłów, naigrywając się z jej pragnień, które z każdym kolejnym pocałunkiem i gestem stawały się coraz silniejsze.

~ Wypnij się bardziej do góry. ~ Jarvis musiał też to zauważyć, bo choć nadal jego dłonie krążyły po jej biodrach, to usta od nich oderwał, zmieniając tuż za nią pozycję. Tancerka poczuła twardą obecność dumy kochanka, ocierającą się o jej ciało między pośladkami. Gdyby planował posiąść ją od tyłu przeszywając jej bramę wyuzdanych rozkoszy, nie potrzebowałby do tego zmiany jej pozycji, ale skoro chciał… to po to, by połączyli się tak jak lubiła.
Bardka wygięła się jak przeciągająca kotka, odwracając się za siebie, lecz nie mogła dostrzec swojego partnera. Wtuliła się więc policzkiem w materiał płaszcza, wdychając znajomy zapach Smoczego Jeźdźca, a mężczyzna pochwycił ją w pasie i powoli zatopił żądełko w oczekującym go kielichu kobiecości. Gdy się już połączyli, pochylił się w dół, przywierając ciałem do umiłowanej. Jego usta całowały jej kark i łopatki, a język wodził po linii barków. Sama dziewczyna czuła też powolny i rytmiczny napór maga w postaci leniwych, acz przeszywających sztychów jego męskości.
Nie spieszył się on, ani też nie szturmował za mocno, był delikatny… ale czy delikatność liczyła się w tej chwili?

Orzechowooka dyszała coraz ciężej i głośniej, przyzwyczajając się do rozkosznego uczucia wypełnienia.
Nareszcie! Teraz bez reszty oddała się przyjemności, choć nie pozwoliła rozluźnić się swym mięśniom pleców. Chłopak nie musiał się więc martwić utrudnionym dostępem do własnego spełnienia.
Wkrótce do uszu zdobywającego leniwie kobietę, dotarł szept słów, których nie potrafił zrozumieć, lecz te powtarzane były wciąż bez ustanku. Jak wtedy, gdy brał ją na stoliku… choć wtedy widział jedynie poruszające się bezgłośnie wargi. Podświadomie jednak wiedział, że przedwczoraj jak i dziś mówiła to samo, jakby poruszył w niej jakąś dawno zapomnianą cząstkę, która nie umiała mówić we wspólnym.
Dlatego czarownik nie próbował wchodzić w te intymne doświadczenie kochanki.
Zamiast tego mocniej zacisnął dłonie i silniej napierał na jej ciało, by przyjemne doznania wywołane jego obecnością w jej w kwiecie było jeszcze bardziej wyraźne. Nawet jeśli miał ochotę przyspieszyć, to nie czynił tego… ruchy choć stanowcze i głębokie, nadal były leniwe. Przywoływacz delektował się nie tylko uległością partnerki, ale też i jej zadowoleniem z obecnej sytuacji.

Czasem poruszali się wspólnym rytmem, niczym jeden, płynący przez przestworza organizm, a czasem wychodzili sobie naprzeciw, ścierając się ze sobą w wyjątkowo wyrazistych doznaniach.
Nie śpiesząc się… każdy osobno dążył do spełnienia, przy jednoczesnym odwzajemnieniu i wspieraniu wzajemnych potrzeb, aż w końcu oboje dostali to czego chcieli. Spokojnie… może nieco po cichutku, ale wcale nie wstydliwie.
Dholianka rozluźniła się czując przyjemne ciepło rozlewające się w jej łonie. Miała przymknięte oczy, lecz uśmiechała się zadziornie, co świadczyć mogło jedynie o tym, że ich zabawa jeszcze się nie skończyła. Na razie jednak potrzebny był odpoczynek.
Dlatego Sundari przytuliła się do układającego się obok jej boku wybranka, zbierając mu włosy z twarzy i całując go łagodnie, jakby chciała mu nie tyle podziękować, co uspokoić.

- Kocham cię Kamalo - mruknął Jarvis, tuląc prawie nagą dziewczynę. Prawie, bo ta majtki nadal na sobie miała… tyle, że obecnie na wysokości kolan.
- Ale robię się zachłanny i zagarniam cię całą dla siebie. - Westchnął cicho. - Tak jak wczoraj… robię się zazdrosny.
- O kogo jesteś zazdrosny? - zdziwiła się tancerka, przykładając ucho do szyi maga, by wsłuchać się w szum jego krwi w tętnicach.
- Nie widziałam się z nim dzisiaj… i nie zamierzam, jeśli ciebie to martwi…
- Nie. Nie to. Nie martwi mnie on. Martwi mnie moja zazdrość. Nie chcę być twoją klatką Kamalo - mruknął czule Jeździec, muskając dłonią jej policzek.
- Klatką? - Ponownie zadziwiła się tawaif, po czym jej zaskoczona mina, wypogodziła się i zmiękła pod wpływem czułości.
- Nie przeszkadza mi ona jeśli mnie w takiej zamknąłeś… czuje się wolna i pewna. Nie martw się tak.
- Nie podpuszczaj mnie - zagroził żartobliwym tonem mężczyzna. - Bo potem nie wyjdziesz z łóżka przez całe dnie.
- Kiedy mówię prawdę - odparła zdecydowanie. - Mogę wychodzić sama do miasta, mam własne pieniądze, rozmawiam z kim chcę i kiedy chcę, zabierasz mnie na wycieczki, nigdy mnie nie uderzyłeś, ani nie podniosłeś na mnie głosu. Naprawdę nie powinieneś się tak przejmować. - Chaaya wsparła się na łokciu i z góry, przyglądała się twarzy leżącego. - Jest mi z tobą dobrze, nawet jak przez cały dzień nie widzę nieba, lub nie mogę usiedzieć na miejscu po ostatnich nocnych ekscesach. - Uśmiechnęła się głupiutko i nieco przepraszająco. Miała jednak nadzieję, że spełniła oczekiwania czarownika i przegoniła jego ciężkie myśli.
- Nikt już cię nie uderzy. A jeśli ktoś spróbuje to… jeśli ja go nie dopadnę, to z pewnością rozszarpie go na strzępy Godiva. Tak jak tego węża na bagnach. - Przywoływacz pogłaskał kobietę po włosach. - A jutro… nie mam nic rano do zrobienia. Mogę… potowarzyszyć tobie podczas nauki Gamniry.
Zamyślił się nad tą kwestią. - Choć… pewnie nie powinienem wtedy… być mężczyzną.
- A… O… A… - zaczęła dukać kurtyzana, momentalnie rumieniąc się od czoła po sam dekolt.
- Jutro… - zapiszczała. - Juuutro planowałam iść do łaaaAAaźni… wiesz… takie tam… maseczki, olejki, kremiki, odżywki… - Jąkała, uciekając roziskrzonym spojrzeniem małej podglądaczki.
Och… Jarvis jako Nervisia? To PRZERAŻAJĄCE, ale i TAKIE FASCYNUJĄCE!
Nie, nie… nie wolno tak myśleć, magik jako kobieta został raz na zawsze przekreślony. Sundari nigdy więcej nie napije się wina i nie prześpi się z tym cudnym, jasnym ciałkiem.
Ach...
Uśmiechnęła się perwersyjnie na nikłe wspomnienia z tej nie-pamiętnej nocy.
Owa wątła i długonoga czarodziejka, była koszmarem i zmorą… na miarę całej armii nieumarłych barbarzyńców, a jednak wizja różanych sutków na maluśkich pączkach piersi potrafiła przyśpieszyć bicie serca…
Uch…
- Nie, jutro nie idziesz. Zdecydowanie, nikt nie będzie oglądać ciebie nago… w żadnej formie! Zresztą… nie mamy zwojów do przemiany. Więc koniec tematu. Koniec. Zapomnij. Nie-ma-mowy.
- Mamy pierścień i mamy zwoje zdjęcia klątwy. Ja zakupiłem trzy - wyjaśnił uprzejmie Jeździec. - Zresztą nie wiem czym się przejmujesz. Sądząc po tym co widziała Godiva… Gamnira nie może konkurować z tobą urodą, a ja jakoś przeboleję swoją goliznę w waszym towarzystwie... I maseczki też.

Na przemian to fala gorąca, to dojmującego zimna, zalewała ciało bardki, przyprawiając ją nie tylko o rumieńce, ale i o dreszcze. Dholianka nie mogła się zdecydować, czy Nervisia bardziej ją przerażała, czy intrygowała. Zdecydowanie nie była jeszcze gotowa, by wypuścić ją ze swojej wyobraźni, gdzie miała nad nią pełną kontrolę.
- Nie… nie. Jak mogłeś wydać tyle pieniędzy na trzy durne zwoje? Nie… nie ma mowy. Nie pozwolę, by ktoś cię oglądał, nie ważne co będziesz mieć między nogami. Na trzeźwo tego nie wytrzymam! Bogowie… przyrzekłam, że więcej nie piję. Dlaczego kupiłeś te zwoje? Odesłałam pierścień! TAK! Dziś rano… wysłałam go, nie ma… przepadł, zapomniałam ci powiedzieć. - Dziewczyna raz uśmiechała się nerwowo, raz wyglądała na poważnie przerażoną, by przejść w jakieś stadium odrętwienia, następnie dwuznacznego zadowolenia i kolejno nerwowego zaprzeczenia, lęku, i tak dalej.
- I oczekujesz ode mnie, że będę spokojny, wiedząc, że jakaś baba ogląda cię nago? Poza tym pruderyjne, młode uczennice w saunach okrywają się ręczniczkiem. - Zaczął żartobliwie czarownik nie dając się oszukać, bo tocząca wewnętrzną walkę tancerka nie potrafiła wiarygodnie kłamać.
- A w odesłanie pierścienia nie wierzę. Natomiast zwoje mogą być użyteczne nie tylko przy zdejmowaniu pierścienia, ale i innych magicznych klątw. Są użyteczne - wyjaśnił ciepłym tonem, głaszcząc ją na koniec po policzku.
- Nie dotykaj mnie! - Ta warknęła gniewnie, odsuwając się od ukochanego.
- I nie są użyteczne. Nie i już. A poza tym Gamnira jest kobietą… JA jestem kobietą… mamy to samo! Ty nie. Żaden pierścień ciebie nie zmieni dostatecznie mocno, bym uwierzyła w twoją nową płeć. Chcesz bym jej łeb obcieła? Przysięgam, że to zrobie! - Usiadła z rozmachem, jakby już szukała miecza.
- Nie mogę tego zrobić… musi nauczyć strzelać Nveryiotha z łuku… - dodała sama do siebie, na chwilę przytomniejąc. Zgarbiła się lekko, po czym odwróciła się ze złością czającą się w oczach.
- Jestem zła, jak mogłeś poruszyć taki temat! - burknęła, wchodząc mu biodrami na uda i wspierając się na rękach, pochyliła się, by ugryźć… na szczęście bezboleśnie, chłopaka w pierś.
- Czyżby… ta Gamnira patrzyła na ciebie łakomym wzrokiem? - zapytał podejrzliwie zamyślony przywoływacz. - Czyżbyś sądziła, że chce cię uwieść? Bo jeśli nie… to czemu miała by zwrócić uwagę na chudą dziewuszkę z niedużym biustem chowającą się za nauczycielką?
- Co? Zamilcz! Zamilcz wreszcie, nie rozumiesz, że wystarczy, że ja wiem kim jest ta dziewuszka za moimi plecami? Ja jestem nawet zazdrosna o przechodniów, których mijasz szlajając się po mieście, by załatwiać jakieś spraw… - Umilkła zdając sobie sprawę, że powiedziała za wiele. Speszyła się i zaczęła raczkiem wycofywać w dół nóg partnera.
- Ale chyba nie o mężczyzn, co? - spytał cicho mag, przyglądając się ukochanej z czułym uśmiechem. - O mężczyzn chyba zazdrosna nie jesteś? Dla ciebie… będę mężczyzną, którego kochasz, w innej jedynie postaci. Ale dla Gamniry będę… mniej głośną Godivą, a ty będziesz miała mnie pod ręką. Będziesz wiedziała gdzie jestem cały czas i bez względu na to ile spojrzeń będzie na mnie, to moja dłoń będzie trzymała się twojej dłoni.
- Przestań… powiedziałam, żebyś zamilkł… - odparła płaczliwie kobieta, siadając na zielonej trawie. Ostre źdźbła kłuły ją jednak w pupę i uklękła, by nasunąc majtki na miejsce.

“Starcze! Starcze! Ej nie śpij!” Deewani ulokowana między skrzydłami gada, łomotała dłonią w błonę, która chlupotała jak żagiel na wietrze.
“Teraz zobacz jaka jest Kamala beze mnie! HAHA! Patrz… schowa się, schowa, tchórz jeden i pójdzie spać! HAHA! Nie śpij i patrz jaka z niej słaba cipa!”
~ Zastanawiam się czy przyzwać wspomnienia owej Nervisi do jej snów. To byłby zabawny widok… chyba. ~ Zadumał się Pradawny wyraźnie niezadowolony ze słabości swego naczynia.
“HAHAHA! Co ty, co ty, głupi?! Ja bym ci oddała, ale ja już nie jestem tam… ona się schowa przed każdym ciosem tak jak schowała się wtedy…” Tancereczka była zadowolona ze swojej “przepowiedni”. Leżała na brzuchu, podpierając główkę na obu dłoniach i przebierała nogami w powietrzu.
“Od babki się nauczyła… przez babkę… babka naciskała, więc ona się chowała, jak żółw. HAHA! Głupia! Trzeba było dać jej w zęby! Ja bym tak zrobiła HAHA, ale ona ma wyrzuty sumienia.”

Chłopczyca była pewna swego i miała rację. Dholianka zaraz przeszła z powrotem na czworaka i podeszła do porzuconej sukni, chowając głowę i tors pod spódnicą, układając się zwinięta w kłębek.
- Ja nie chce już o tym rozmawiać… idź sobie, jestem śpiąca. - Sundari faktycznie miała zmęczony ton głosu, nieco niewyraźny, może przez ubranie. Wyglądała jakby całkowicie wyzbyła się sił witalnych, lub nagle i niespodziewanie wypaliła.
Jarvis podpełzł do niej i ostrożnie przytulił do siebie.
- Przepraszam. Nie gniewaj się. To były tylko luźne sugestie - szepnął jej do ucha i cmoknął je delikatnie.
- Za szybko… nie tak blisko, trzymajmy się tylko za ręce - wyjaśniła smutno kurtyzana, nie wychodząc ze swojego ukrycia.
- Podaj mi dłoń - odparł mężczyzna wyciągając swoją ku niej i uśmiechnął się ciepło. - I nie bądź na mnie zła. Zrobimy jak zechcesz.
- Nie chce żebyś był sam… dlaczego mi powiedziałeś… co ja mam zrobić? - spytała Chaaya wyciągając rękę gdzieś przed siebie.
- Powiedzieć mi… co cię martwi. Pozwolić rozwiać twe lęki - wyjaśnił Jeździec ujmując jej dłoń w swoją. - Zaufać mi, że będę przy tobie. Że bez względu na to ile oczu będzie na mnie patrzyło, mój wzrok będzie błądził tylko po tobie. Moje myśli zaś… kuszone będą tylko tobą Chaayu. A moje fantazje… tylko twoje ciałko będą wielbiły i rozbierały.

„No to co robimy z jutrzejszym dniem? Trzeba podjąć jakąś decyzję.” Seesha wzięła na swój karb wznowienie dyskusji na mocno niechciany i zakazany temat. „Nie możemy z pełną świadomością zostawić Jarvisa samego… będzie mu przykro…” odparła Nimfetka.
„Tobie będzie przykro” sprostowała rzeczowo Ada. „Ja bym się zastanowiła, czy by go nie zabrać jako Nervisi… w końcu już dwa razy ukazał nam się w tej formie.”
„I dwa razy mało nie zeszłyśmy na zawał serca!” wtrąciła gniewnie Umrao.
„Ja nie jestem pewna…” zaczęła eteryczka, ale przerwała jej intelektualistka.
„Ty nigdy nie jesteś pewna.”
Najstarsza dziewczynka zamknęła się w sobie, wyraźnie zawstydzona.
„Nie zgadzam się! Nie i już!” Najbardziej zmysłowa z masek stawała się coraz bardziej wściekła.
„A to niby dlaczego?” Okularnica była wyraźnie zdziwiona. „Jestem ciekawa tego nowego ciała i możliwości z nim związanych…”
„Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.” Zachichotała Jodha psotliwie, niczym mały chochlik.
„No jak to dlaczego, bo nie będzie mieć jej ulubionego penisa!” sarknęła z rozbawieniem artystka.
„Przymknij się Seesh!” burknęła rozeźlona erotomanka. „Już ja wam powiem dlaczego nie!”
„No oświeć nas…” dodała zniecierpliwiona Ada.
„Bo to fantazja!” krzyknęła Umrao, a nimfiątko ze śmiejącą się żartownisią zaczerpnęły głośno powietrza.

„Patrz Starcze! Patrz! Nie śpij!” Deewani przebudziła się z drzemki, podskórnie wyczuwając napiętą atmosferę w nosicielce. „Patrz jak zetrze je na proch w tej dyskusji! HAHA! Nigdy, ale to nigdy nie kłóć się z pasją! HAHA głupie jeszcze się nie nauczyły, że nie wolno z nią zadzierać! No nie śpij, ej!”
Odważna maska zeskoczyła z grzbietu smoka i poczęła rozbujowywać wielki pysk czerwonołuskiego.
~ Dlatego JA ZAWSZE jestem zwycięzcą. Nie ma we mnie pasji, jest tylko mądrość. ~ Ziewnął gad, “skromnie” wyrażając swoje zdanie.

„A fantazja moje drogie, jest tym przyjemniejsza, gdy pozostaje niespełniona! O… tu! Musi zostać w głowie.”
„Nadal nie rozumiem…” Intelektualistka nie chciała tak łatwo zrezygnować z nowych doznań. Ciekawość poznawania nowych rzeczy była zbyt silna.
„Kismis do cholery… nie śpij! Jesteś mi potrzebna!” zawarczała rozeźlona lubieżnica.
„No dobra, dobra… po co te krzyki… Uuuuaaaa…” Wiecznie drzemiąca i leniwa cukierkoholiczka, przeciągnęła się z głośnym ziewnięciem.
„Nie nudzi cię to ciągłe lenistwo?” zagaiła nieśmiało Nimfetka.
„Nie… a ciebie?” odparła.
„Co?” spytała zaskoczona dziewczynka.
„Co?” powtórzyła wciąż rozespana emanacja.
„Ech… wyjaśnij lepiej co ta napalona wariatka ma do fantazji.” Ada zaczynała się czuć zdegustowana całą dysputą, która nie była dla niej na wystarczająco wysokim poziomie.
„No… bo to jest fantazja…” zaczęła sennie Kismis.
„Błagam przejdź do rzeczy!” Seesha zapiszczała teatralnie, jakby conajmniej zaraz miała stracić życie.
„Nervisia jest jak Axamander… cicho, nie przerywajcie mi, bo się zatknę… Axamander jest kuszącą wizją prawda? Ma długi, rozwidlony język, ach, przyjemnie jest sobie wyobrazić co nim potrafi robić? Nie raz Nimfetka rozmyślała o tych delikatnych końcóweczkach na swojej perełce…”
„Aaaa przestań, przestań!” Dziewczątko zawstydziło się bezbrzeżnie.
„A Ada wokół palców rąk, ssąc delikatnie opuszki… Umrao głęboko w…”
„Dobra, dobra… każda z nas miała swoje jakieś tam… wy-wyobrażenia… przejdź do rzeczy…” wtrąciła Jodha czując, że zaraz i jej zostanie wytknięte fantazjowanie.
„Mówiłam, byście nie przerywały… otóż widzicie… że przyjemnie jest sobie pomarzyć. Co by zrobił. Jak by zrobił. Kiedy by zrobił… W każdej chwili możecie przywołać słodkie wizje i kierować nimi tak, by zaspokoić swoje pragnienia. Dlaczego jednak nie pójdziecie do niego… i nie spełnicie swoich lubieżnych żądań?”
„Bo zdradziłybyśmy Jarvisa…”
„A tam… to tylko czubek wydmy… a są jeszcze ruchome piaski…” burknęła Kismis.

„Ja chyba zaczynam rozumieć, co chcesz powiedzieć…” Ada w końcu zawarła głos. „Axamander w fazie fantazji jest całkowicie od nas zależny. Przywołujemy go i odwołujemy kiedy chcemy… jego czyny ustosunkowane są do naszych indywidualnych potrzeb… w ten sposób zachowujemy pewną bańkę rzeczywistości, która pękłaby podczas prawdziwego zbliżenia. Wtedy okazałoby się, że ten czegoś nie potrafi… albo robi to inaczej niż sobie wymyśliłyśmy… znając prawdę, nie mogłybyśmy już nigdy więcej fantazjować na jego temat… tylko… że z Jarvisem w kobiecej wersji już spałyśmy…”
„To prawda, ale byłyśmy pijane.” Pałeczkę w dyskusji przejęła Umrao. „Nie pamiętamy całego zdarzenia, a jedynie niewyraźne strzępki, które zapisały się głęboko w pamięci… bo były DLA NAS przyjemne… nie wpływa to na nasze fantazjowanie, jedynie je pobudza… tak naprawdę wciąż nie wiemy jak nam było z kobietą Jarvisem. Co się nam podobało, a co nie. Czym się kierowałyśmy i dlaczego zrobiłyśmy to co zrobiłyśmy. Na trzeźwo… fascynacja była równie mocna co przerażenie, to też coś o czymś świadczy… przecież my nawet nie lubimy kobiet do cholery! Coście się tak uparły na Nervisię.”
„Ładna jest…” skomentowała Nimfetka.
„I co z tego?!”
„Jest inna… niezbadana” kontynuowała intelektualistka.
„No iii?” Nie dała się zbić z tropu naguska.
…i wtedy zapadła pełna konsternacji cisza.

„HAHAHAHA!” zaśmiała się w głos Deewani. „Patrz jak je urządziła! Nikt się nie spodziewał, że Umrao potrafi być tak spostrzegawcza co? Głupie pipy mają za swoje, już ja bym im powiedziała co o nich myśle!” awanturowała się dziewczynka, ciągnąc się w zadowoleniu za długi, gruby warkocz.

„No to... co… teraz robimy?” spytała w końcu któraś z masek.
„Ech… przydałaby się Deewani…” zamarudziła kolejna.
„Deewani? Deewani?” pytały inne, zupełnie jakby nie do końca pamiętały, kim owa była.
To wyraźnie zezłościło chłopczycę, która aż zatrzęsła się z gniewu, a dookoła niej zagotowało się powietrze. Zaciskając dłonie w piąstki, wskoczyła do jednego z luster i znikła, gdy rozmowa na górze dalej się toczyła.
„Biedna Kamala… znowu jej w niczym nie pomogłyśmy… Cicho, cicho bo cię usłyszy… Cały czas nas słyszy głupia!”
Sundari ukryta w swojej „altance”, leżała przytulona do złotej księgi zawierającej wszystkie wspomnienia z ukochanym Ranveerem. Nie odzywała się, tępo wpatrując przed siebie, być może próbując zasnąć, lecz rozświergotane emanacje kotłowały się w jej głowie… mieszając prawdę z fałszem, pragnienia z obawami, fantazję z rzeczywistością. Nie wiedziała już czego chciała i czy w ogóle czegoś. Nie znała swoich obaw i pragnień, coraz bardziej pogrzebywana przez chaotyczne myśli. Czy w ogóle to były jej myśli, czy kogoś innego? Kim była? Kim się stała… i dlaczego to wszystko musi być takie zagmatwane?
W końcu… to przecież tylko tymczasowa zmiana płci… dlaczego się tak denerwowała? Dlaczego zastanawiając się nad tym, czuła się coraz bardziej bezsilna?

- Ja… nie wiem… jest tak głośno… przepraszam - odezwała się słabym głosem Sundari, ściskając palce czarownika, jakby to była jej ostatnia deska ratunku.
Czy jej kochanek w ogóle był prawdziwy? A może i jego sobie wymyśliła? Może nadal była gdzieś uwięziona… lub umarła i o tym nie wiedziała? Bogowie… dlaczego to wszystko jest takie trudne… kiedy to wszystko się tak pokićkało?
~ Poddaj się… poddaj… nie walcz, mniej będzie bolało… ~ zaintonowała cicho, oddając się całkowicie we władanie męskiej dłoni.
Już drugi raz tego dnia straciła całkowicie wolę walki.

- Możesz zmienić mnie wieczorem. Pójdziemy na kolację. Będzie grzecznie i spokojnie. Żadnych zabaw, żadnego picia. Jak będziesz się czuła za bardzo… zazdrosna o mnie jak będę w tym kobiecym ciele tooo… odmienimy mnie po powrocie i jutro udasz się sama z Gamnirą. Co ty na to? - zaproponował ugodowo mężczyzna.
- Boje się - wyznała po dłuższej chwili namysłu bardka.
- Wiem. Boisz się tego co nieznane. To paraliżuje… pożera…. więzi w jednym miejscu - odparł przywoływacz głaszcząc dziewczynę po dłoni i pieszcząc jej palce opuszkami.
- Jeśli nie chcesz… nie musimy się z tym mierzyć - odpał czule po chwili. - Nie chcę cię zmuszać.

“To po wała drążyłeś temat?!” Huknęła jak grom z jasnego nieba babka, aż w głowie tancerki zrobiło się przeraźliwie cicho.
Rozzłoszczona tawaif zleciała na dno do obijającego się smoka i trąciła go palcem u stopy w nochal.
“Nie śpij… sprawa jest.”
~ Nie śpię. Medytuję ~ warknął gniewnie Starzec, spoglądając na Laboni. Drażniło go to ciągłe podejrzewanie o sen. ~ Planuję. Nie mam ciała, więc nie mam potrzeby spania.
“Ta ta ta…” Zbyła go machnięciem ręki kurtyzana i popatrzyła gadzinie prosto w złote ślepia. “Gdzie ta mała wariatka jest? Wiem, że ją gdzieś ukrywasz za namową Kamali…”
~ Zjadłem ją ~ stwierdził szczerze Antyczny i spojrzał na kobietę. ~ A ty nadal jesteś mi winna taniec. Zresztą po co wam ona?
Wspomnienie matrony uśmiechnęło się z wyższością. “No popatrz… zapomniałam całkowicie o tobie” odparła słodko i jadowicie, po czym schowała dłonie pod powłóczyste sari.
“To nie twoja sprawa, powiedz tylko, gdzie ją przetrzymujesz…”
~ Już mówiłem…. zjadłem ją ~ odparł z uśmiechem Czerwony i dmuchnął płomieniem z którego wytoczyła się zaskoczona Deewani. Bowiem skrzydlaty nie wspomniał młodziutkiej masce o cenie, jaką się płaciło za nurkowanie w jego wspomnieniach. Odważna emanacja była z nim powiązana do końca swego istnienia. Co prawda nadal była częścią Sundari, ale teraz była też i częścią Ferragusa.

Laboni zupełnie nie zareagowała, jakby nie dostrzegła pojawienia się dziewczynki, która zaczęła awanturować się, wymachując piąstkami na lewo i prawo.
“Co jest?! Starcze coś ty zrobił głupku! Wiesz gdzie byłam i co robiłam?! Wszystko popsułeś!”
Babka w końcu prychnęła z pogardą.
“Powiedz jej, że ma się zjawić u mnie” odparła wyniośle i ruszyła dumnym krokiem do jednego z luster.
~ Chyba chcą abyś wróciła do nich. Wykorzystaj to ~ rzekł gad do swej malutkiej protegowanej ziewając. ~ I pamiętaj, że jesteś też częścią mnie. I zawsze mogę cię przywołać z powrotem.
Po czym po chwili namysłu dodał ~ Aaaa i możesz opowiadać o tym, jak się tobą zajmowałem. Plotki są użyteczną bronią.
“Niedoczekanie twoje! Jeszcze raz tak zrobisz, a utnę ci ogon!” zagroziła chłopczyca, wyraźnie nadymając w złości policzki.
~ Też cię kocham… No… a teraz idź, zobacz jak pozostałe będą ci się podlizywać, próbując cię skłonić do pozostania między nimi. ~ Zaśmiał się chrapliwie Pradawny nic sobie nie robiąc z jej gróźb.
Tu młoda bardka dziwnie się zafrapowała. Popatrzyła niepewnie na smoka, zupełnie jakby ten ją wypędzał, po czym poczłapała powoli do lustra w którym zniknęła babka. Z jakiegoś powodu, wcale nie czuła się przekonana co do możliwości powrotu na górę.
~ No no no… nie rób tej miny smutnego psiaka. Zawsze możesz wrócić do mnie… w każdej chwili. I ja zawsze mogę pojawić się u ciebie. Jesteśmy połączeni więzią Deewani. ~ Starzec wstał i podszedł do tancerki, nachylił pysk i przesunął językiem po policzku, liżąc ją niczym duży pies.
“Fuj! Ide sobie” zawyrokowała dumnie dziewczynka, wycierając rękawem policzek i wskakując w odmęty wspomnień.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline