Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2018, 21:25   #148
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Za sobą usłyszała szelest materiału opadającego na ziemię. Jeździec pospiesznie pozbywał się przyodziewku i nagi zbliżył do partnerki. Poczuła klapsa w wypięty pośladek… bolesnego, acz ból ów nie był przeszywający. Nie tak jak duma, która wbiła się w spragniony jej obecności kwiat tancerki. Magik nie był delikatny, jego pchnięcia były mocne i gwałtowne… przeszywające zmysły Sundari na wylot.
Mężczyzna pochwycił dłonią pukle włosów Dholianki i przytrzymywał je ostrożnie, by nie dać jej ciału uciec od swych szturmów. Czasem okraszał jej pośladek klapsem, niczym ukłuciem ostrogi podczas tego wspólnego galopu do zbliżającej się ekstazy.
Był coraz bliżej mety… takoż jak i ona.
Tawaif wygięła się jak kotka, drapiąc paznokciami po blacie mebelka. Jej mięśnie spinały się mimowolnie przy każdym uderzeniu, sprawiając, że złotoskóra zdawała się podskakiwać. Jęczała przeciągle jak w skardze i bólu, choć była w stanie najwyższego uniesienia.
Jej prawa ręka powędrowała wzdłuż ciała i znikła pod uniesionym brzuchem, by palcami przyśpieszyć swój nieunikniony los.
Po raz czwarty tego wieczora jej głos uniósł się pod sufit z rozkoszy, nieznacznie tylko zabarwiony chrypką.
Jej popisowi wokalnemu towarzyszył cichy jęk kochanka, którego dowód ekstazy Chaaya poczuła w sobie.

~ Kocham cię… i pragnę… i nie dam ci spokoju. ~ Usłyszała w swej głowie dziewczyna, czując pocałunki i pieszczoty dłoni na swoim nadal wypiętym tyłeczku.
~ Nigdy? ~ spytała z nadzieją, nie tylko w głosie, ale i myśli, bardka dochodząc powoli do siebie.
~ Nigdy. Jeszcze będziesz próbowała uciekać z łóżka ~ stwierdził żartobliwie czarownik, skupiając się na jej pełnych biodrach, wielbiąc je zarówno dłońmi jak i językiem.
~ Nie chcę uciekać… nie będę uciekać ~ zaperzyła się jak dziecko kurtyzana i przekręciła lekko w bok, by móc obserwować chłopaka za sobą. Wyciągnęła w jego kierunku rękę, by poczochrać go opuszkami po głowie, nie potrafiąc sięgając palcami dalej.
Przywoływacz przerwał pieszczoty, usiadł wygodnie obok leżącej kochanki i pochylił się kładąc obok niej, po czym spojrzał jej w oczy mówiąc
- Wiem, że nie będziesz. Cieszy mnie to, że jesteś szczęśliwa przy mnie… że się uśmiechasz, że się ze mną droczysz. Że masz kaprysy… choć… niektórych zaczynam się bać. - Zakończył śmiejąc się lekko. - Jak na przykład ten warunek co postawiłaś przy obiedzie. Nie wiem co o tym myśleć.
Kamala wydawała się być bardzo szczęśliwa, że Jarvis położył się obok niej. Uśmiechała się szeroko i łagodnie od razu bawiąc się palcami na jego odstającej kości obojczyka.
- Ach… tak, tak! Zupełnie o tym zapomniałam! - zawołała radośnie i jej łanie rysy, zaczęły nabierać chochliczego wyrazu. Uśmiechała się tak szeroko, że w kącikach oczu pojawiły się drobne zmarszczki niczym łapki drobnych ptaszków.
- Coś ci kupiłam… coś o czym kiedyś rozmawialiśmy - odparła tajemniczo. - Chcesz zobaczyć? Chcesz? - ćwierkała jak słowiczek... wysłany prosto z piekła.
- Chcę, chcę - potwierdził mag kłamiąc tak fatalnie, że ciężko było mu uwierzyć, ale uśmiechał się szczerze i przyglądał z czułością głaszcząc po włosach kobietę, która uśmiechnęła się trochę smutno, na fałszywy ton partnera. Pogładziła go czule po policzku, przypatrując się jego wąskim ustom.
- Jamun… to tylko zabawa… nie będzie tak strasznie… tylko ociupinkę - wyszeptała, składając wargi do pocałunku i musnęła nimi brodę ukochanego.
- Jamen… moja śliczna, nie przejmuj się tak moim marudzeniem. To sztuka dla sztuki - odparł ciepło mężczyzna muskając czubek nosa tancerki swoimi wargami.
- Kiedy jesteś w tym beznadziejny. - Ta stwierdziła bez ogródek, śmiejąc się wesoło. Podniosła się i pomasowała leżącego po brzuchu.
- Ach… dałeś się tak łatwo podejść tam pod karczmą… aż trochę mi żal… ale nieważne, poczekaj tu… przyniosę ci. - Dholianka ruszyła lekko pijanym krokiem w kierunku ukrytej za przepierzeniem szafy.

- Masz rację. - Jeździec usiadł i przyglądał się tawaif mówiąc z uśmiechem.
- Ale jakie miałem szanse z taką kusicielką? Żadnych. Mogłem tylko ulec.
- No nie wiem, nie wiem… mogłeś mnie na przykład przycisnąć do ściany… - odpowiedziała dziewczyna za ścianką, grzebiąc z zapałem w swoich ubraniach. - ...i przekonać mnie, kto tu kogo kusi.
Wyszła z ukrycia, chowając obie ręce za sobą.
- Prawa czy lewa? - spytała zawadiacko.
- Mógłbym, ale… jesteś za dużą pokusą. A twój uśmiech i błyszczące oczka... jeszcze większą. Prawa - zadecydował.
Chaaya zaśmiała się jak imp, który wprowadził w śmiertelną pułapkę jakiegoś naiwniaka i wystawiła piąstkę przed siebie w której to trzymała… stanik.
Za duży na nią i za duży nawet na Godivę.
Jej przymrużone w uśmiechu oczka lśniły jakimś dziwnym perwersyjnym blaskiem, kiedy wpatrywała się w twarz kochanka.
- Co mam z tym zrobić? - zapytał mag przyglądając się złotoskórej, a potem fragmentowi garderoby w jej dłoni.
- Dooomyśśśl sssię… - zasyczała podekscytowana Sundari. - Co się robi z bielizną mój kochany?
- Nie jestem kobietą. A nawet kiedy się w nią zmieniłem to i tak… w tej części ciała miałem niedobory - zaprotestował czarownik.
- Zakładaj! - zapiała kurtyzana, machając koronkami i podchodząc bliżej siedzącego.
- Obiecałeś… umówiliśmy się… musisz założyć… później przerobie go na taki z rewolwerami, ale muszę zobaczyć jak się na tobie układa! - Kłamała w żywe oczy, ale była w tym tak dobra, że… potrzeba by boskiej pomocy, by ją teraz przejrzeć.
- O! Tu… proszę, byś nie czuł się skrępowany… masz specjalnie dobrane… majteczkihihihi… - Nie wytrzymała i zaczęła się chichotać pokazując kolorowe cudeńko na “ptaszka” przywoływacza.
- Znam to… ostatni krzyk mody, gdy… - Jarvis miał zamiar coś odpowiedzieć, ale nowy okaz bielizny sprawił, że na nim skupił swoją uwagę. - ...No. Gdy opuszczałem miasto były modne, wraz z dopinanymi nogawicami.
- Stanik z nogawkami? - spytała zaciekawiona łaniooka, przekręcając głowę na bok.
- Nie stanik… tylko te majtki. Bardzo modne wśród szermierzy. Podkreślające męskość wojownika, bardzo dosłownie - wyjaśnił mężczyzna drapiąc się po podbródku. - Oczywiście, jak wszystkie mody związane z odzieniem… pewnie przeminęła dość szybko.

- Szermieeerzy… - powtórzyła jak papużka bardka i wcisnąwszy chłopakowi górną część wielobarwnej garderoby, sama przyjrzała się tej dolnej. Wsadziła paluszek do długiego mieszka starając sobie chyba wyobrazić w tym przyrodzenie. Głupiutki wyraz twarzy, świadczył jednak o tym, że jej wyobraźnia nie pracowała tak… jakby chcieli tego projektanci owego przyodziewku.
- Nie ważne… - stwierdziła po chwili zarzucając sobie majtki na ramię. - Masz się przebrać - zrządziła dumnie i zarzuciła ręce za szyję ukochanego, całując go w policzek. - Pomóc ci z zapięciem na plecach?
- Tak. To dobrym pomysł z tym zapięciem na plecach… z tą pomocą. - Jeździec wziął ów stanik jakby to był jakiś potwór próbujący go pożreć. Widać było wyraźnie, że częściej pozbywał się tej bestii z ciała kobiet, niż sam ją zakładał.
- Specjalnie wzięłam najmniejszą miseczkę, żeby twoja męęęęska klata nie poczuła się zawstydzona - drażniła się z nim trzpiotnie kobieta, podgryzając go w szyję. - Winnam była wybrać jeszcze pończochy i pantofle… ale… może innym razem hihihi…
- Dlaczego “najmniejsza” miseczka jest większa niż twój biust? - zaprotestował czarownik, potulnie jednak zakładając tę kobiecą bieliznę na siebie.
- Aćha! Patrzcie jakie pyskaty… a może niedouczony? - Tawaif odsunęła się niby urażona, krzyżując ręce pod piersiami. - To przez to, że jesteś szeroki w klacie.
- Acha… no dobra. Mam stanik na sobie. Zadowolona? - zapytał magik przyglądając się kawałkowi koronek opinającym jego tors. - Nie bardzo wiem, czemu chciałaś bym założył.
- Teraz jeszcze to… - Ściągnęła z ramienia “cud” majtki i wręczyła je, nadal “nadąsana” swojej ofierze.
Ani razu nie uraczyła kompana nawet jednym, ciekawskim spojrzeniem.
- Dobrze, dobrze… - Ponieważ ta część odzienia należała zdecydowanie do męskiej garderoby, Jarvis założył je szybko i bez problemu. Trąbka słonia widoczna dzięki tej bieliźnie, po prostu przyciągała spojrzenie… a kontrastowe barwy optycznie, powiększały męskość nosiciela, która nawet w stanie spoczynku, wyglądała dzięki niej imponująco.
Jednakże obecność nagiej kochanki w jedynie delikatnych elfich pantofelkach i biżuterii sprawiała, że ów organ unosił się powoli, co sprawiało, że wzrok mimowolnie się kierował w te rejony, co zapewne było zamierzonym efektem twórcy tego “dzieła”.
Chaaya jednak odwróciła się plecami do zaistniałej scenerii i podeszła do łóżka. Usiadła na nim z rozmachem, wdzięcznie podskakując na spracowanych sprężynach.
- A teraz zatańcz dla mnie - obwieściła, obdarzając towarzysza spojrzeniem. Zaczęła od jego nóg… powoli wędrując do bioder. Tu na chwilę zatrzymała się, podziwiając swój zakup.

“No nie wytrzymam…” Deewani zaniosła się rechoczącym śmiechem, jakby jaka żaba wpadła do studni. “No nie moge, no… Starcze! Starcze czy ty to widzisz?! NIE ŚPIJ!”
“Cicho, cicho… dlaczego go tu wołasz?” strofowała ją Nimfetka, ale tradycyjnie miała taką siłę przebicia, że nie zdominowałaby nawet owocówki.
~ Ja tu zawsze jestem i nigdy nie śpię ~ wtrącił się krótko smoczy głos.
“A mnie się tam podoba…” odparła Umrao, oblizując usta. “Tylko… niech się jeszcze trochę podniesie…”
“To zadziwiające… jak krawiec mógł wiedzieć, że taka, a nie inna mieszanka barw wywoła pożądany efekt?” Ada była wyraźnie zahipnotyzowana feerią barw… całkowicie pomijając przyrodzenie.
“AHAHAHA! Starcze! Starcze! HAHAHA” Chłopczyca nie potrafiła się pohamować, co strasznie złościło najstarszą z masek, która fukała i strofowała swoją młodszą siostrę, ale ta tylko wybuchała jeszcze większym chichotem.
“Wiecie co… ale ja się jakoś nie mogę w tym różowym… i pomarańczowym… doszukać męskości…” Kismis odezwała się sennie, zbudzona krzykami.
“No jak to… no nie widzisz? Prawie stoi…” żachnęła się Umrao. “Zaraz się postaramy, by stanęła bardziej…”
“Ale mi tu nie chodzi o jego ptaka… gdzie te kolory mają podkreślać męskość u szermierza?” upierała się leniwa.
“Tu chyba nie o taką męskość chodzi” wtrąciła któraś z bezimiennych.
“Tu chyba od samego początku chodziło właśnie o ptaka…”
“AHAHAHA Starcze, Starcze czy ty to słyszysz??!! AHAHAHAA”
~ Słyszę, słyszę, ale mi ptactwo nie w głowie. Ja mam poważne sprawy do rozważenia ~ mruknął obojętnie gad.
“Niech ją ktoś w końcu zamknie! Właśnie, właśnie! Cicho tam, bo cię jeszcze Jarvis usłyszy i się zatchnie!”

Kamala wznowiła wędrówkę orzechowych tęczówek po ciele przywoływacza. Jej wzrok roziskrzył się w trudnym do sprecyzowania podnieceniu, gdy przyglądała się mężczyźnie w delikatnym staniku. Oblizała pośpiesznie usta i zamruczała pod nosem… jakby była z czegoś bardzo zadowolona.
Kochanek z cierpiętniczą miną rzeczywiście zaczął gibać się jak pijany zając i kręcić w kółko. Widać było, że ta sytuacja jest dla niego krępująca, ale też nie poddawał się wątpliwościom, spełniając kobiecy kaprys… Czego to się nie robi dla uśmiechu?

“Szybko! Zawołacie Nveryiotha! HAHA i Godivę! Tak, Tak! Muszą go zobaczyć!” Deewani hulała rozbawiona na całego, gdy tymczasem bardka wpatrywała się w “tańczącego”, a najbardziej w jego podrygującą w nerwowych ruchach różdżkę.
Choć trwała w całkowitej ciszy, to nie potrafiła wyzbyć się perwersyjnego i głupiutkiego uśmiechu, który wykwitł na jej licu na dobre kilka chwil wcześniej. Może… może nawet kurtyzana nie była świadoma, że się uśmiecha, ani tego, że czas dalej płynął, całkowicie skupiona kolorowym “ptaszku”, który odbywał przed nią swój taniec godowy.

Chłopak wił się niemrawo przed nią wpatrując się w partnerkę, w jej zaróżowioną twarzyczkę, jędnry biust, gładkie łono i zgrabne nogi. Skupiony bardziej na niej, niż na swym tańcu coraz bardziej odzyskiwał apetyt, ku radości Umrao… szermierczy mieczyk unosił się coraz wyżej… i był coraz większy, jakby ta bielizna miała ku temu właśnie służyć i sprawność właściciela podkreślić. Miła w dotyku, o czym tancerka już się przekonała podczas kupowania.
- Wystarczy tego tańca? - zapytał w końcu czarownik.
Nagie piersi wpatrzonej w pokaz tawaif, unosiły się w przyśpieszonym, płytkim oddechu. Od pewnego czasu obleczone były w gęsią skórkę jak od wzmożonego podniecenia.
Palce jednej dłoni muskały coś za uchem Dholianki, a może nawijały kosmyk włosów, wciąż i wciąż bez ustanku, gdy ta wpatrywała się bez mrugania w męskość Jeźdźca.
- Mmmmm… co? Co? Słucham, co mówiłeś? - Otrząsnęła się drgając, jakby ktoś ją ukłuł lub uszczypnął. Spojrzenie jej oczu było rozbiegane i nieco zagubione.

Czarownik pozbył się stanika zadziwiająco szybko jak na osobę, która miała problemy z jego założeniem i ruszył w kierunku dziewczyny, wraz z podskakującą w rytm jego kroków szabelką.
- Połóż się wygodnie na łóżku - rzekł krótko.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - poskarżyła się smutno złotoskóra, ale zaraz jej protest ustąpił, gdy magik był na wyciągnięcie jej ręki.
Sięgnęła więc wolną dłonią, by dotknąć odstającej kości miednicy ukochanego.
- Będę szczery… nie wyglądał na mnie dobrze - stwierdził Jarvis zatrzymując się przed towarzyszką i stanął wyprostowany, niczym niewolnik na targu, pozwalając jej na swobodne badania.
- Cooo?? - Ta spytała głupiutko, ściągając brewki ze sobą. - Mówiłam o twoim tańcu… dlaczego przestałeś… - Jej palce przesunęły się na brzuch do pępka przywoływacza i stamtąd sunęły powoli w dół, szlakiem nabrzmiałej, błękitnej żyłki jego podbrzusza, aż do krawędzi bielizny.
- Ładnie na tobie leży… - stwierdziła czule, a jej opuszki muskały ukryty pod materiałem skarb.
- Powinien. Taki jest w końcu cel tego… stroju. - Westchnął kompan i zaczął kręcić biodrami w miejscu, unosząc ręce do góry. Tańczył powoli i leniwie, cały czas będąc w zasięgu ciekawskich paluszków kochanki.
- W sklepie wyglądał beznadziejnie - przyznała z bolesną szczerością kobieta, wyciągając drugą rękę do wodzenia nią po skórze uda mężczyzny. - Myślałam, że będziesz wyglądać śmiesznie… a tymczasem jestem pewna… że poplamiłam naszą nową pościel. - Zarumieniła odrobinę i popatrzyła w górę, rozszerzając oczy w zdziwieniu.
- A gdzie twój stanik?!
- Nie pasuje do mnie… - ocenił z uśmiechem Jeździec i spojrzał w dół. - Musisz zadowolić się moim tańcem w majtkach. Albo bez…
Nie przerywając swojego “mistrzowskiego” popisu wygibasów, położył dłoń na czole tancerki, delikatnie sugerując jej by się wygodnie położyła.
- Wyglądałeś w nim… - Tu bardka opadła na łóżko i delikatnie się przeciągnęła. - ...uroczo, szkoda, że go zdjąłeś, nie zdążyłam mu się przyjrzeć.
- Nie jestem uroczy… - wyjaśnił mag wchodząc na łóżko i obejmując stopami w biodrach partnerkę. - ...powinienem być podniecający.
Nadal tańczył, choć było to bardziej podrygiwanie w miejscu, stojąc nad nią. Z obecnej perspektywy… leżąca tawaif nie mogła dostrzec zbyt wielu szczegółów układu, poza różdżką miłości, ubraną w barwy przyciągające jej wzrok. Podrygiwała ona energicznie, jakby czarownik próbował nią zahipnotyzować Dholiankę, niczym czarny wojownik z plemion dalekiego południa, których raz kurtyzana miała okazję widzieć w tańcu… lub niczym męska wersja amazonki z wyspy, na której Chaaya zatraciła się w rozkoszach z inną kobietą.

- Jedno nie wyklucza drugiego - odparła cicho Kamala, wpatrując się bez reszty w pokaz. Jarvis nie miał, ani talentów aktorskich, ani tanecznych, a jednak przyjemnie było na niego patrzeć w tej intymnej i tylko troszeczkę komicznej chwili.
Uwydatnione przyrodzenie tylko dodawało pikanterii ich spotkaniu, przyjemnie rumieniąc policzki leżącej, która choć z początku gładziła obie łydki kochanka, teraz jedną porzuciła na rzecz… tego chłopak nie wiedział, bo nie mógł dostrzec, ale z łatwością mógł się domyślić patrząc na leniwie poruszające się prawe ramię, leżące aktualnie na jej brzuchu.

Smoczy Jeździec zaś spoglądał na kochankę z pożądaniem. Jego pragnienia były wyraźnie widocznie w coraz bardziej energicznych ruchach bioder przeszywających powietrze… choć z pewnością chciałby swym mieczem kogoś przeszyć. Wodził dłońmi po swoim torsie i brzuchu… ale i tu Sundari czuła, że wolałby wodzić po jej ciele.
A jednak… nie czynił tego. Nie posiadł jej, mimo, że miał na to ochotę, a protesty dziewczyny… jeśliby się jakieś pojawiły, zdusiłby w zarodku pocałunkami. Pozwalał jej na zabawę i oddawanie się swoim fantazjom. Uśmiechał się czule, choć ciężko kochance było to zauważyć, gdy w jej polu widzenia barwna włócznia szukała bramy do przebicia.
Dholiance roziskrzyło się spojrzenie na moment przed zamknięciem powiek, gdy jej ciało mimowolnie napięło się i wygięło w łuk, gdy dosięgła ona spełnienia. Uśmiechała się, przygryzając delikatnie dolną wargę, po czym odetchnęła swobodnie i rozmarzony wzrok na powrót śledził poczynania stojącego.
- Mogę rozpakować prezent? - spytała cicho, przesuwając palcami prawej ręki po mięśniach łydki, zostawiając na skórze przywoływacza mokry ślad po swoich niecnych igraszkach.
- Hmm… - Magik udawał przez chwilę, że się zastanawia, ale ostatecznie mruknął - Tak. Możesz.

Kobieta usiadła ochoczo, znajdując się twarzą zbyt blisko bioder mężczyzny, choć jej to akurat nie przeszkadzało. Schyliła się, by przyssać wargi do czułej skóry pachwiny partnera, gdy jej palce chwyciły za sznurek opinającej go bielizny.
Przeskoczyła językiem na klejnoty rodowe, łaskocząc je i bujając jakby uderzała w dzwon.
Stopniowo odsłaniała ukryty za materiałem skarb, wpijając się palcami w męskie pośladki, mrucząc coraz bardziej, gdy czuła opór materiału na twardym ostrzu przyrodzenia, lub gdy czuła gorąc bijący od odsłoniętej skóry. Zaczynała być łapczywa w tym co robiła.
Liźnięcia były mocne i wprawne, usta spragnione i chętne pieszczot, a dłonie silne i zuchwałe.
Chaaya chciała podziękować za taniec… a może już o nim całkowicie zapomniała, oddając się bez reszty wielbieniu stojącego nad nią ukochanego, który miał wyraźne problemy z utrzymaniem pionu. Z każdym muśnięciem drżał coraz bardziej, a nogi niebezpiecznie miękły. Czarownik oparł ostrożnie dłonie na głowie bardki oddychając głośno i szybko, delektując się oddaniem swojej towarzyszki i pieszczotami jakimi go obdarzała.
- Usiądź… - poprosiła go tawaif przytrzymując rączką prężącą się chuć Jarvisa, muskając ją gorącymi wargami. Jej dotyk był delikatny i czuły, a jednocześnie bezlitośnie perfekcyjny. Język obejmował bowiem najczulsze rejony, drażniąc i pobudzając zmysły do granic bolesnego napięcia.
- …połóż się, pozwól, że się tobą zajmę. - Zaoferowała się ze szczerego serca, czując jak przywoływacz drży i ma kłopoty z ustaniem na miękkim, skrzypiącym podłożu.
- Jak chce mnie mój tancerz zdobyć? Spełnię każde jego pragnienie - zamruczała w przyrodzenie łechcąc je oddechem.

Mag wpierw położył się wygodnie na plecach. Jego duma unosiła się w górę niczym wieża. Chłopak rozkoszując się dotykiem partnerki, dość długo namyślał się nim rzekł.
- Dosiądź mnie… ujeździj. Zatańcz na mnie, rozpal mnie widokiem swoich piersi pieszczonych twoimi zgrabnymi rączkami.
Kamala słuchała go z uśmiechem na twarzy, opuszkiem wskazującego palca wodząc po czarodziejskiej kondygnacji, jakby mieszała składniki w magicznym kotle. W końcu kiwnęła głową i usłuchała życzenia, wchodząc na biodra kochanka zespalając się z nim natychmiast.
Westchnęła przeciągle, moszcząc się wygodniej w swoim siodle, po czym przyjrzała się zadziornie leżącemu.
- A jak mam się bawić tymi rączkami? - drążyła wnikliwiej temat, bujając się beztrosko na miłosnym rumaku. - Drapieżnie? - Jej palce wbiły się w prawy owoc kobiecości, bezdusznie się na nim wyżywając. - Czy może delikatnie? - Druga ręka masowała okrężnym ruchem twardy sutek, jakby łaskotała kotka za uchem.

Odpowiedzią ciemnookiego były głębokie oddechy, gdy kurtyzana opadała i unosiła się na palu rozkoszy, wprawiając jego zmysły w drżenie. Wpatrywał się łakomie wbiust ukochanej, jak go dotykała prowokując swego “szermierza” do odpowiedzi.
- Obejmuj czule, ściśnij… potrzyj o siebie… pochyl się… bym mógł przyglądać się… patrzeć… jak prowokujesz… - wypowiadał suchymi wargami słowa i drżącymi dłońmi masując obejmujące go uda..
Ich wolna przejażdżka zaczęła przyśpieszać, gdy dziewczyna objęła dłońmi od spodu swoje wdzięki, delikatnie je unosząc i badając jak jabłka dojrzewające na gałęzi w sadzie. Poważyła najpierw jedną, później drugą, delikatnie nimi potrząsając wprawiając je w zawadiackie drżenia i podskakiwania. Następnie ścisnęła je niczym w gorsecie, tak jak życzył sobie tego Jeździec. Jej złota skóra zarumieniła się przyjemnie od dotyku i wzajemnego pocierania się dwóch półkul, “wpatrzonych” wymownie czekoladowymi źrenicami w swojego widza.
Ta zabawa musiała zaczynać działać także na tancerkę, bo zwiesiła głowę i polizała uniesną pierś z lubieżnym uśmieszkiem, po czym skoczyła mocniej, dobijając czarownika w pomrukujący gniewnie materac, zalewając jego lędzie falami gorąca i doprowadzając mężczyznę do eksplozji, którą poczuła w swym rozpalonym zabawą ciele. Podekscytowana także faktem, że Jarvis nie odrywał wzroku od jej piersi. Miał łakome i pożądliwe spojrzenie. Pragnął jej, a przedstawienie jakie mu z prezentowała tylko bardziej rozpaliło jego pożądanie.

Sundari uśmiechnęła się z rozczuleniem, pochylając nad bladym torsem wybranka, by polizać go po obojczyku, a następnie pocałować.
Położyła się. Najpierw na magiku, później zsunęła się na jego prawą stronę, zostawiając na nim tylko udo.
- Pożyczę sobie twoją dłoń… jeśli pozwolisz - odezwała się trochę zmęczona, ale nadal mocno pobudzona i nie czekając na odpowiedź, chwyciła za lewą rękę partnera i pociągnęła sobie na łono.
Układała mu palce tak jak sobie chciała, przygotowując się do zabawy za pomocą jego opuszków.
- Nie pozwolę… nie bez zapłaty. - Kochanek obrócił się nieco na bok i nachylił ku jej frywolnemu biuścikowi. Kobieta poczuła jego język na twardym karmelku zdobiącym jej pierś, a potem przyssane do niego usta mężczyzny. To była wybrana przez niego forma zapłaty… jej delokt, którym go kusiła, należał teraz do niego.

Gdy oboje z “handlarzy” doszło do porozumienia, przypieczętowali swoją transakcję długim jękiem spełnienia bardki, która rozpłynęła się pod dotykiem czarownika jak czekolada.
Wkrótce tawaif leżała dysząc ciężko i ściskając nogami ich wspólnie splecione ze sobą dłonie, odginając się do tyłu, by wargi ją pieszczące miały lepszy dostęp do jej smakowitości.
Jarvis zaś mając dostęp do jej drżących skarbów i prężącego się ciała, w pełni z tego korzystał. Jego palce sięgały pewnie do wilgotnej jaskini rozkoszy tancerki, grając ekstatyczne nuty na jej zmysłach. Biust zaś stał się dwiema kulami lodów, które smakował na wszelkie sposoby w szaleńczym pożądaniu. Chaaya była jego smakołykiem, który konsumował w takt jej coraz głośniejszych jęków. A ona sama wiedziała, że na tej konsumpcji się nie skończy… będzie kolejna i kolejna i kolejna. Aż padną bez życia.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline