Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2018, 10:16   #47
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Nożyk jakkolwiek ostry nie był bronią, która by zrobiła na trollu wrażenie. Pomimo tego, że Willie kuł łapsko potwora ostrze nie było w stanie przebić twardej skóry bestii. Co gorsza widząc furię hobbita troll ścisnął mocniej kostkę nieszczęśnika.

Willie krzyknął z bólu i w ostatnim desperackim odruchu pomagając sobie obiema rękoma uderzył z całych sił nożykiem w nadgarstek bestii. Ostrze wreszcie przebiło zrogowaciałą skórę i całe zagłębiło się w ciele. Troll wrzasnął tak, że Williemu aż zadzwoniło w uszach, jednak zwolnił uścisk i hobbit mógł wyszarpnąć obolałą kostkę.

W pośpiechu dusząc się od trollowego smrodu, ogłuszony jego wrzaskiem, raniąc ręce o ostre skały Willie wydobył się przez wąskie przejście na zewnątrz.

Omal się nie rozpłakał widząc znów niebieskie niebo i las ustrojony w barwy jesieni. Zapach opadłych liści i leśnego runa zdał mu się najpiękniejszy na świecie. Był bezpieczny.

W uszach ciągle mu dzwoniło, gdy ostrożnie rozmasowywał obolałą kostkę. Na szczęście kości nie były uszkodzone. Mógł kulejąc chodzić, lecz bieganie było poza jego możliwościami. Przynajmniej na razie.


*****


Nierozważny postępek Jona mógł wszystkim przynieść zgubę. Chłopak nie bacząc na niebezpieczeństwo pognał na ratunek siostrze pozbawiając ich atutu jakim były promienie słoneczne. Madoc i Mirt nie stracili jednak głowy. Dziewczyna oparł swoje zwierciadło o ścianę jaskini tak nim manewrując, by nie stracić promieni słonecznych. Madoc w tym samym czasie to samo zrobił ze zwierciadłem Jona i swoim.

Nawet Gimbrin widząc skuteczność tej metody ustawił swoje tak, by promienie słoneczne padały na korytarz, w którym zniknęły dwa trolle.

Jedynie Doderic pozostał na swoim posterunku, jako ten pierwszy z ciągu światła. Mirt jakkolwiek zadowolona ze swego pomysłu zdawała sobie sprawę i najmniejsze osunięcie któregoś z ustawionych zwierciadeł może przerwać przepływ promieni.

Odzyskali swobodę ruchów w samą porę, bo po chwili dobiegło ich wołanie Jona:
- Pomocy! Ratunku! Nie mogę jej wyciągnąć! – wołanie nie było rozpaczliwe, jak u kogoś komu zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo. Była to raczej prośba o pomoc. W tle słychać było szlochającą Meg.
Gimbrin wyciągnął zza pasa toporek i rzucił krótko:
- Ja tu zostanę. Przypilnuję zwierciadeł, a jak któryś tu wlezie, to pozna jak smakuje moje żelazo.
Powiedział z uporem i zaciętością swej rasy.

Korytarz w którym zniknął Jon nie był długi. Jednakże ze stropu wystawał głaz. Wprawdzie był na takiej wysokości, że hobbitom nie robiło to żadnej różnicy, jednak nieuważny troll mógł sobie o niego rozbić głowę i to właśnie przytrafiło się oślepionej promieniami słonecznymi bestii.

Korytarz bowiem kończył się sporą pieczarą pośrodku której znajdował się głęboki na jakieś cztery jardy dół. W dole tym leżał bez ruchu troll. Jego łeb był dziwnie przekrzywiony, a jedno widoczne oko było otwarte i nieruchome. W pobliżu jego łba siedziała hobbitka i szlochała zakrywając twarz w dłoniach.
Przy krawędzi dołu kręcił się Jon. Próbował uspokoić siostrę i przemawiał do nie czule.

Pieczara stanowiła nie tylko więzienie dla jeńców trolli, ale spełniała także rolę ich spiżarni i składzika. We wnękach ścian można było dostrzec wiszącą na linie połowę oprawionej krowy. Baryłki ustawione pionowo skrywały w swym wnętrzu piwo, wino, a jedna nawet śliwkową marmoladę. Wszędzie walały się też kości i czaszki, i to nie tylko zwierzęce.

Resztki ubrań i wyposażenia nieszczęśników, którzy mieli pecha wpaść w łapska trolli walały się po pieczarze bez ładu i składu. Tu rozdarta torba, tam jakaś błyszcząca srebrem moneta. Jakiś zbutwiały but, kawałek liny, przerdzewiały miecz, sztylet, topór bez styliska, pogięty chełm, rozdarta kolczuga.

Wsród całej masy śmiecia można było dostrzec jednak kilka ciekawych rzeczy. Wśród kłębowiska szmat zwracała uwagę wełniana czapka, miękka i sucha pomimo panującej w jaskini wilgoci. Wyglądała jak nowa.


W pobliżu niej leżał też szal puszysty i ciepły, który także nie nosił na sobie znamion zużycia


Nie tylko to, wśród przeróżnego żelastwa w większości przerdzewiałego można było znaleźć broń, która jakkolwiek brudna i zaniedbana wydawała się kompletna. Była to krasnoludzka kusza na kule. Rzadki wynalazek w dodatku rozmiarami na tyle nieduża, iż mógłby ją obsługiwać hobbit.


Nie trzeba było długo szukać, by odnaleźć skórzany mieszek z kulami. Trzy z nich były czerwone, dwie niebieskie, a jedna zielona. Jednak najwięcej, bo dwadzieścia było zwykłych, żelaznych.

Skarby trollowe na tym się nie kończyły. Z kosztowności można było znaleźć kopę miedziaków, tuzin srebrnych monet, pięć złotych, a także srebrny pierścień elfiej roboty z perłą.


Jednak najpiękniejszym z kosztowności był bez wątpienia piękny złoty pierścień. Nie miał on żadnych grawerowań. Rozmiarami jednak zdawał się pasować na palec dużego człowieka. Był w swej gładkości bez najmniejszej skazy. Prawdziwy skarb.

 
Tom Atos jest offline