Klasyczna broń strzelecka była szybsza od magii. Nim obaj czarodzieje zakończyli swoje inkantacje, Santiago zdążył wystrzelić. Była również mniej celna, bo strzała zamiast w łowcę nagród wbiła się w drzewo po drugiej stronie drogi. De Ayolas wyskoczył z ukrycia i popędził za znikającym w zaroślach mężczyzną. Gdy biegł minęły go dwie skwierczące, ciągnące za sobą eteryczne warkocze kule magicznej energii. Z wizgiem wpadły między drzewa. Dwa razy błysnęło i rozległ się krzyk bólu, po czym wszystko ucichło. Santiago ostrożnie zagłębił się w las, rozglądając za łowcą. Zobaczył go leżącego na starym, wilgotnym listowiu, z poparzoną skórą i w tlącym się, dymiącym ubraniu.
*
Berwin podążał za śladem i z każdym krokiem był bliżej swojej ofiary. Uciekający przed nim mężczyzna tracił siły, zwalniał i coraz bardziej kluczył między drzewami, nie mogąc już utrzymać jednego kierunku. Berwin po przejściu jeszcze około pięćdziesięciu kroków zobaczył łowcę. Tamten zaprzestał ucieczki. Siedział pod drzewem, oparty plecami o pień, w zakrwawionej ręce ściskał szablę.
-
Czego chcesz? - zapytał słabym głosem, gdy zobaczył między drzewami Berwina.