Przeciwnik znalazł się niebezpiecznie blisko. Nie rzucił się całym ciężarem ciała na Jeremiego, zataczał jedynie ostrożne, śmiercionośne kręgi swym orężem. Był wprawiony w sztuce władania nożem. Bob uświadomił sobie, biorąc pod uwagę swój stan i sprawność zbira, że Jeremy wyforsowując się na przód prawdopodobnie ocalił mu skórę.
Jeremy wykonał długi krok do przodu w momencie, gdy ostrze oddalało się od niego i celnie uderzył kantem dłoni w nadgarstek ręki trzymającej nóż. Broń z metalicznym brzękiem upadła na podłogę, ale przeciwnik nie zwolnił swych ataków ani na ułamek sekundy, zdawał się zupełnie odporny na ból. Jego pięści niesamowicie szybko poleciały z niebezpieczną prędkością w stronę twarzy Jeremiego, ten wijąc się w unikach, wycofywał się. Każdy z trzech ciosów minął go tylko o włos. Prędkość rąk napastnika nie dawała szans na kontratak. Jeremy po trzecim uniku zdecydował się odskoczyć, wyszarpnął broń ze spodni i w ostatniej chwili postrzelił swego przeciwnika w kolano.
Skutek był natychmiastowy, napastnik leżał na ziemi i wył trzymając krwawiące kolano.
Jeremy stał nad nim z glockiem wycelowanym prosto w głowę swego bezbronnego już przeciwnika. Czuł nieodpartą wręcz chęć, aby nafaszerować jego mózg ołowiem.
Towarzysze Jeremiego wyczytali z jego twarzy, że jest gotowy, aby to uczynić. Czuł na końcu palca jakby łaskotanie. Jego ręka drżała, nie mógł jej opanować…
__________________ Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje. |