Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-06-2007, 00:16   #111
Jeremy the Wicked
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Jeremy był już w takich sytuacjach setki razy. Poczuł, jak każde ścięgno w jego ciele, każdy mięsień, napręża się, gotowy do działania. Jego oczy zaczęły szybko badać otoczenie. Niejednego przeciwnika w życiu rozbroił już z noża. Nie czuł lęku, chociaż adrenalina pompowała do jego krwioobiegu energię. Zrobił krok do przodu, tak, by osłonić swoich słabszych towarzyszy i zastygł w oczekiwaniu na następne posunięcie przeciwnika.
 
 
Stary 28-06-2007, 11:15   #112
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację


Alan Moss

- Dzięki Jeremy. – Pozwolił sobie pomóc i wstał na nogi. – Może mógłbym pomóc, ale nie bardzo rozumiem, co jest grane. Mógłbyś mi powiedzieć, co tu się dokładnie wydarzyło, kiedy byłem nieprzytomny.
- Wszystko stało się w niespełna minutę. –
zaczął relacjonować z oporem w głosie Jeremy - Kiedy upadłeś na podłogę zgasło światło i zrobiło się zupełnie ciemno, nawet na zewnątrz. Nagle ciszę przerwał dźwięk rozdzieranego ubrania, a później jego wnętrzności wypadły na podłogę. – popatrzył krótko na rozprute ciało agenta.
- Światło zamrugało przez chwile i wtedy ją zobaczyłem, dziesięcioletnią dziewczynkę w czarnej, koronkowej sukience, która uśmiechała się do nas szczerząc swoje przegniłe zęby. Twarz, ręce i pierś miała umazane we krwi. To ona go zabiła. To było straszne. - wziął głęboki oddech opanowując dresz przebiegający przez jego ciało na wspomnienie tamtego zdarzenia. Po chwili znów kontynuował.
- Uniosła ręce tak jakby chciała nas objąć i zniknęła, a światło zapaliło się ponownie. Dopiero wtedy zobaczyliśmy, jak odmieniony został pokój i to, co zrobiła Wilsmanowi, popatrzył na nas jeszcze, a potem jego głowa opadła na pierś i umarł. Wtedy zacząłeś odzyskiwać przytomność.
Nawet nie wiesz, jak ciężko jest mi o tym mówić…-
na tym skończył, pomagając Alanowi wydostać Matthew z łóżka.

Kiedy Bob otworzył drzwi i wszyscy wyjrzeli na korytarz, Alan wreszcie zrozumiał, co się stało. Ściany korytarza i podłogi wyglądały tak samo jak w pokoju. To nie był miejscowy efekt. Może dotarłoby to do tego wcześniej, gdyby nie stracił przytomności.
Musiał to sprawdzić.

- Chwileczkę Matthew, daj mi jedną chwilę. – uwolnił go ze swojego objęcia, pozwalając mu oprzeć się o ramę łóżka i szybko podszedł do okna, spojrzał w mroczną głębię ziejącą za nim. Zupełnie obce gotyckie katedry patrzyły na niego groźnie pod ciemnym, okrytym chmurami niebem. Nigdzie nie dostrzegł żadnego światła, ulice były zupełnie puste, bez ludzi, bez samochodów. W ostatnim geście rozpaczy otworzył szybko okno i wychylił się, by zobaczyć czy jakieś światło nie pada na parapet z okien poniżej lub po bokach, ale niestety. Gmach szpitala był zupełnie martwy, tak jak wszystko dookoła. Znajdowali się na 5 piętrze, za wysoko, by wyjść przez okno.
Przybity potwierdzeniem się swoich najczarniejszych podejrzeń zamknął okno. W głowie kołatały mu się jeszcze słowa rozmowy z Louise. „Ty i cała reszta też tam niedługo traficie”. Słowa, których wtedy nie rozumiał nagle stały się oczywiste.
- Ten chłopiec, Jochan, był tu wcześniej przed nami, gdzieś tutaj zabili go, wiem, że Angelica jest tutaj także, – Na dźwięk imienia swojej córki Sara stojąca z Bobem przy drzwiach zawiesiła momentalnie wzrok na twarzy Alana. – dlatego musimy ją odnaleźć i wrócić, bo to nie jest nasz świat. Tu…- nie wiedział jak to powiedzieć – tu mieszka tylko Zło i prędzej czy później napotkamy je. - W skupieniu powiódł wzrokiem po podłodze natrafiając na wnętrzności agenta Wilsmana. Były odrażające, ale Alan widział w życiu wiele odrażających rzeczy i niektóre z nich były dużo gorsze. Wnętrzności zaintrygowały go, przyjrzał się im uważnie kucając nad nimi i wstrzymując oddech, jakby zwinięte w kłębek kryły jakąś tajemnicę. Z opowieści Jeremy’ego wynikało, że to „Śmierć”, jak ją nazywał Bob, sprawiła to wszystko.
- Nie jesteśmy już w Nowym Yorku, to miejsce nazywa się Metropolis, - powiedział wstając – słyszałem i czytałem o nim kiedyś. Ona otworzyła przejście do tego miejsca i zabrała tu nas. – powiedział zmieniając kontekst, ale Bob rozumiał doskonale o kim mowa. - Prawdopodobnie Ciebie Bob też tu wcześniej zabrała. Poznajesz to miejsce?
Ale tym razem to nie jest zwykły koszmar, teraz jesteśmy tu naprawdę, umysłem i ciałem. –
jego słowa były szalone, ale niestety taka była prawda, musiał im to powiedzieć.
- Ciekawe, czy wtedy także wymagało to ludzkiej ofiary, żeby zabrać tu Boba… - pomyślał patrząc na Wilsmana. Przybliżył się do niego zaglądając w ziejący krater jego brzucha.
- Nikt nas nie znajdzie już w tamtym szpitalu, ani nas, ani tego biednego człowieka. Czułem, że napyta sobie biedy zajmując się ta sprawą. – pokręcił głową nie mogąc jeszcze uwierzyć, że ich los odmienił się tak nagle.
- Dlatego wybaczy Pan, ale zaopiekuję się tą teczką. Panu już się nie przyda. – sięgnął pod taboret i podniósł jego skórzaną aktówkę. Zajrzał na krótko do środka przerzucając kilka kartek, po czym wziął długopis i zapisał numer na szarej kopercie leżącej na wierzchu 647.
- Teraz możemy już iść i postarajmy się nie zginąć. – rzekł smętnie i wyszedł z Matthew z pokoju, zostawiając zapalone światło.
- Nie zginąć zbyt szybko. – dodał w myślach.

Chwilę później szli już korytarzem udając że nie słyszą potwornych jęków docierających do ich uszu. Przytrzymując Matthew w pasie prawą ręką, a w lewej niosąc teczkę Wilsmana, Allan podążał za resztą. Twardy, ciężki przedmiot bujał się w prawej kieszeni jego płaszcza, raz po raz obijając się lekko o nogę Matthew. Gdy zdał sobie z tego sprawę zaproponował, by zamienili się stronami.
- Może zwolnicie trochę. Nie jesteśmy w stanie galopować za wami. – zaapelował do pędzących przodem. Dopiero wtedy opamiętali się w swoim marszu i pozwolili się dogonić. Teraz szli już wolniej uważnie mijając kolejne sale.

Kiedy skręcili w korytarz prowadzący do windy, a wrednie wyglądający typ w kominiarce na twarzy ruszył z nożem w ręku w ich stronę zatrzymali się. Matt uwolnił się z podtrzymującego objęcia Alana i stanął pod ścianą. Alan postawił teczkę na podłodze i wsadzając dłonie do kieszeni płaszcza podszedł do przodu stając za górującym nad nim wzrostem Jeremy’m.
- Chyba nie chcesz z nim walczyć gołymi rękami? – zapytał z obawą o jego bezpieczeństwo - Może wolałbyś użyć tego? Ja nie czuję się jeszcze z tym zbyt pewnie. – wsunął mu z tyłu za pasek odbezpieczonego Glocka 17, którego dyskretnie wydobył z kieszeni płaszcza. Jeremy znał dobrze tą broń, sam pomagał Alanowi ją wybrać i na pewno był lepszym strzelcem od niego. Zimna stal szybko dotarła swoim chłodem do ciała Jeremy'ego. Teraz poczuł się znacznie pewniej.
 

Ostatnio edytowane przez Lorn : 28-06-2007 o 11:28.
Lorn jest offline  
Stary 28-06-2007, 19:21   #113
 
Kmil's Avatar
 
Reputacja: 1 Kmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetny


Przeciwnik znalazł się niebezpiecznie blisko. Nie rzucił się całym ciężarem ciała na Jeremiego, zataczał jedynie ostrożne, śmiercionośne kręgi swym orężem. Był wprawiony w sztuce władania nożem. Bob uświadomił sobie, biorąc pod uwagę swój stan i sprawność zbira, że Jeremy wyforsowując się na przód prawdopodobnie ocalił mu skórę.
Jeremy wykonał długi krok do przodu w momencie, gdy ostrze oddalało się od niego i celnie uderzył kantem dłoni w nadgarstek ręki trzymającej nóż. Broń z metalicznym brzękiem upadła na podłogę, ale przeciwnik nie zwolnił swych ataków ani na ułamek sekundy, zdawał się zupełnie odporny na ból. Jego pięści niesamowicie szybko poleciały z niebezpieczną prędkością w stronę twarzy Jeremiego, ten wijąc się w unikach, wycofywał się. Każdy z trzech ciosów minął go tylko o włos. Prędkość rąk napastnika nie dawała szans na kontratak. Jeremy po trzecim uniku zdecydował się odskoczyć, wyszarpnął broń ze spodni i w ostatniej chwili postrzelił swego przeciwnika w kolano.
Skutek był natychmiastowy, napastnik leżał na ziemi i wył trzymając krwawiące kolano.
Jeremy stał nad nim z glockiem wycelowanym prosto w głowę swego bezbronnego już przeciwnika. Czuł nieodpartą wręcz chęć, aby nafaszerować jego mózg ołowiem.
Towarzysze Jeremiego wyczytali z jego twarzy, że jest gotowy, aby to uczynić. Czuł na końcu palca jakby łaskotanie. Jego ręka drżała, nie mógł jej opanować…
 
__________________
Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje.
Kmil jest offline  
Stary 28-06-2007, 21:31   #114
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Bob Smith

- Poczekaj - ostrzegł Jeremiego zanim wykonał ruch, miał sporo czasu, wyczekał nie będąc zajęty walką.
Bob zrobił dwa kroki nie wchodząc na linię pomiędzy lufą Glocka a zamaskowanym bandytą, lekko przykucnął i zwinnym ruchem ściągnął kominiarkę z głowy napastnika, po czym szybko odsunął się z powrotem by w żaden sposób nie przeszkadzać Jeremiemu. "Przynajmniej będzie wiedział co zabił zanim to zabije a może w ogóle nie będzie potrzeby zabijania... "
 
Eliasz jest offline  
Stary 28-06-2007, 22:23   #115
 
Kmil's Avatar
 
Reputacja: 1 Kmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetny


Spoglądała na nich wystraszona twarz młodego człowieka. Miał nie więcej jak dwadzieścia pięć lat. Nieco blada cera, podkrążone oczy i poszerzone źrenice świadczyły o nadużyciu narkotykowym. Kosmyki blond włosów padły na jego twarz uwalniając się z objęć gumki spinającej z tyłu włosy w kucyka. Powoli na jego twarz oprócz grymasu bólu i wściekłości zaczął wypływać strach.
Nikt nie rozpoznał tej twarzy. Nikt nie przypomina sobie, aby spotkał tą osobę wcześniej, oczywiście za wyjątkiem Sary, która nie potrzebowała widzieć jego twarzy, aby rozpoznać w nim niedoszłego gwałciciela sprzed zaledwie paru godzin. Zaczęła rosnąć w niej agresja.
 
__________________
Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje.
Kmil jest offline  
Stary 29-06-2007, 00:10   #116
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Bob Smith

"Co tu się dzieje???" Bob spodziewał się zobaczyć różne rzeczy, przerażające straszne a tu..." jakiś nastolatek, narkoman, wciągnięty zapewne siłą w ten dziwny, chory świat..."Bob w tej chwili zastanawiał się na ile to co mu się wcześniej przydarzyło było snem a na ile rzeczywistością. Przypomniał sobie ból, zapachy i że nie mógł się obudzić. Pamiętał, że przebył długą drogę by w końcu w jakiś sposób wyjść...W tej chwili nie był w stanie przypomnieć sobie sposobu w jaki się ocknął. Teraz widział przed sobą człowieka, który chyba skrzywdził Sarę." Czy on może mieć coś wspólnego z porwaniem jej córki? Z tego co mówił Alan :każdy może być w sekcie..."
Bob widział wściekłość w oczach Sary, ale tym razem nie zamierzał stawać jej na drodze. "Jeśli ten skurczybyk coś jej zrobił, to może lepiej jak wyładuje swój gniew, niż go będzie dusić. Byle go tylko nie zabiła zanim zacznie mówić..."
 
Eliasz jest offline  
Stary 29-06-2007, 15:29   #117
Jeremy the Wicked
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Jeremy starał się oddychać powoli. Czuł, jak na wierzch wypełza z głębin jego nieświadomości dawna bestia z Brooklynu, wygnana tam, odkąd poznał Ann. Nie chciał zabijać tego człowieka, ale było to kuszące - to rozładowałoby jego napięcie, wściekłość, zagubienie. Opanował się nieco i warknął w stronę towarzyszy:
-Mam ochotę zrobić z jego twarzy tapetę. Jeśli coś od niego chcecie, to się pośpieszcie, zanim mi nerwy puszczą. Zna go ktoś z was?
Spojrzał z pogardą na leżącego, wijącego się z bólu i strachu chłopaka.
-Co ty sobie, kurwa, myślałeś, gnoju? Sam rzucasz się na grupę ludzi z tym swoim scyzorykiem? Głupota kosztuje życie, wiesz? - kiedy wypowiadał te ostatnie słowa, jego oczy zalśniły determinacją i jakąś perwersyjną przyjemnością - nawet Alan, który znał Jeremiego, wzdrygnął się z niepokojem, widząc tę okrutną, obcą twarz, która jeszcze przed chwilą była twarzą jego przyjaciela - antykwariusza.

Jeremy kopnął chłopaka - lekko, żeby mu nic nie zrobić, ale żeby choć trochę się rozładować. -Skurwysyn. Kto Cię tu nasłał, gówniarzu? Gadaj! Gadaj, póki twoja szczęka nadaje się do mówienia!
 
 
Stary 29-06-2007, 20:38   #118
 
Kmil's Avatar
 
Reputacja: 1 Kmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetny


- Argghhh…. Kurwa! Pieprzcie się! Po chuj mam wam cokolwiek mówić?! Albo tego nie zrozumiecie albo nie uwierzycie. … Na co kurwa czekasz popaprańcu?! Pociągnij za ten pieprzony spust! No, co jest?! Jaj ci już zabrakło czy jak?! Podobno twoja żona uważała cię za prawdziwego mężczyznę a tu okazuje się, że wielka cipa z ciebie!!- Wysyczał kąśliwie chłopiec przez zaciśnięte zęby. Jego słowa były odważne, ale z twarzy dało się odczytać strach przed śmiercią.
 
__________________
Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje.

Ostatnio edytowane przez Kmil : 29-06-2007 o 20:45.
Kmil jest offline  
Stary 29-06-2007, 21:56   #119
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Bob Smith

- Słuchaj szczylu czy pomyślałeś nad tym, że jak tutaj zginiesz to zostaniesz tu na zawsze?? Myślisz, że to miejsce czy to co cię tu sprowadziło pozwoli ulecieć twojej duszy z tego przeklętego miejsca?

Bob odczekał moment, żeby te słowa dobrze zapadły w świadomość chłopaka.

- Powiedz jak się tu znalazłeś i co masz wspólnego z tym wszystkim to może zabierzemy cię ze sobą, do wyjścia...
 
Eliasz jest offline  
Stary 30-06-2007, 15:59   #120
 
copyR's Avatar
 
Reputacja: 1 copyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znany


Matthew Winder

Napastnik, choć groźnie wyglądający i sprawiający wrażenie niebezpiecznego, padł postrzelony w kolano po krótkiej chwili machania scyzorykiem. Okazał się nim być młody chłopak o niezdrowym wyglądzie. „Pierdolony ćpun” – pomyślał Matt, patrząc na jego twarz.
Atmosfera była napięta. Sara musiała poznać twarz tego człowieka, nietrudno było to wyczytać z jej reakcji. Do tego Jeremy, który z pewnością miał ochotę przynajmniej skuć mu mordę. Ale leżący na ziemi chyba nie zdawał sobie sprawy ze swego położenia i powagi sytuacji. Gorzej - zaczął pyskować. Matt, który ciągle miał w pamięci wydarzenia z uczelni, sam miał ochotę się na nim wyładować i, gdyby nie bezwładna noga, już dawno rzuciłby się na tego sekciarza. Tymczasem musiał się zadowolić tym, że obiją go inni. Tym bardziej szokujące było dla niego stwierdzenie Boba „Zabierzemy cię stąd”. Matt aż się wzdrygnął.
- Zabrać go?! – parsknął nerwowym śmiechem – Wolne żarty! Daleko nie ujdzie z przestrzelonym kolanem... Na moje powinniśmy siłą wyciągnąć z niego potrzebne nam informacje, a potem go tutaj zostawić... Sam wlazł to niech sam wyjdzie, jak taki cwaniak...
 
__________________
"Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig"

+belive me... if I started murdering people, there would have no one been left
copyR jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172