Ścigany słabł z każdą chwilą i Berwin nie musiał się spieszyć. Szedł ostrożnie za nim pamiętając, że nawet ranny zwierz może być groźny. Po jakichś pięćdziesięciu krokach zobaczył go siedzącego pod drzewem z rozczulająco bezużyteczną szablą w ręce.
Berwin stanął w pewnym oddaleniu trzymając strzałę na cięciwie. Starczyła chwila by posłać łowcę do krainy Morra. - Porozmawiajmy. – powiedział Berwin powoli patrząc z oczy mężczyźnie – Kto was posłał?
Mężczyzna zeznał, że jest łowcą i razem z kumplami ścigał zabójców z Pfeildorfu, że mieli jedynie pobieżny opis i domyślili się, że chodzi o Berwina i jego kompanów. - To nie my. – stwierdził po prostu przepatrywacz – To nie my zabiliśmy Feodora. List gończy wysłali za nami nasi wrogowie. Prawdziwi zabójcy kapłana. Nie wiem, czy mi wierzysz, ale taka jest prawda.
Berwin stał z opuszczonym łukiem: - Wiesz, że mógłbym Cię zabić z łatwością. I być może powinienem to zrobić zważywszy na to, że chcieliście podburzyć chłopów, by napadli na niewinnych Strigan. By nas dostać gotowi byliście przelać niewinną krew. Ale jesteś teraz ranny, w głuszy i to jest Twoja kara.
Berwin odwrócił się by odejść: - Zawróć z drogi złota i kieruj się sprawiedliwością. Wtedy będziesz i lepszym łowcą, i lepszym człowiekiem. Niech Verena natchnie Twą duszę prawością.
Powiedział po czym odszedł bez słowa zostawiając rannego mężczyznę.
Skierował się w stronę obozu. |