Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2018, 16:34   #163
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Brenton przywitał z uśmiechem Amelyn i przedstawiciela stowarzyszenia wioseł.
- Witajcie. Siadajcie zaraz nasza droga Gerda poda wam coś do jedzenia i picia. Jestem Brenton Grisk - przedstawił się wąsatemu mężczyźnie. - To mój przyjaciel Ragnar - wskazał krasnoluda - i wojownik Franz. Słyszałem, że wystawili państwo zlecenie na uzyskanie pewnych informacji. Wracam właśnie z Ragnarem z wielodniowego pobytu poza murami miasta. Sprawdzaliśmy okolicę i możemy się podzielić naszą wiedzą. Współpracowaliśmy już ze stowarzyszeniem z powodzeniem więc nasze informacje są wiarygodne. Liczę, że i tym razem korzyść będzie dla nas obopólna. - zakończył wstęp Brenton odsuwając krzesło dla Amelyn.

Amalyn usiadła na krześle, opierła łokcie na stole i zamówiła u Gerdy kufel porządnego piwa. Przedstawiciel Stowarzyszenia przeszedł od razu do rzeczy.

- Wiedzą możecie się podzielić, chętnie was wysłucham. Jednak od razu mówię, że interesują nas tylko konkrety. Informacje ogólne są niepotrzebne, zaburzają jedynie logikę myślenia i postępowania.

- To tak. - zaczął Ragnar - Jak byliśmy poza miastem to napadła nas banda mutantów. Część zabiliśmy, część nawiała, ale udało się kilku przesłuchać przed śmiercią. Mówili o skażonym mieście Hasselhund. Do tego trafiliśmy na liczne ślady, które na pewno nie należały do ludzi, krasnoludów, elfów, czy niziołków. Były na przykład ślady przypominające zwierzęce, ale przerośnięte. Na moje banda mutantów, może razem ze zwierzoludźmi, szykuje coś. Zatrute studnie mogą mieć za zadanie utrudnić ponowne zasiedlenie lub zaopatrzenie naszych sił, ale jeśli dodaliby tam spaczeń to mogą chcieć przemienić was w swoich. Rycerze Pantery kiedyś wspominali o problemach z mutantami na zachodzie. Nie znam mapy okolicy, ale ani chyba tam mają swoją kryjówkę. - krasnolud zabrał łyk piwa.- Szykuje się grubsza afera. - pogładził swoją przyciętą brodę i skrzywił. - Ciekawe, czy tamten demon, co go zwierzoludzie przyzwali jak siedzieliśmy w klatce, ma coś z tym wspólnego…

- Jeśli masz panie mapę wskażemy co i jak. Jeśli nie - Brenton przetarł stół i zaczął ustawiać przypadkowe elementy obiadowe w charakterze punktów odniesienia. - Tu jest Aureschmied - wskazał palcem. - Byłem tam, wioska jest opuszczona. - Tu wskazał kawałek dalej. - Grasował gigant który poczynił spore zniszczenia w wiosce gdzieś tutaj. Sprowadziliśmy oddział z miasta z brunatnym czarodziejem i pomogliśmy zabić plugastwo. Praca zespołowa, obeszło się bez strat. Znaleźliśmy też jezioro - położył tam okruszek chleba. - Ma dziwną moc wabi do siebie, otępia. Wykorzystuje to w sprytny sposób miejscowa Hydra która ma tam leże. Hasselhund - kawałek suszonego mięsa na improwizowanej mapie - koszmar. Całe miasto skażone chaosem. Nie byliśmy tam ale przesłuchaliśmy mieszkańców. Zmutowali i zaczęli atakować podróżnych ich zmiany - Brenton na chwilę zamilkł - to było okropne. Jeden płonął, inny miał na zewnątrz organy wewnętrzne jeszcze inny - zatrzymał się na chwilę w swoim wywodzie- oszczędzę szczegółów. Zabiliśmy ośmiu, szczęściu nam uciekło. Z tej ósemki kilku wpadło nam w ręce trzeba było powiesić za duże ryzyko dla nas targać ich ze sobą. Puścić też nie można było krzywdzili ludzi. W każdym razie rzekli, że całe miasto spaczone. Jedzenia nie ma a mieszkańcy zmutowali i zaczęli szukać pożywienia gdzie się da. Tutaj - wskazał ruiny gdzie poległ Fubrin - spotkaliśmy stado orków. Zabiliśmy siedmiu, ot element zaskoczenia. Podpaliliśmy budynki w których byli, uderzyliśmy szybko i bezwzględnie. Jeden z naszych towarzyszy zginął. Ragnar natomiast do dziś nosi z tego spotkania rany. Ponadto tu na zachód moi szlachetni mentorzy z Rycerze pantery słyszeli również doniesienia o mutantach. Skoro sami tam ruszyli gdy mnie nie było… Plotki musiały się potwierdzić. Czy to wyjaśnia tajemnicze ataki na wioski? Nie, ale daje wam pogląd panie. Chaos działa w okolicy. Nie zbóje, nie Bretonia, nie Norsmeni. Chaos w najgorszej formie. Daje wam to też wiedzę handlową. To Stowarzyszenie Wioseł rozdawać będzie karty, bo drogą lądową przebić się nie idzie. Wiem co mówię, trafiliśmy na pewną informację o krasnoludach z Karak - Kadrim. Broń wieźli ale nie dowieźli… wszyscy zginęli z rąk orków. Ragnar wspomniał o demonie - pozwolił by wskazał gdzie. - Może i brzmi to jak bajka ale bajką nie jest. Słowo Brentona Griska. Po co to mówimy? Panie wkrótce zostanę Rycerzem. Trzeba mieć jednak łeb na karku. To stolica regionu. Stowarzyszenie może i będzie rosło w siłę podejmując odpowiednie decyzje. Taka organizacja to nie tylko kupcy i żeglarze. To powinni być ludzie z różnych sfer. Chciałbym by połączyła nas jak to mówią… wspólnota interesów. - Brenton polał wszystkim wyjątkowo dobrego piwa jakie zdobył od Gerdy przed tą ważną rozmową.

Mężczyzna z zainteresowaniem słuchał i obserwował przekładane kawałki strawy. Czasem kiwał głową, czasem po prostu wpatrywał się z kamienną twarzą w stół. W końcu się odezwał:

- Stowarzyszenie Wioseł jest skromnym zrzeszeniem rybaków i żeglarzy, nie musi rosnąć w siłę. Informacje są ciekawe, niektóre mogą się nawet przydać. Problem jest inny - nie są to informacje, których potrzebujemy. Nas interesuje wielkość armii, bo to musi być armia - nic tak prędko i tak… dokładnie nie zniszczyłaby wiosek. Interesuje nas ich cel - czy będzie to Salkalten, czy będzie to Erengrad czy inne miasto. Skład - losowa zbieranina, czy wyszkolone oddziały łuczników, piechoty… Twoje informacje, Brentonie Grisku, są… niepełne i niewystarczające. Otrzymane informacje postaram się jednak wycenić i otrzymacie za nie jakąś zapłatę, wszak jakiś towar dostaliśmy. Co dokładnie masz na myśli, mówiąc o wspólnocie interesów?

- Mam was zatem za mniej skromnych niż się panie podajecie. - uśmiechnął się szczerze. - Stowarzyszenie uczestniczyło w przemytach pobierało niezłe prowizje, wystawiło więcej niż sutą nagrodę za informacje czy ich interesy nie są zagrożone. Byli kampanią handlową. Cichą organizacją handlową. - Rozumiem ostrożność, pieniądze wszak lubią ciszę. Wiem jednak, że stowarzyszenie to grupa z którą warto się trzymać. Stowarzyszenie to ludzie do których chciałbym dołączyć. Możemy sobie wzajemnie pomóc. Czasy idą ciężkie a z kompanami jesteśmy zaradni. Przydam się wam i spłacę kredyt zaufania o ile mnie nim panie obdarzacie. - Skinął pokornie głowa. Liczył, że Rycerz w dodatku słowny i z kampanią skusi w ciężkich czasach swoją osobą taką organizację.

Na słowa przedstawiciela o tym, że potrzebują informacji o wielkości armii, Franz wywrócił oczyma.

- Gadałem, no… - mruknął po cichu.

- Interesuje was wielkość armii i jej cel… - zaczął Ragnar. - ...ale żadna mała grupa nie podejmie się tak ryzykownej wyprawy. A nawet jeśli, to dla małej grupy jest to misja samobójcza, bo jak będą wykryci to nie będzie jak im się obronić. Dlatego, wystawcie to sobie, mam taką propozycję, żeby Stowarzyszenie zorganizowało nam ze siedmiu chętnych, coby to już liczyć jako mały oddział, jeśli wliczyć nas, i możemy ruszać. Jakby pojawiły się problemy to puścimy kogoś z informacjami z powrotem do miasta, a sami kupimy mu czas. Najlepiej jakbyśmy mieli ze dwóch przepatrywaczy lub zwidowców. Reszta obojętnie czym się para, byle robić bronią umiała. Wy w tym czasie możecie przeanalizować te informacje co już macie. Może kolejność ataków i ich umiejscowienie podpowie wam coś. Ich główny cel, dajmy na to.

- Już trzy grupy podjęły się tak ryzykownej wyprawy, mości krasnoludzie. Dzisiaj po południu wyrusza czwarta, jeden myśliwy w zespole z niziołką, która podaje się za byłą strażniczkę pól. Możecie do nich dołączyć, tylko wiem, że nie przepadają za grzechoczącymi zbrojami i głośnymi końmi. Ale możecie się z nimi spotkać, spędzają czas w Solance, racząc się ichniejszymi specjałami.

- To bierzemy dupy w troki, chłopaki, i dołączamy się do nich - włączył się Schierke. - Im szybciej zrobimy zwiad na tej armii, tym bardziej możliwe, że Salkalten zostanie w jednym kawałku. Nie wiem jak wy, ale ja przynajmniej z nimi pogadam.

Po czym zwrócił się w stronę drzwi, zamierzając iść w miejsce, które wskazał przedstawiciel Stowarzyszenia.

- Daj znać co ustaliłeś. - Brenton nawet nie podniósł się z krzesła. Za dużo już się tu napracowali żeby biegać za przypadkowymi ludźmi. Zresztą nie skończył jeszcze rozmowy z przedstawicielem ani wieczoru z Amelyn. - Weźmiemy to zlecenie najmiemy ludzi i ruszymy. - po czym popatrzył na członka stowarzyszenia wyczekująco. Czy odniesie się do wcześniejszych słów Brentona.
 
Santorine jest offline