Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2018, 17:58   #164
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Franz wyszedł z karczmy i skierował się prosto do Solanki, niesławnej w Salkalten knajpki należącej do Radujeva, jednego z tutejszych bandziorów wyższego szczebla. Niesławna jednak nie była z powodu właściciela, lecz brzękliwych dźwięków bałałajki, ciężkich zup i mocnego alkoholu, która to mieszanka często kończyła się wymiotami i pewnego stopnia utratą świadomości. Jeżeli jednak się do tego przyzwyczaić, to… było całkiem smacznie.

Jednak nie kuchnia powodowała Franzem tego dnia, jednak na wspomnienie o niej, pomyślał o Atanaju. Pewnie dupczył tę swoją babę pośród ziołowego rozgardiaszu. Albo leżał martwy z bełtem w plecach na jakichś rozstajach.

W tawernie było tłoczno, głośno, cuchnęło rybą i przetrawionym alkoholem, jednak zlokalizowanie myśliwego i niziołki nie było zbyt trudne – była tutaj jedyną przedstawicielką mniejszej rasy. Obydwoje zajadali się bułczanką, pili mętny alkohol z drewnianych kubków i moczyli chleb w michach z kapustą.

Franz skierował się prosto do nich, ale drogę zastąpiła mu gruba kobiecina z wałkiem i wymusiła na nim zamówienie uchy, kindziuka i kubeczka przedniej gorzałki. Franz nie miał pojęcia czym są dwie pierwsze potrawy, ale przynajmniej okowita była jakimś stałym punktem.

Mężczyzna, gdy dotarł w końcu do stolika niziołki, przedstawił się i zapytał, czy to o nich wspominał jegomość ze Stowarzyszenia. Okazało się, że tak. Kobieta przedstawiła się jako Łysa Janine (miała na głowie kępę rudych włosów, więc Franz nie wiedział skąd taki przydomek), mężczyzna nazywał się Pol i polował w okolicznych lasach, pracując od czasu do czasu dla Stowarzyszenia.

Gdy zaczęli rozmawiać, Franz przekonał się, czym jest tajemnicza ucha i kindziuk – otóż były to niejadalna, przesolona zupa rybna i przepyszna, sucha kiełbasa. Także słona jak cholera, ale zapijana wódeczką była całkiem, całkiem. Tylko w głowie zaczynało lekko kręcić…


W Rudej Owcy natomiast nadal toczyła się rozmowa o ewentualnym członkostwie w Stowarzyszeniu. Brenton dowiedział się, że Stowarzyszenie obecnie nikogo nie rekrutuje, ale przez wzgląd na dawną i być może nieodległą w przyszłości współpracę, przekaże prośbę Brentona i da mu znać, kiedy dowie się, na jakie to stanowisko mógłby się nadawać. Stowarzyszenie Wioseł w końcu zrzesza jedynie posiadaczy łodzi, rybaków, marynarzy oraz kupców morskich, jednak czasem zdarzają się wyjątki.

Następnie Brenton porozmawiał jeszcze chwilę z Amalyn i ruszył poszukiwać najemników do wyprawy. Ragnar również się tym zajął, jednak w pobliżu Rudej Owcy, bo pomimo tego, że odzyskał już w miarę siły, nadal nie ufał w pełni swojemu zdrowiu. I może słusznie.

Rycerz nie miał zbyt wiele szczęścia w poszukiwaniach, udało mu się znaleźć tylko jednego chętnego – mrukliwego krasnoluda, który zdawał się chętnie podążać za każdym podsuniętym mu wyzwaniem. Ragnar również nie natknął się na wielu chętnych, jednak zdołał przekonać dwójkę ludzi do rozmowy. Była to dość płochliwa (i cuchnąca perfumami) kobieta, która jednak na plecach nosiła kuszę równie naturalnie jak spódnicę na biodrach, oraz facet z twarzą pokrytą bliznami po jakiejś chorobie, który podobno znał się dobrze na wojaczce.

Niedługo potem Ragnar, Brenton i chętni spotkali się w Rudej Owcy, by omówić ewentualne zatrudnienie.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline