Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2018, 21:26   #42
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Leliana, zaopatrzona w dodatkowy prowiant, dwa koce i namiot, udała się do portu, gdzie wyznaczone było miejsce zbiórki ich wesołej gromadki.
Idąc drogą prowadzącą do celu, młoda akolitka nuciła jakąś melodię pod nosem, ciesząc się naprawdę piękną pogodą jak na te rejony. Każdy przejaw słońca i jakakolwiek namiastka przyjemnych, tileańskich upałów wprawiała pannę Rossi w radosny nastrój - co zaś uzewnętrzniało się w postaci nuconych melodii i promiennego uśmiechu zwieńczonego uroczymi dołeczkami w policzkach.
Zanim jeszcze dotarła na miejsce spotkania, wyciągnęła z plecaka zakupione niedawno soczyście zielone jabłko i wgryzła się w nie, przymykając na moment powieki i na kilka sekund uciekając wyobraźnią do krętych alejek Remas, gdzie się wychowała.
Dotarłszy na miejsce, Leliana poczęstowała owocami elfkę Lilou i niziołkę Dai. Mężczyznom za to posłała jedynie przepraszający uśmiech, bo właściwie nie pomyślała o nich.
- Są naprawdę pyszne - powiedziała do dziewczyn, wręczając im po zielonym jabłku. - Strasznie soczyste i kwaskowate, takie jak uwielbiam najbardziej - dodała wesoło.

Na łodzi Leliana czuła się fantastycznie. Nigdy nie cierpiała na chorobę morską, wręcz uwielbiała ten środek podróży. W falach morskich znajdowała coś uspokajającego. I choć tym razem była to zaledwie jakaś rzeka, to mimo wszystko wsłuchiwanie się w cichy szum fal i wpatrywanie się w jej nurt niesamowicie relaksowało Lelianę.
Próbowała od czasu do czasu zagadać do posępnego flisaka, chociażby komplementując jego czarny wąs, ten jednak pozostawał niewzruszony. Ostatecznie poddała się i wróciła do wpatrywania się w taflę wody, czasami dołączając do rozmów pomiędzy jej towarzyszami.

Z lekkim smutkiem zeszła na ląd. Przede wszystkim dlatego, że znowu trzeba było targać wszystkie swoje toboły na plecach. Jednak to wcale nie psuło jej znakomitego nastroju, a melodyjny śpiew ptaków i otoczenie natury wręcz go pogłębiały.
Dopiero kiedy dopadła ich ulewa i zmuszeni byli wędrować w deszczu, humor Lelianę opuścił. Stała się markotna i niewiele mówiła, co jakiś czas nawet narzekając, kiedy wdepnęła w większą kałużę lub prawie wyrżnęła orła na śliskim błocie.
- To nie wróży wcale najlepiej - skomentowała, kiedy odbili się od kolejnych niegościnnych drzwi.
W jej sercu zapanował wtedy niepokój o dalsze losy tej wyprawy. W końcu jeden za drugim zaczną tracić siły, a przy takiej pogodzie nietrudno było o jakąś tragedię.
- Oby ta ulewa szybko minęła - powiedziała, spoglądając w niebo. Mimo że miała narzucony kaptur, to i tak kosmyki włosów posklejane były przez deszcz i poprzylepiały jej się do policzków.

Wieczorem, kiedy dotarli do Bramy Lodowego Wichru - jak zdążył ich poinformować Durak - dobry nastrój jakby wrócił Lelianie. Deszcz nadal siąpił, a jej było niesamowicie zimno, mimo to przestała marudzić i stała się na nowo bardziej żywa.
- Powinniśmy poszukać jakiegoś miejsca na rozbicie obozu, nie możemy tak podróżować bez przerwy, bo się zamęczymy - zasugerowała, kiedy stali przy Bramie Lodowego Wichru.

Z ciekawością przysłuchiwała się dumnym wywodom Duraka i nawet chciała pociągnąć temat dalej, bo lubiła takie opowieści, kiedy ni stąd ni zowąd zaczął spadać na nich grad strzał.
Zaklęła pod nosem, mając nadzieję, że nikt tego nie słyszał (w końcu nie wypada akolitce używać takiego języka), po czym naprędce znalazła jakieś prowizoryczne schronienie za głazem - które nota bene nie mogło starczyć jej na długo. Dobyła więc swojego miecza, chwytając mocno za rękojeść i wymówiła półszeptem modlitwę do swojej bogini - Myrmidii, drugą dłonią trzymając jej symbol na łańcuszku.
- Osłaniaj mnie, Duraku! - krzyknęła do krasnoluda swym obcym akcentem, ale tym razem ton jej głosu nie był wcale serdeczny. Wybrzmiewała w nim nuta stanowczości i waleczności. - Niech Myrmidia kieruje ostrzami naszych broni, a zwodzi pociski wrogów!
I pognała walczyć w imieniu swojej bogini.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 21-03-2018 o 17:56.
Pan Elf jest offline