Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2018, 23:06   #491
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Port i przystań

Leonora widząc pływaka czym prędzej wydała rozkaz i czmychnęła czym dalej, przechodząc z Portu do Przystani rybackiej. W Porcie został Trotsky z rozkazami, by rozłożyć sieci. Gdy wróg się zaplącze, miał drągami i halabardami zmusić go do kapitulacji. Ten jednak nigdzie dalej nie płynął, a tylko wyjął nóż i zaczął piłować linę utrzymującą barkę Leo na miejscu.


Barykada przed mostem i okolice

Galeb wylądował. Już tylko chwila dzieliła go od powrotu do armii. Nie żeby ją jakoś szczególnie lubił, ale w każdym razie bardziej niż tych drugich, najemników i wagabundów plądrujących kraj. No i w Meissen była spora jak na tak małe miasteczko diaspora khazadów. I rzeczywiście. Niedaleko dostrzegł barykadę obsadzoną przez krasnoludy.


Fort i wschodni brzeg

Walter nie posłał strzały krasnoludowi w łódce. Miał ciekawsze cele po drugiej stronie fortu. Na niespodziewających się tego wrogów spadła salwa z kusz i łuków, dziesiątkując biegnących. Zabici i ranni padli powiększając chaos. Łucznicy wroga byli zbyt daleko by odpowiedzieć ogniem. Straty wśród szturmujących fort sięgnęły dwudziestu procent zanim w ogóle dotarli do jego murów. Widząc, że plan ataku jest niemożliwy do zrealizowania, wrogowie podali tyły. Na brzegu rzeki zostało sześciu zabitych i czterech poważnie rannych.


Wieża obserwacyjna

Loftusowi znowu wyszły czary. Jak na razie ten uczeń maga miał niesamowite szczęście i mimo szafowania magicznymi mocami ani razu nie zaczerpnął ich więcej niż był w stanie. Lecz choć od jednego z dowódców sił szturmujących miasto zaczęły dobiegać dźwięki bardziej pasujące do zagrody pełnej zwierząt gospodarskich nie przeszkodziło mu to w wypowiadaniu się, ani nie powstrzymało tych, którzy już zaczęli zasypywać fosę. Może gdyby użył tego czaru wcześniej, póki wrogowie jeszcze leżeli, wynik byłby inny, ale kiedy zrzuciłeś właśnie kosz z ziemią do fosy, a teraz ciągniesz kolejny upuszczony przez rannego kolegę, a z góry sypią się na ciebie strzały to to czy sierżant krzyczy czy muczy to już naprawdę wszystko jedno.


Mury

Bert motywował strzelców do jak najszybszego strzelania, a sam rozglądał się w poszukiwaniu przygotowanych kotłów na wrzątek i oliwę, których nie znalazł, gdyż nikt nie zadbał by je przygotować. Posłał więc posłańca do Waldemara.


Diuk kazał Glormowi olać rozkaz Gustawa i razem z nim wszedł na basztę, zostawiwszy obronę bramy pod dowództwem Ulfa "Wojennej Pieśni" Warsunga. Na jej szczycie zastał Ferreta walczącego z balistą. Staruch miał problem z ponownym ustawieniem jej w odpowiedniej pozycji. Na pytanie Karla pewnie odpowiedziałby brzydkimi słowy, ale wdzięczny z przyprowadzenie krasnoluda ograniczył się do krótkiego - Przez tego idiotę w ogóle nie mogę strzelać. Pół dnia zajęła zmiana nastaw, w minutę tego nie odkręcę. Będziemy mieli szczęście jeśli po tym wszystkim nie rozleci się przy strzale.

W tym czasie rozkazy Diuka były wykonywane co do joty - łucznicy z bramy wzięli na cel zbliżającą się ciężką piechotę, a kusznicy i łucznicy z baszty strzelali niemal ponowo w dół do zasypujących fosę ludzi. Tym pierwszym poszło niezbyt dobrze - tylko jedna strzała znalazła drogę przez ciężką zbroję. Łuki nie miały takiego naciągu i przeciwko ciężkozbrojnym były mało skuteczne. Nieco lepiej poszło strzelcom z baszty. Ciągły ostrzał spowodował niemal dwukrotne zwolnienie tempa zasypywania fosy przed bramą. Niestety, wrogom nie brakowało już wiele. Pod murami napastnicy zostawili drabiny, by szybciej zasypać fosę i praca zaczęła przyspieszać.

Wrogi ostrzał był póki co słaby i niegroźny. Choć na obu krańcach muru zginęło po jednym łuczniku, a poza tym trzy osoby zostały ranne (zbrojny na północnym i dwoje "pomocników" na południowym) to wpływ tego na morale były zerowy. Większy był już wpływ konieczności strzelania do zmuszonych do zasypywania fosy cywilów, kobiet i dzieci. Kapłan Sigmara na południowym murze nakazał uważniejsze celowanie, ale zmniejszyło to tempo oddawania strzałów, co Diuk dostrzegł.


Garnizon

Waldemar wydał rozkazy zabezpieczenia fortyfikacji garnizonu dziesiątce która była przy nim. Zostały one natychmiast skrytykowane przez Gustawa, który jednak ich nie zmienił, a potem wbrew swoim słowom zamiast na mury poszedł do biura komendanta. Tam zaczął obrażać i oskarżać Komendanta, jedynego człowieka władzy w całym mieście, który czuł do niego jeszcze choć odrobinę sympatii i starał się zadbać o dobre imię von Grunnenberga. Komendant wysłuchał go i nie aresztował jedynie dlatego, że bał się że złamie to morale obrońców. Odesłał więc tylko Gustawa do lazaretu i zastanowił się chwilę, co będzie z tym szlachcicem, gdy spróbuje się tak odezwać do przełożonych lub sędziów. Ale nie miał czasu o tym rozmyślać. Papierów w przypadku oblężenia robiło się jeszcze więcej niż zwykle, zgłaszane przez tych tak zwanych "Ostatnich" potrzeby były coraz dziwniejsze i wydatki rosły niemożebnie, szukał więc kolejnych danin, które miałby prawo nałożyć na mieszkańców. Pogłówne, podymne, hiberna... Ale z pewnością coś jeszcze musi być... Nie miał czasu na płacze jakiegoś szlachetki.

Gustawa znalazł za to jeden z obserwatorów z dachu garnizonu i powiedział mu o dziwnych błyskach za zakolem rzeki, zbyt daleko by dało się dostrzec co to może być.

Do Waldka przybył tymczasem posłaniec od Berta, który zażądał "kotłów z wypełnieniem". Moment, w którym to kwatermistrz żąda zaopatrzenia od medyka a nie odwrotnie, godny był odnotowania w annałach. Nie zmieniało to jednak faktu, że jedyny kocioł z wrzątkiem do jakiego cyrulik miał dostęp służył mu do wygotowywania bandaży, a i sam transport kotła z wrzątkiem na mury mógł skończyć się poparzeniami niosących.
Trafił też do niego pierwszy ranny: jeden ze zbrojnych dostał strzałą w rękę. Rana była niegroźna i gdyby trwała walka zapewne żołnierz nawet by nikomu dupy nie zawracał, ale że chwilowo nikt na mury nie właził, a grot utknął w środku udał się do kogoś kompetentniejszego niż on sam.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 21-03-2018 o 18:22.
hen_cerbin jest offline