Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2018, 23:12   #55
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację

- Przysługa za przysługę - odparł Cymmeryjczykowi Kanclerz Publius. - Nie mogę obiecać, że ów człowiek zostanie odnaleziony. W końcu w Tarantii żyje, wedle dosyć pewnych szacunków ponad osiemdziesiąt tysięcy osób, ale przekażę komu trzeba ów opis. Podczas naszego kolejnego spotkania poinformuję Cię, Cymmeryjczyku o postępach.

- Już od jakiegoś czasu narastają niesnaski między wyznawcami Mitry, do których i ja się zaliczam, a czcicielami Asury. Czy jednak są one naturalne, czy kierowane przez jakąś nieznaną organizację, tego nie wiem. Właśnie tego powinniście się dowiedzieć
- zwrócił się do Makhara. - Nie wiem kim jest Essenic. Znam tylko imię tego człowieka, który wystrzelił strzałę, jaka utkwiła w plecach Urestesa...

- Co do tego fałszywego kapłana - Publius w końcu odpowiedział na pytanie Bossończyka. - Straż ujęła go na cmentarzu. Dziewka, która miała zostać zabita zaświadczyła, że została porwana przez niego i jego towarzyszy w Delvyn. Ów mężczyzna na pewno nie jest kapłanem, a raczej najemnikiem, mieczem do wynajęcia. Teraz moi ludzie pracują nad wydobyciem z niego szczegółów, ale nie jest to łatwe zadanie.


Publius miał rację. Przemierzając ulice miasta, czuło się narastające napięcie. Plotki o tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy - morderstwie kapłana Mitry i heretyckich rytuałach na cmentarzu w Devlyn obiegały miasto. U jednych wywoływały szok, u drugich gniew, a u innych niedowierzanie. Słychać było głosy, że sprawę należy zbadać, ale te były w mniejszości. Większość mieszkańców stawała przeciwko wyznawcom Asury.

Aleja Róż, do której zmierzali w poszukiwaniu tajemniczego Essenica, była przystanią tarantyjskich prostytutek, niemal trzyakrową dzielnicą miasta, gdzie mieściło się czterdzieści dziewięć z pięćdziesięciu trzech miejskich burdeli. Większość co najmniej trzypiętrowych budynków w tej części miasta było ze sobą połączonych w ten lub inny sposób, tworząc labirynt przejść, tuneli bądź napowietrznych mostków. Ulice i zaułki wijące się między domami pełne były alfonsów i prostytutek, zachęcających przechodniów do skorzystania z cielesnych rozkoszy. Niemal każda brama i każde okno miały swoją mniej lub bardziej roznegliżowaną, wywodzącą się z niemal każdej nacji znanego świata lokatorkę.
 
xeper jest offline