John
- Dobranoc - lufa dotknęła czoła Johna. Nie był w stanie się bronić. Dziewczyna przyklękła przy nim i pocałowała go w usta, a potem wyszeptała - Może jednak pożyjesz chwilę dłużej, myślę, że spodobasz się królowej. Zabrać go.
Wstała i zrobiła miejsce kilka dziewczyn, ubranych i uzbrojonych podobnie jak tamte dwie, które zabił w korytarzu podniosło go i skuło mu ręce na plecach. Powlekły go schodami na górę.
Otworzyły się kolejne drzwi. Za nimi był pokój do ostrych zabaw. Kajdanki, pejcze, łańcuchy i jakieś urządzenia, których John nie potrafił nazwać. Raczej nie chciał wiedzieć do czego służą. I miał fart. Nie dowiedział się, przynajmniej chwilowo. Strażniczki przyczepiły kajdanki do obręczy w ścianie i wyszły. Ale nie był sam. Towarzysz niewoli był przypięty pasami do wielkiego “X”. I wyglądał znajomo. Jarek. - Toż to sam John Doe - powiedział - witam w moich skromnych progach, wybaczysz że nie podam ręki na powitanie? Raf
Zaciągnęli do nieoznakowanej czarnej furgonetki i wepchnęli na tył. Było tam już paru skutych delikwentów. Stryker wepchnął go bezceremonialnie i zatrzasnął drzwi. - Coś za jeden? - zapytał ktoś po chińsku skryty w półmroku. - Co się tam dzieje? |