Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2018, 21:11   #23
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Wszyscy, którzy o obserwowali burmistrza, gdy przemawiała szlachcianka paladyn Tyra, mogli spostrzec, iż ścisnął bardzo mocno dłońmi poręcz balustrady galeryjki. Trzymał tak do czasu gdy usłyszał przemowę Amberlie. Odetchnął głęboko trzy razy nim przemówił.
- Paladynie Tyra, nie masz prawa niczego proponować do czasu uleczenia mojej córki, gdyż jesteście oskarżeni o obrazę rady miejskiej. Jeśli moja córeczka wyzdrowieje ułagodzę członków rady. Jeśli zaś umrze to zapłacicie za każdego członka waszej grupy, nawet sługę, dwadzieścia sztuk złota lub spędzicie, każdy z was, pół roku na ciężkich robotach na rzecz miasta. Wały, fosy same się nie wykopią, drewno nie porąbie, a kamień nie zostanie ociosany, miasto potrzebuje murów. Wpierw jednak przekonamy się czy mówicie prawdę, jeśli podający się za mnicha nie odbije bełtu to znaczy, że mnichem nie jest, a i wy nie jesteście zapewne tymi za kogo się podajecie. Mnichu nie sądź, że mnie wywiodłeś w pole. Wiem, że mnisi potrafią odbijać pojedyncze pociski wstrzelone w ich kierunku, czy to z procy, łuku czy kuszy. Tak sprawdzam tylko twoją prawdomówność. Gdybym miał to uznać za sąd bogów, kazał bym strzelać jednocześnie dziesięciu kusznikom i jeśli wtedy byś odbił wszystkie strzały, wtedy i tylko wtedy powiedział bym, że taka była wola bogów.
Potem skłonił lekko głowę w kierunku Amberlie.
- Nieznajoma, wykazujesz się wielkim spokojem, odwagą i mądrością. Sam miałem wysłać niewolnicę Lei Sand z wami. Poznała już co czeka niewolnice, zwłaszcza krnąbrne niewolnice. Wiedząc to może zdejmie z mojej córki przekleństwo, a może tylko pomoże w jej uleczeniu.
- Nikogo nie przeklinałam! - Krzyk dziewczynki rozległ się w miękkiej ciszy padającego śniegu, lecz jakby i w waszych głowach. Licytator lekko trzepnął gałką kończącą bicz po głowie dziewczynki.
- Cisza. Nie odzywaj się nie pytana. - warknął twardo.
Burmistrz pokiwał zadowolony głową na takie dyscyplinowanie Lei.
- Zostanie rozkuta. Pójdzie tylko w niewolniczej obroży. Straż jest niepotrzebna, przy tej pogodzie nigdzie nie ucieknie. Nie sądźcie też, że się was obawiam, żyję tylko dla mojej córki i tego miasta. Branie mnie na jeńca nic wam nie przyniesie, rozkazy wydane. Gdybyście byli na tyle głupi to miasto stanie się waszym grobem, nie ważne przy tym co się ze mną stanie.
Uśmiechnął się smutno.

- Mnichu stań przy ścianie koszar i aresztu - wskazał ręką budynek.
- Jeśli kłamiesz zostaniesz do niej przygwożdżony bełtem. Nikomu też się nic nie stanie, gdy bełt chybi.

***

Straż miejska szybko oczyściła z ludzi ten kawałek rynku. Poszło to tak szybko, gdyż i sami mieszkańcy byli ciekawi spektaklu, który im zafundował burmistrz. Wśród ludzi już chodził obrotny człowiek zbierając zakłady. Zarówno na to czy mnich odbije bełt, jak i na to czy przybyszom uda się uleczyć córkę burmistrza. Według zakładów drużyną miał tylko pięć procent szans na jej uzdrowienie.

Z koszar wyszedł niemal dwumetrowy strażnik w dłoniach niósł największą kuszę jaką widzieliście w życiu, na plecach zaś urządzenie z korbą, służące, jak łatwo można było się domyśleć, do napinania cięciwy kuszy. Gruby bełt przebije człowieka niechybnie lub przyszpili go go obiektu znajdującego się tuż za nim. Strażnik zdjął kołowrót do napinania kuszy i przez dłuższą chwilę kręcił korbą.
W końcu wycelował. Gwar na rynku zamarł. Zbrojny dokładnie celował by nie dać najmniejszych szans.

***

Tanis przed próbą próbował zdobyć jak najwięcej wiedzy o dziewczynce. Pierwszym rozpytanym był górnik. Jego fach niechybnie można było rozpoznać po skórzni i trwałych ciężkich butach. Mężczyzna tylko odburknął.
- Nie znam tej wiedźmy, nic o niej nie wiem. Powinna żywcem spłonąć na stosie lub być żywcem upieczona, bo tak jest kara za najgorsze zbrodnie. Wtrąciliście w wymierzanie sprawiedliwości. - splunął przeżutym tytoniem pod nogi Tanisa, nim odszedł w kierunku człowieka zbierającego zakłady.

Następnie półelf podszedł do dziadka, z którym już wcześniej rozmawiał. Uśmiechnął on się widząc ciekawskiego nieznajomego. Zagadnięty o dziewczynkę powoli nabił fajkę, zapalił wypuścił kilka obręczy dymu nim odpowiedział.
- Tak, Lea to miła, słodka dziewczynka. Będzie trzynaście lat jak urodziła się w domu naszej zielarki. Córka zielarki ją urodziła. Biedna mała sierota. Ojca nikt nie znał, matkę zabiły kilkanaście mil do wioski chyba gnole lub orkowie gdy mała roczek. Wychowała ją babka Elissa, ech była z niej piękna kobieta. Umarł trzy lata temu na wiosnę. Dziewczynka jest słodka, lecz zgubiła ją chęć niesienia pomocy wszystkim. My starzy mieszkańcy jesteśmy silni, nie mamy nigdy pretensji do próbujących nieść pomoc i leczyć. Nie winimy ich gdy się nie uda uleczyć chorego. Widać tak była wola bogów mawiamy. Mówiliśmy małej nie chodź leczyć nowych mieszkańców, biedy tylko sobie napytasz. Nie chciała słuchać. Wielu uleczyła zwłaszcza tych poranionych w bójkach i wypadkach, lecz nie wszystkim chorych. Pobili ja kilka razy, gdy nie udało jej się pomóc choremu, zaczęły też krążyć plotki, że jest wiedźmą. Słodka mała. - po tych słowach ściszył głos i zbliżył się do Tanisa. - Dobrze wam z oczu patrzy, chcecie pomóc naszej małej, to słuchajcie przyjrzyjcie się jej cieniowi, wtedy zrozumiecie. Ona tu z tymi nowymi życia już mieć nie będzie, zabierzcie ja stąd daleko. Nie gniewajcie się też na wójta, tfu burmistrza, twardy to lord, lecz zawsze był sprawiedliwy, teraz jednak śmierć mu się na mózg rzuciła. Ponad rok temu zmarła jego żona. Nosiła jego syna, lecz poród zaczął się przedwcześnie, miesiąc przed terminem. Lei nie było w wiosce zbierała zioła i nikt nie widział gdzie. Nim ją odnaleziono i przewieziono, Pani umarła, a i dziecko niedługo po niej. Wtedy lord nie miał do dziewczynki pretensji. Złoto dużo zmieniło, złe słowo nieznajomy jest gorsze od ognia. Teraz gdy Lea nie potrafiła uleczyć jego córki niemal oszalał. I ta sprzedaż tego efektem. Pewnie pomogło by letnie jabłko na tą chorobę...
Stary przerwał bo zapadła cisza poprzedzająca próbę Anathema.

***

Napięcie sięgało zenitu, płatki śniegu powoli opadły przykrywając, nieruchomego mnicha swoim puchem.
Zadźwięczała cięciwa, mnich płynnym ruchem lewej dłoni przesunął bełt łagodnie zmieniając tor jego lotu. Głuchy huk świadczył o tym, że bełt trafił w mur. Rozprysł się na nim odłupując kawałek kamienia wielkościowi pięści z ściany z ociosanych kamieni.

***

Na rynku rozległy się oklaski. Burmistrz już stał przy drużynie w otoczeniu pięciu strażników. Nie czekał na wynik, tak jakby był go niemal pewny
- Idziecie ze mną. Jeśli uleczycie moją córkę zrobię to co obiecałem.
Potem popatrzył na przyprowadzoną dziewczynkę.
- Leo pomóż tym nieznajomym. W tym czy uleczysz lub pomożesz w uleczeniu mojej córeczki leży twój dalszy los.
Dziewczynka nic nie odpowiedziała. Drżała tylko na mrozie, była tylko w spódnicy a podarta i zdarta z niej bluzka została na scenie.

Burmistrz ruszył drugiego wyjścia z rynku. Droga trwała kilka modlitw, za miasteczkiem wznosił się samotny donżon. W pobliżu niego były widoczne już zaczątek fosy i wału.
- Straż i wasi słudzy paladynie Tyra zostaną tutaj.

Po tych słowach wprowadził bohaterów wraz dziewczyną na piętro. W komnacie unosił się zapach choroby. W łożu pod pierzyną leżała sześcioletnia czarnowłosa dziewczynka.

 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 21-03-2018 o 22:05.
Cedryk jest offline