To apo... cośtam było dla Luny kompletnie niezrozumiałe. Bogów mozna było nie lubić, nie czcić... ale jak można było nie wierzyć w kogoś, kto literalnie mógł przyjść ze swojej domeny i kopnąć cię w tyłek? Tego niziołka nie zrozumiała. Jednak fakt, że bogowie nie interesowali się odszczepieńcami zupełnie uspokoił ją nieco. Przełknęła podpłomyk i skupiła się na rozmowie Gir z królewną, pragnąć zapamiętać najwięcej faktów. Choć nadal nie uzyskała odpowiedzi jak dawno-niedawno byli.
- No tak, musimy wrócić do karawany i odkupić ostatnie z twoich insygniów królewskich - oświadczyła z powagą. Podobnie jak Yetar zupełnie straciła już rachubę czasu.
Potem zabrała się za segregowanie swoich rzeczy. Zaczynała się trochę nudzić. Miała nadzieję, że dalsze oględziny magicznych przedmiotów nieco temu zaradzą.