Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2018, 15:45   #205
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Jeszcze przed brzaskiem, Joris wygrzebał się ze swojego pokrytego rosą śpiwora. Wiedział, że czeka ich dziś podróż, ale miał jeszcze jedną rzecz do załatwienia. A zależało mu na tym by Phandalin było choć w dużej mierze pogrążone jeszcze we śnie. Sprawnie więc spakował swój skromny dobytek i opuścił zalążek tego co przed zimą winno zacząć stawać się domkiem Toriki.

Humor miał zupełnie niezły, a głowa mu nie ciążyła po wczorajszym wieczorze, który naprawdę tylko trochę się przeciągnął. Jak łatwo się było domyślić, nie ustalili wczoraj nic konkretnego. Wieść o porachunkach Sildara z Tressendarami, owszem była ważna, ale nie bardziej od zarazy i głowy Shavriego. Hallwinter musiał więc poczekać. A tymczasem… Tymczasem Joris przygotował się na małą pogawędkę.
- Oj to tylko mysza - mruknął rozbawiony do Rudej. Nie żeby rozumiał jej popiskiwania, ale jakoś zdawało mu się instynktownie, że wie jak interpretować dzisiejsze zachowanie wiewiórki - Nic mnie z nią nie łączy. Tak. Wiem, że jest głupia. Tak. Napewno ma wszy. Tak. Orzechy w większości są dla ciebie, a te kilka to tylko dla czaru. Choć nie rozumiem po co Ci one, skoro do zimy daleko, a i tak wszystkich nie przejesz. Nie. Nie jesteś tłusta i niezgrabna…
Zaśmiał się i kucnął zoczywszy nieopodal kępkę polnych kwiatów.

***

Znalazłszy się ponownie na poddaszu stajni, myśliwy wyciągnął z kieszeni kilka zerwanych nieopodal orzechów laskowych. Położył je na podłodze i klęknął obok. Ruda prychnęła coś pogardliwie i zbiegła na dół do Tressendarowych koni, które zapewne były bardziej zajmującym towarzystwem od jakiejś głupiej myszy. Joris zaś zamknął oczy i zaczął cicho pogwizdywać wesołą melodię. Słońce jeszcze nie wstało, choć niebo jaśniało wpuszczając przez wrota stajni swoje czerwonawe światło. Mrok jednak był na poddaszu obecny i melodia wdzięcznie się po nim rozpływała, nasycając powietrze delikatnym czarem, który wpadł w gęstą strzechę. Przez chwilę nie działo się zupełnie nic, jednak po chwili coś zaszemrzało u powały, z której zleciała odrobina kurzu. Joris zobaczył najpierw malutki nos, a potem czarne oczy. Nieświadoma dlaczego to robi, mysz podeszła do zanęty i spojrzała pytająco na człowieka.
- Działa - szepnął Joris uśmiechając się do siebie. Po czym wygwizdał kolejną melodyjkę ściskając w dłoni medialonik. Gdy skończył, mysz nadal czekała - Cześć mała. Był tu może jakiś człowiek u ciebie ostatnio?
- Nie! Cała noc nikt tylko gacek!
- A poprzedniej nocy? Ludzkie szczenięta tu przychodzą… były ostatnio?
- Nie!
- A na dachu może? Ktoś chodził po strzesze? -
dłonią wskazał słomę okrywającą powałę.
- Ludzkie szczenię na dachu! - mysz popiskując pokiwała pyszczkiem.
Joris zamyślił się. Musiał się śpieszyć. Wiedział już, że czar szybko się kończy. Tylko co takiego w człowieku może być zauważalne dla myszy??? Chłopaki biegali na bosaka...
- Bose szczenię?
Mysz spojrzała na niego bez zrozumienia na co Joris zdjął buta i pokazawszy stopę powiedział “bose”. Pokazawszy zaś drugą na której był but: “niebose”.
- Niebose - Pisnęła mysz, która najwyraźniej brała wcześniej buty za rodzaj futra. Nie dziwota… Dla zwierząt ubranie to… Zaraz! Futro!
- Jakie miało futro? - zapytał z nadzieją na opis. Nadzieja oczywiście zawiodła.
- Ludzkie! - No tak. A czego się spodziewał? O pelerynę, czy spodnie nie było szans się dopytać…
- A na głowie? Bose? Niebose?
- Niebose!

No to już było coś konkretniejszego… Może jakby tu trochę z tą myszą posiedział to by dało się dogadać. Ale czas naglił…
- A czym pachniało?
Mysz skrzywiła się w odpowiedzi.
- Niejedzeniem! I kurą!
- Kurą?!

Tym razem z mysiego pyszczka dobiegło już tylko popiskiwanie. Do licha… Drugi z czarów rozpłynął się w powietrzu i dziś już nic więcej nie będzie się w stanie dowiedzieć. Zastanowił się.
Włamywacz był więc niedużym jegomościem skoro mysz nie odróżniła go od dzieciaków Toblena.
Włamywacz był obuty. To też dziaciaki wykluczało
Włamywacz był ubrany… To akurat nie pomagało.
Włamywacz nosił nakrycie głowy. Hmmmm….
Włamywacz pachniał niejadalnie. I pachniał kurą…
Kie licho???!
Mysz przyglądając się jorisowej burzy mózgu nadal czekała. I myśliwy wiedział nawet dlaczego. Powoli zbliżył dłoń i wziął na nią ufne zwierzątko.

Na kapłankę po słabo przespanej nocy, czekała niespodzianka. Nie za duża. I bynajmniej okazała. Nawet można było rzec, że szara i drobna. Czekała na nocnym stoliku przy posłaniu kapłanki, poruszając wąsikami i wciągając bujną gamę zapachów jakie panowały w domu kapłanki. Rozeźlone gdakanie Kurmaliny potwierdzało zresztą, że do domu siostry Garaele zawitał intruz.
Mysz spojrzała na półelfkę i zbliżyła się ślepiąc oczkami wyczekująco. Obwiązana była zieloną łodyżką, za którą zaczepiono biały polny kwiatek wonnej przytulii.

***

Zakończywszy co miał do zrobienia, poszedł jeszcze do otwierającego właśnie sklep Barthena po uzupełnienie zapasów żywności i obroku na cztery dni. Sprawił też sobie nową koszulę i nowe spodnie, bo obecne mogły co najwyżej aspirować o miano podróżno-proszalnych. A także po chwili głębszego namysłu jedną elegancką przeszytą barwną krajką, w której wzorze domyślał się ręki pani Alderleaf. Po kolejnej chwili namysłu zostawił ją sobie na wejście do Neverwinter. Opuszczał je co prawda jak ostatni dziad, ale wracać mógł już jak panisko. Dokupił też strzał do pełnych dwudziestu i cztery bukłaki oliwy. Potem umył się przy studni, przyprowadził Panicza na główny plac przed stajnię Toblena i przywiązawszy go, ruszył do ratusza gdzie spotkał po drodze Shavriego i… Trzewiczka?

- Dobry dzionek panowie! - Zawołał wesoło myśliwy na widok dwójki kompanów - Jak dumasz Shavri? Powie nam Szaruś co ciekawego?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline