Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2018, 19:53   #206
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
- Riharrrr? - zapytał młodszy tropiciel, kończąc ziewnięcie. - Sune, nie mam pojęcia, ale muszę draba umyć jakoś, coby nas kurwica od smrodu nie wzięła w drodze.
Postawił na ziemi dwa wiadra gorącej wody, które zdobył w budzącej się kuchni śpiącej jeszcze karczmy i wolnymi rękami potarł twarz, żeby się obudzić. Obok tropiciela jak zwykle dziarsko kroczył Stimy.
- Zwiążemy go jakoś, czy coś…? - zapytał Shavri, drapiąc się po łokciu. Słońce jeszcze nie wstało, choć pierwsze koguty już je zapowiadały, a mieszkańcy Phandalin zbierali się powoli do swoich obowiązków. Niebo na wschodzie było wciąż zaledwie tylko nieco bardziej fioletowe i mniej rozgwieżdżone nad horyzontem od całej reszty atramentowego firmamentu.

- O by cię chudy byk Shavri - Joris zagwizdał z podziwem patrząc na parujące wiadra - Nie pamiętam kiedy sam się w ciepłej myłem…

- Na pewno się będzie wypłosz szarpał. A ja nie mam ochoty się chlapać w lodowatej wodzie o tej porze…

Joris kiwnął głową po czym spojrzał na Stimiego trochę zdziwiony chyba obecnością niziołka, którego raczej kojarzył z późnym śniadaniem, podkurkiem i szeroko pojętym próżniactwem.
- Chyba nie ma co go wiązać - Potrząsnął ramieniem, na którym tradycyjnie zawieszony był długi łuk o pięknie wygiętym łęczysku - No ja bym na jego miejscu nawet nie próbował.

Shavri z zawodowym szacunkiem spojrzał na łęczysko: - Ja w sumie też… Mam jakieś szmaty dla niego też. - Tropiciel wskazał z kolei łach przewieszony przez jego ramie. Z początku mogło się zdawać, że tym zamierzał szorować jeńca, ale najwyraźniej nie. - Może będzie tak miły, że sam się umyje i oszczędzi mi moczenia się. Nic to, schodzimy? - zapytał, nie dodając, w jakim celu schodzi z nimi niziołek. Nie chciał wdawać się w za dużo szczegółów na wolnym powietrzu, kiedy Trzewiczkowi najwyraźniej zależało na dyskrecji.

Myśliwy przez chwilę przyglądał się niziołkowi nadal ni to zdziwiony ni to skonsternowany. Minę miał jak ktoś kto kogoś poznaje, choć nie ma pojęcia skąd go zna. Co było tym bardziej dziwne, że jeszcze wieczorem w stodole całkiem długo indagował Trzewiczka o różne przedmioty magiczne, czy byłby w stanie je zrobić i czy Joris mógłby ich używać. Pokręcił jednak głową, na znak, że nic to i ruszył za Shavrim.

Ten ostatni, korzystając z tego, że wszyscy trzej znaleźli się przed wejściem do wąskiej klatki schodowej, cicho, ale wciąż również na użytek Trzewiczka, wyjaśnił starszemu tropicielowi:
- Trzewik chce na drogę te księgę, o którą cię wczoraj pytałem, czy by nam ją burmistrz pożyczył. Ale też zdaje się, że ma nam do pokazania coś ważnego. Nie wiem, co to, ale lepiej nie okazywać zdumienia przed Riharem. No chyba, że coś wybuchnie albo ze ściany wylezie smok. Wówczas nieco trudniej będzie nam zachować pozory - dodał wesoło i zanim pchnął drzwi, Trzewiczek poprosił ich by się nachylili, rozejrzał się i wyszeptał na uszy.

- Chodzi o książki w piwnicy - potwierdził słowa człowieka, zaraz jednak doprecyzował - te dwie, których szukaliśmy. Jest tam coś o portalach… takich niezbyt dobrych. Chcę je przeczytać z czyjąś pomocą w Neverwinter. - Stimy odsunął się i kiwając wolno głową rzekł z pełną powagą - Pamiętacie co mówiłem wczoraj? To może być niezwykle, niezwykle ważne. Tressendarzy niemal na pewno coś knują.

Shavri w ogóle nie zrozumiał, o jakie księgi chodzi w pierwszej chwili. A ponieważ myśl była zbyt dzika, żeby ją wypowiedzieć, postanowił ograniczyć się do zejścia do lochu i zobaczenia na własne oczy.
Joris zaś wyraźnie chciał o coś jeszcze zapytać, ale drzwi do piwnic otworzyły się.

Mimo że więzień stracił zapewne trochę poczucie czasu po tylu dniach w ciemnicy, to widać było, że wyczekuje ich niecierpliwie. Wydawało się nawet, że próbował jakoś ogarnąć swój wygląd, co - wobec braku wody czy świeżych ubrań - dało mizerny efekt. Przesunął niechętnym spojrzeniem po Shavrim, a Trzewiczka zignorował, skupiając się na Jorisie, któremu powiedział nawet “Dzień dobry”. Zadziwiające co z człowiekiem może zrobić odrobina uprzejmości… albo jedzenia i picia.

- Mamy ciepłą wodę i jakieś rzeczy na przebranie. I trochę jedzenia na śniadanie. Będziesz grzeczny? - zapytał Traffo, schodząc ze schodów.

Jeniec zmełł w ustach jakieś przekleństwo i skinął głową. Myśliwy również odpowiedział uprzejmym “dzień dobry” i gdy więzień potwierdził kooperację, zabrał się za otwieranie krat. Szło mu to jednak powoli gdyż cały czas zerkał to na Trzewika, to znów na Shavriego. Aż w końcu zębate kółka jego umysłu zazgrzytały i wpadły na właściwe pozycje.
- Oż by cię… - szepnął i sam nie wiedział, czy poczuł ulgę, rozczarowanie, złość, czy radość. Ręką z kluczem mu jednak znieruchomiała gdy tropiciel ruszył potwierdzić to co właściwie potwierdzenia już nie wymagało.

Shavri poczekał na odpowiedź i ruszył do kufra, stojącego pod ścianą. Wyglądał niewinnie i normalnie i zwyczajnie. Kufer, nie Shavri.
- Mogę go otworzyć czy obłożyłeś go jakąś pułapką? - zapytał cicho Trzewika, kucając przy skrzyni.
Stimy pokiwał twierdząco.

- Atakuje nos.

- Jak wszystko tutaj - westchnął tropiciel, podał niziołkowi pochodnie, spojrzał na Jorisa i otworzył kufer. Przez chwilę przyglądał się jego zawartości, poruszył kilkoma rzeczami, chrząknął, znów spojrzał na Jorisa, który zamarł w wyczekiwaniu, i zamknął kufer.
- Chyba musimy pogadać. - stwierdził, gdy w końcu spojrzał na Trzewiczka. - Może jeszcze na chwilę na zewnątrz?- zaproponował dziwnie chrapliwym głosem.

- Chciałbym zabrać kilka ksiąg w drogę, żeby je przeczytać i zrozumieć. - odpowiedział przestępując z nogi na nogę. - idźcie jak już nie możecie wytrzymać. - dodał smutno.

- Nie, poczekaj. Nie o to mi chodziło. Nie chcę, żeby ten tu mnie słyszał - Shavri wskazał roztargniony nieco za siebie. - Powiedz mi, jak one się tu znalazły? Skąd o nich wiesz?

Stimy wzruszył ramionami i przysiadł na zamkniętej skrzyni.
- On? Mówiliście przecież że i tak już nie żyje, chyba że powie co wie i nam pomoże z zarazą… - Trzewiczek wypowiadając te słowa celowo nie patrzył na więźnia. -...a on nie chce pomóc. Poza tym co niby chcesz przed nim ukrywać? ...że martwi nas zaraza i że nie ufamy południowcom? Hu,hu?

Joris pokręcił głową i wyglądał jednak na bardziej rozbawionego niż rozeźlonego.
- Niezły z ciebie numer Trzewiku - zaśmiał się, ale zaraz spoważniał - Zaraz… a jakby Shavri nie podłożył wtedy głowy???

- To by elfy miały wąsy. - Stimy tak naprawdę sam nie wiedział co by zrobił. Spojrzał na kultystę, który niby obojętnie stał w drzwiach celi. - Naprawdę woli umrzeć niż powiedzieć co wie?

- Słuchajcie, porozmawiamy w drodze - zaproponował Shavi. Miał wiele pytań, ale
te musiały poczekać, jako że nie chciał ich zadawać, nawet szeptem w obecności kultysty. - Jorisie, wyprowadzisz Rihara? - zapytał i podniósł zamknięty kufer, żeby go wynieść i załadować pod ich rzeczy na wózek Zenobi. Stęknął i postawił go z powrotem. Bez względu na to, co myślał o prośbie Trzewiczka - a na razie niewiele z racji mętliku w głowie - wiedział, że nie mogą tak samopas zostawić tego kufra w Phandalin. Po prawdzie Shavri czułby się najbezpieczniej siedząc na nim okrakiem przez całą drogę do i z Neverwinter. Paranoja w jego głowie już wiedziała, że jeniec, puszczony luzem w Neverwinter od razu wróci, żeby im ten kufer ukraść. Zastanawiał się już nawet nad tym, czy jest w stanie przekonać Wampira, żeby zamiast niego leżał na tej skrzyni. Tyle że najpierw należało go wytarszczyć z piwnicy. Przekonać Zenobię… i burmistrza. A to ostatnie mogło nie być proste.

Stimy spojrzał rozbawiony na Shavriego, a potem na Jorisa.
- Nie musimy brać całego kufra Shavri! Wystarczą dwie księgi… noooo... może trzy! Tą o podróżach Volo też bym zabrał.
 
Rewik jest offline