Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2018, 03:03   #28
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Amberlie… obserwowała. Obserwowała reakcje burmistrza i tłumu. Obserwowała Leę. A przede wszystkim - słuchała. Słysząc, jak ostro zareagował na słowa Diany, nie dała po sobie poznać zaskoczenia. Była wytrenowana w kontrolowaniu swoich odruchów w takich i innych sytuacjach. No ale pierwszy raz słyszała, jak paladyn był oskarżany o coś takiego. Nie to jednak było istotne.
Ważne była zła ocena, jakiej dokonała na lokalnym władcy. Nie, on nie był chciwy na złoto. Mógł się przejmować jedynie swoją dumą jedynie z powodu tak wielkiej publiki, ot zademonstrować swoją dominację. W istocie jedynie przejmował się swoją córką. Chwalebne, ale robił to źle. Już nie było sensu punktować dlaczego.

Skinęła głową w podziękowaniu za miłe słowa, nałożyła znowu kaptur na głowę i wtopiła się tłum, “ciągnąc” za sobą rozdrażnioną Krithę, oczekując na próbę. Ciekawiło ją ile wieśniaków przestraszyło się już jej niepokojącym pomrukiwaniem przypadkiem wpadającym na jej malutkie terytorium, jakie sobie obrała siedząc przy jej nodze. To, że nie stała się agresywna bez niej u boku było zapewne tylko kwestią wytresowania.

Wszystko ustawione. Próba się zaczynała. Amberlie przykucnęła przy Krithie, obejmując ją ramieniem dla wsparcia samej siebie, i obie obserwowały. Czuła jak kocica drży, chcąc rzucić się na kusznika grożącemu ich towarzyszowi podróży. Nie zrobiła tego tylko z powodu braku komendy. Z ciekawości popatrzyła czy nikt inny nie próbował w tym momencie celować w mnicha.
Teren był czysty.
Ale ta kusza, ta balista wręcz, była wielka! Czy on aby na pewno był w stanie to odbić? Mistrzowie sztuk walki byli z tego znani, ale czy on nim był?
- Niech mnie szlag, jeśli ci się nie uda - powiedziała pod nosem. Jakby na podparcie tych słów Kritha wbiła swoje spojrzenie łowczyni w Anathema, tak jakby chciała powiedzieć “Jak to schrzanisz, to ci odgryzę twarz”.
- Wiesz, że nawet cię nie zatrzymam? - pozwoliła sobie rzec z drobnym, nerwowym uśmiechem na ustach.
Trzask cięciwy, łupnięcie bełtu w ścianę i krótki ryk lwicy stanowiły kulminację napięcia zgromadzonego na placu. Amberlie z ulgą wypuściła powietrze wiedząc mężczyznę całego i zdrowego. Pełna szczerego podziwu wstała, otrzepała płaszcz i odwróciła się z zamiarem odziania Lei w jakieś rozsądne ubrania, by nie marzła. Miała nawet dodatkowy zestaw ze sobą. Pierwszy jednak był Tanis. Wzruszyła jedynie ramionami. Cieszyła się, że ktoś o tym pomyślał. Co prawda powinna być to naturalna reakcja, ale w dzisiejszym świecie… cóż, bywało różnie.

Gdy miałą już zamykać drzwi za sobą, zasłyszała rozmowę Zorena z Tanisem. Śmierć żony i dziecka burmistrza wyjaśniałyby dlaczego tak się zachowuje w sprawie chorej. Co do Lei - owszem, było coś więcej w jej pochodzeniu i dlatego też zachowywała się, jak się zachowywała. Może wreszcie wypada innych poinformować? Wyszła więc na moment z pokoju, by się wtrącić.
- Jest aasimarem - zakomunikowała mężczyznom - A jej głos jest cechą jej pochodzenia, tak zwanym stygmatem. Jej postawa i chęć niesienia pomocy innnym też się z tym zgadzają. Choć w zachowaniu wciąż dziecięca, to przez jej słowa prześwituje trochę mądrości niespotykanej w jej wieku. Ciekawi mnie tylko czy potrafi rzucać zaklęcia kapłańskie, skoro podaje się na kapłankę Lurue.
- A na takie zgony… cóż - skrzywiła się nieco - Na takie sytuacje, gdzie z powodu choroby wymiera niemal cała rodzina, w Cormyrze mówimy “zła krew”.

Będąc już we wnętrzu, aura choroby, która buchnęła jej w twarz, aż ją cofnęła do tyłu, przez co prawie potknęła się o Krithe znajdującą się za nią.. Pierwsza rzecz, jaką trzeba było zrobić, to tutaj nieco przewietrzyć, więc pierwsze, co zrobiła, to podeszła do okna i je uchyliła, by wpuścić trochę sprawiedliwości. Przynajmniej na chwilę.
- Ostatnia rzecz, na jaką w moich stronach pozwalamy, to gotować się w wyziewach własnej choroby - wyjaśniła, przykładając sobie wyjętą z płaszcza chustkę do nosa, ponieważ jej odporność nie należała do najlepszych, po czym dodała krótko - Nie mogę się nie zgodzić z Karrickiem. Trzeba ją stąd zabrać do świeżego pokoju.
Współczuła tej małej dziecinie leżenia tak długiego czasu w tym zaduchu. Chociaż może nie była w nim aż tak długo? Podejrzewała, że i tak znosiła to wszystko lepiej niż jej ojciec, pomimo jej stanu. Cóż za ironia.
Rezultatem ich działań będą dwa ocalone życia bądź jedna śmierć i niewolnictwo. To było pewne.
~ Obyśmy znaleźli coś nim Selune się pojawi na firmamencie ~ pomyślała, rozglądając się po pokoju za czymkolwiek, co mogło ją zainteresować i nakierować na jakiś trop.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 23-03-2018 o 12:14.
Flamedancer jest offline