Samochód zatrzymł się, Es wysiadła, na pasie startowym stała nieduża biał awionetka. Latynoska odebrała swoja torbę od Kajzera i podeszła do Luizy, pogładziła ją po policzku i przytuliła.
-
Trzymaj się mała, jak się urządzę to wpdniesz do mnie i zaszalejemy- uśmiechnęła się do dziewczyny.
-
Pewnie Słoneczko, będę tęsknić, dzwoń co dziennie i opowiadaj jak się żyje w Miami - Luziza cmoknęła ją w policzek.
Esperanza szybko wbiegła po metalowych schodkach, w drzwiach samolotu dowróciła się jeszcze i pomachała dziewczynie.Wnetrze maszyny było luksusowo urządzone, drewnine, połyskujace panele, czerwon miękka wykładzina oraz ogromne skóżane fotele robiły wrażenie. Es usiadła w jednym z nich i wyjrzała przez mały bulaj na płytę lotniska. Kajzer i Luiza właśnie wsiadali do samochodu. Z głośników sączyła się cicha muzyka, a do kabiny weszła anorektyczna, blondynka w granatowym kostiumie.
-
Prosze zapiąć pasy za chwilę startujemy, Kiedy już będziemy w powietrzu przyniosę pani obiad i coś do picia. Dziśiaj mamy cielęcinę po burgundzku- uśmiechnęła się i odeszła.
Po chwili samolot wtoczył się na pas, powoli zaczął nabierać prękości, Es odczuła nieprzyjemne ssanie w dołku. Maszyna oderwał się od płyty lotniska i wzbił w powietrze. Po paru minutach w drzwiach pojawiła się stiuardessa z wózeczkiem wypełnionym elegancką zastawą i trunkami. Latynoska uśmiechnęła się, takie zycie jej się podobło. Po posiłku sięgnęła do torebki i wyciągnęła przewodnik po Miami, który dostałoa od Luiz.Zdjęcie na pierwszej stronie kusiło złotą plażą i rozłożystymi palmami.
Es przewracała leniwie kartki, w pewnym momencie oczy same jej się zamknęły. Obudziło ją czyjś głos.
-
Prosze pani, prosze się obudzić, zraz londujemy!- stiuardessa potrząsała delikatnie jej ramieniem.
Esperanza zapięła psy, samolot powoli obniżył pułap lotu, drobny wstrząs i już byli na ziemi.Kiedy wyszła z samolotu w twarz uderzyła ją fala gorącego powietrza.