Gdy udało mu się załadować dwururkę, siedział przez te chwilę w milczeniu i patrzył na wąwóz przed nimi, zastanawiając się, czy jest tam coś, co miałoby ochotę ich zarżnąć. Gdy Jana nagle zatrzymała samochód i zaczęła go poganiać, by zmienił miejsce, ten wyrwał się z tych rozmyślań i poderwał z fotela. Rzucił dwururkę na siedzenie Jany i szybko przeszedł na miejsce kierowcy, gdzie rozsiadł się i depnął w gaz. Ich przeciwnicy już z pewnością skorzystali z tej chwili postoju, a on nie zamierzał spotkać się z nimi, szczególnie jeżeli mieli w planach zasadzkę.
Obejrzał się na chwilę za siebie i zobaczył, że napastnicy rzeczywiście się przybliżyli. Nie był już taki pewien, czy uda im się dotrzeć do wąwozu na czas. Jechał z maksymalną prędkością, przy której nie oderwie im niczego od samochodu w momencie, gdyby wjechali w jakiś mały dołek. Po krótkiej chwili takiej jazdy obrócił się na chwile do Jany, ale doszedł do wniosku, że lepiej patrzeć na nieistniejącą drogę przed nimi i obrócił szybko głowę w stronę szyby.
- Ile potrzebujesz odległości, by trafić z tego? - Kiwnął głową na dwururkę, po czym jeszcze raz obrócił na chwilę głowę do tyłu.
Wąwóz rósł w jego oczach i wydawało mu się, że powinni zdążyć do niego, zanim te krwiożercze gnojki ich dogonią. Serce biło mu w tej chwili bardzo szybko i co jakiś czas z nerwów oglądał się za siebie, ale za chwile obracał głowę z powrotem na wąwóz. Był już w stresujących sytuacjach, ale niewiele razy w życiu jechał tak szybko oraz z takim towarzystwem na ogonie. Co chwilę wyobrażał sobie w głowię, jak Walkirie trafiają te ich oszczepy, bądź nagle wyrasta przed nimi dół, który oznacza koniec jazdy i kompletne zniszczenie samochodu. Te myśli przychodziły nad wyraz często w tej chwili, ale starał się je ciągle odpędzać. Jeżeli Jana umie z tego strzelać, to może pożyje jeszcze trochę.