Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2018, 21:01   #275
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Mesa


Night odsunął od ucha nadajnik unikomu na odległość wyciągniętego ramienia. Z dystansu wiązanki Bix’a uderzały z mniejszą liczbę decybeli. Wykrzywił się drwiąco.
- Ej, Fenn, mówiłem przecież, że hobbystycznie wkurwiam ludzi, a Leena wciąż żyłuje przydziały Nervosolu dla moich grup operacyjnych.
Pirat zajmował się swoim ulubionym bujaniem na krześle i nic nie robieniem. Miałby parę pomysłów na spędzenie wolnego czasu, ale zabronili mu się zbliżać do Isabell.
- Nie powiem, nowy dał radę, aż za bardzo. Szykuje się konkurent w streamach na pornservisy – zatroskał się.

Fenn leżał do góry brzuchem na kanapie, podrzucając sobie małą piłką pod sufit i łapiąc ją, obok niego na podłodzę stała otwarta butelka piwa. Antena niby już była, ale była ona w hangarze, a nie zamontowana na swoim miejscu, a to jakimś sposobem poważnie utrudniało dostęp do sieci przez co Fenn poważnie się już nudził. Ile można siedzieć na siłowni? Rano był, odbębnił ćwiczenia i więcej mu nie potrzeba. Kolejny sparing z hologramem? Neh, też już zaliczone. Dlatego właśnie uwalił się w mesie na kanapie licząc na coś ciekawego.
- Może konpententny? A o streamy się nie bój, jakoś nie wydaje mi się by ktoś chciał oglądać twoją gołą dupę, a ostatnio nie miałeś z kim kręcić, i nie, nie podniosę ci lajków swoim udziałem. - zażartował valarianin.

Zwiedzający statek Tomi zajrzał do środka.
- Cześć, nie masz szlugów? Tylko takich prawdziwych, bo od tutejszego siana mnie już szlag trafia. -zapytał bujającego się na krześle osobnika. - Tak wogóle to Tomi jestem - wyciągnął rękę do formalnej prezentacji, bo wcześniej jakoś nie było kiedy.

- Widzisz, już zwietrzył biznes… – Night dokończył myśl. Zmierzył se nowo przybyłego od stóp do głów, tym razem z bliska. Nie podejrzewał, by ten przeniknął przebranie Na-Pewno-Nie-Jego-Samego i Na-Pewno-Nie-Młotka, gdy szli w sporej odległości w zarąbiście konspiracyjnych prochowcach, sztucznych wąsach i ciemnych okularach.
- Tomi? Ostatnio wołali cię Jimi, ale świat przecież tak pędzi – uniósł rękę w oszczędnym powitaniu, nie chciało mu się prostować krzesła do męskiego uścisku. – Najlepsze szlugi mają Doc i Leena. Nieustanny wyścig w recepturach, czyje mocniej wali w dekiel. Na razie chyba Doc prowadzi, co Fenn? Na imprezie z ludźmi ślimaka Młotek podkradł trochę towaru i zasnął jak niemowlę, we własnych rzygach i… oszczędzę szczegółów, no jak niemowle.
- Tyle że bez pieluchy. - podłapał Suzh.
- Mów mi Tomi, to będziemy się lubić - rzucił rozglądając się - Nie szukam odjazdu, tylko zwykłych szlugów. Tytoń, to taka roślina z rodziny psiankowatych albo jakaś podobna mutacja.
Usiadł na drugim krześle okrakiem i zapytał:
- Czym się tu zajmujesz? Tzn. nie teraz, tylko ogólnie na statku.

Night się skoncentrował, chyba na słowie *lubić*. Z ramionami skrzyżowanymi na klacie i zmarszczonym czołem na pochylonej głowie toczył bitwę myśli.
- Naah… pozbawiony finezji banał – mruknął do siebie, odpuszczając amatorskie podejście do pielęgnowanej pasji. – Na pewno nie roślinami z rodziny psiankowatych – odpowiedział nowemu układając usta w krzywy grymas. – Zapytaj tamtą dwójkę. Możesz też Bix’a, lubi cygara. Wystarczy, jak mu wkręcisz, że bardziej zajebiste jest palenie dynamitu i podrzucisz wiązkę – zaśmiał się chrypiąco. – Że czym się zajmuję? Jeśli Bóg jest miłością, to ja jestem Kupidem. Ej, Fenn weź nie zestawiaj mojego tyłka ze swoim udziałem w dwóch sąsiednich zdaniach, ani nawet trzech. Widzisz Tomi… z kim ja muszę się zadawać? – ciężko wypuścił powietrze, szukając wzrokiem schłodzonego, piwnego umilacza czasu.
- Masz chłopie refleks… - Fenn rzucił do kumpla - Wielkiego wyboru tutaj nie masz, jesteś na mnie skazany. No, przynajmniej dopóki anteny nie zamontujemy, mam zaległy mecz do obejrzenia, to da Ciii jakąś godzinę no powiedzmy że półtorej.
Valarianin dalej leżał na kanapie z uśmieszkiem bawiąc się piłką.

- Mówisz o tych wydepilowanych chłopcach w bańce mydlanej, próbujących ściągać sobie nawzajem kąpielówki? – Night parsknął odsłaniając zęby. – Jak to się nazywało „Touch my Balls”? – rył na całego. – Od dziś nie odwracam się do ciebie plecami – i nawet, trzymana w ręce pirata, mimowolnie wstrząsana śmiechem puszka piwa groziła wymowną eksplozją piany.
- “Touch my Balls” to był ten vid w którym mówiłeś że występowałeś, dziewicza rola czy jakoś tak. Tylko jakoś dziwnie po nim chodziłeś i siadać nie chciałeś na tyłku. - Valarianin zaśmiał się niekryjąc tego - “Pilnuj tyłów, nie znasz dnia ni godziny, jak cię dopadnie Czarna Maczuga.” ponoć najlepszy tekst z vidu.

- Po pierwsze „Teach’em Cry”, po drugie szlif na hoverze i skóra zdarta do mięsa, po trzecie skąd wytrząsnąłeś tak zwalone tłumaczenie? – Night powoli się uspokajał, łapiąc oddech i przecierając palcem powieki. - Black Club. Klub, stowarzyszenie. Czarna Maczuga? Ojapierdole, dobre, jakby myśleć o parodii porno dla niezorientowanych. Serio, powstało takie? – dopytywał się kumpla. – Oj, chyba zły odnośnik w holonecie.
- Jeśli za dużo wódki nazywasz złym odnośnikiem w holonecie, to pewnie tak. Ale widzę drażliwy temat, pewnie nie chcesz o tym mówić przy obcych. Także ten. - tutaj Suzh udał zamykanie zamka przy ustach po czym zwrócił się do Tomiego - Night to prawdzi tfardziel, miszcz i mentor męskości, niszczyciel dziewiczych cnót i łamacz małżeństw, a w wolnych chwilach lata po kosmosie w poszukiwaniu jakichś kamieni do super wypasionej rękawicy. Coś z udowodnieniem jakiejś lasce że ją kocha czy coś takiego. - napił się piwa.

-[i] Dzięki za ostrzeżenie, wyspawam sobie jakieś żelazne majtki, żeby nikt mi nie zrobił psikusa. [/]- rzucił Tomi wyciągając szlugi -[i] Ktoś chce? [/]
Zapalił sobie i wciągnął dym w płuca. Liczył, że ostatni raz.

Valarianin był zbyt leniwy, przynajmniej w tej chwily, by się podnieść po fajka, a że palaczem jako takim nie był to i potrzeby nie czuł.
- Może później, dzięki. - odpowiedział spokojnie - Tooo, jak daleko chcesz lecieć Tomi?

- Ile się da. Najlepiej do jakiejś prawdziwej cywilizacji- odparł Tomi - Dokąd teraz lecicie? I kiedy planujecie montaż anteny? Bo ja opierdoliłbym jakiś porządny obiad i mogę brać się do roboty.
- Najpierw wyjdźmy z nadprzestrzeni. A gdzie lecimy? Kapitan wie, pilot wie, komputer wie, a ja się nie pytałem i nie sprawdzałem - Fenn wzruszył ramionami i wrócił do podrzucania piłeczki - Ale do prawdziwej cywilizacji to i ja bym mógł polecieć, ale tak na dłużej. Pięć lat na skale na jakimś zadupiu mi wystarczy.

- To wracamy do kwestii obiadu. Dwie zmiany tam odbębniłem, a i tak świadectwo pracy poszło jak psu w dupę. - powiedział Tomi - Kurwa, nawet dwie pochwały miałem wpisane - zaciągnął się papierosem - A chulońskie kwity to nie w kij pierdział.
- Kuchnia jest tam. - vyr Keetar pokazał palcem w przerwie pomiędzy podrzutami - Mamy nawet świeże mięsko, dzisiaj jeszcze złapane. Rób co chcesz, kiedy chcesz, tutaj nie ma stałych grupowych obiadów zauważyłem. Ani kucharza. - złapał piłkę i się zatrzymał z ręką uniesioną - Ej. Dlaczego nie mamy kucharza? Night.
- Dobra to idę coś wrzucić na ruszt, na razie - machnął ręką pozostałym i ruszył do kuchni.

- Przez ostatniego tydzień lataliśmy do kibla – Nightfall sięgnął pamięcią wstecz. – A on… wyleciał przez śluzę, koniec historii, dynastia kucharzy wymarła.
- Niebezpieczne stanowisko. - krótko skomentował Fenn, widać Night nie miał ochoty gadać za bardzo.



Kuchnia

Tomi zaczął od przeglądu lodówek. Szybko przeszukuje bazy danych sprawdzając co też może upichcić z tego co znalazł. Stek. Prawdziwy stek z… czegoś. Miał nadzieję, że to nie była istota inteligentna. Odpalił filmik instruktażowy robienia steków. Wyglądał cokolwiek dziwnie trzymając mrożone miecho w ręku i stojąc z przymkniętymi oczami.
- Pół godziny czekania po wyjęciu z lodówy? Za długo - mruknął pod nosem i wrzucił mięso do mikrofali i włączył rozmrażanie. Gdy tylko piknęło wyjął od razu mięso cybernetyczną ręką. Rzucił na deskę i pokroił na plastry. Równomiernie posypał solą jedną stronę i zaczął rozgrzewać patelnię. Po chwili wrzucił mięso i zaczął smażyć. Nagle zamarł na chwilę przeglądając porady kulinarne.
- Oook… - zaczął grzebać szukając szukając szczypiec albo łopatki. Najlepiej drewnianej. W końcu znalazł. Gdy mięso odpowiednio się upiekło, posypał solą drugą stronę i szczypcami przewrócił plastry. Zgodnie z zaleceniem laski na filmiku nie nadział widelcem i nie przewrócić mięsa, bo straciłoby aromat i smak!
Zaraz! Przewinął do początku filmiku.
- Kurwa. Jakie kurwa błony z mięsa usunąć? - popatrzył na dochodzącą drugą stronę. - No to chuj bombki strzelił.
Akurat trzeba było zdejmować z patelni. Rzucił na talerz i przyprawił. Zajrzał do lodówki i wziął puszkę piwa, niestety zatłuszczone łapy były śliskie i upadła na podłogę. Bez słowa podniósł ją i wstawił do lodówki, a sobie wziął drugie.
Zasiadł przy blacie i z sykiem otworzył puszkę. Pociągnął długi łyk po czym wyjął z kieszonki na ramieniu boxcuttera, a z paska narzędziowego śrubokręt. Nie chciało mu się szukać sztućców.
 
Raist2 jest offline