Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2018, 21:08   #276
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację

Somewhere over the rainbow

Nightfall wprosił się do kwatery zajmowanej przez słodką Iss, niosąc na barkach, plecach i poupychane po kieszeniach liczne, grzechoczące, stukające, robiące spory harmider materiały dydaktyczne. Nie mógł nie wykorzystać okazji, gdy jego dziewczyna była jeszcze zbyt osłabiona, by w podskokach zwiać z lekcji. Uśmiechnął się szeroko rozstawiając statyw, na którym mocował kolejne elementy szkoleniowe, po czym wysunął segmenty wskaźnika i z miną naukowca, mającego za chwilę ujawnić prawdę objawioną, postukał nim znacząco w blat biurka.
- Isabell… – odchrząknął i poprawił okulary w grubych oprawkach, które zakosił przypadkowemu jajogłowcy z planety Chulonów. Słabo widział przez zupełnie z dupy wzięte, nieziemsko grube szkła korekcyjne, ale podejrzewał, że wygląda w nich poważnie. Wygląd był ważny, podłapał od Młotka. Ognie wymalowane na broni plus 10 do zajebistości, czy inne tam gogle plus 10 do przekazywania wiedzy, chyba ostatnio spędzali razem za dużo czasu. – …to-jest-pancerz. – zdradził tajemnicę wszechświata, machając szpicrutą. Z uporem maniaka obijał teraz wskaźnikiem na przemian wszystkie rozstawione elementy od hełmu po nagolenniki i z powrotem.
I służy do tego – przemieścił zawieszony na plecach karabin w przód, szarpiąc cyngiel i walcząc z odrzutem, objaśniał kolejny, niezwykle ważny etap lekcji, a przynajmniej próbował, bo obraz celu miał mocno rozmyty. Zsunął oprawki na koniec nosa. – Służy do tego – ponowił, bo testowanie wytrzymałości ścian nie było przedmiotem zajęć, a niechcący zboczył w zagadnienie.

[media]https://i.pinimg.com/736x/fd/41/c4/fd41c46cc147cb5ef8dfae95e8a6884a--hd-widescreen-wallpapers-desktop-backgrounds.jpg[/media]

Właaaśnie – spauzował zadowolony po dłuższej serii, masie rozbłysków, iskier, swądu topionego metalu i podobnych atrakcjach. Wymownym spojrzeniem sygnalizował, że nadszedł czas wielkiej puenty. Zerwał dymiący napierśnik odsłaniając nienaruszoną klatę statywo-manekina i markerem domalował ustom kukły jednokreskowy, ale za to bardzo szeroki uśmiech, okalający niemal cały owal głowy. Dwoma odcinkami zaznaczył krańce, by nikt przypadkiem nie wziął artystyczego dzieła za przypadkowy bazgroł.
- Cały twój – wytarł ręce w naukowcowy kitel eksperymentatorski. – Vis pomogła zrobić. Nie pogrubia, nie ogranicza ruchów, zajebiście podkreśla tyłek i za parę godzin się zregeneruje. Dorzuciłem parę detali od siebie. Kolorystyka i ten ekstra znaczek – stuknął w uskrzydlone serce w odcieniach fioletu okolone wstęgą z napisem “Too Kawaii too Die!”
- Coś po Fennowemu, mówił, że dobre, jak wkręcał kolejny test będzie z nim zamiast manekina.

[MEDIA]http://www.jhocy.com/images/uploads/ae90d00fcab4fc58ff6a807090909dd1.gif[/MEDIA]

Isabell z początku chciała się wprost rzucić na Nightfalla, jednak przebieranki jakie urządził, jak i mały pokaz, jakoś tak zatrzymały ją w miejscu. Wpatrywała się w przedstawienie powstrzymując śmiech, jedynie co chwilę potakując głową. Z tego z kolei, co zauważył mężczyzna, choć było to wszystko obrócone w jakąś parodię, oczka dziewczyny zdecydowanie zabłyszczały na widok pancerza, podobnie jak i jej wzrok spoglądający od czasu do czasu na karabin. Na swój pokręcony sposób Night miał niepodzielną uwagę Macolitki… a zresztą i tak by ją miał, po tyyyyyylu dniach rozłąki…


[media]https://www.walldevil.com/wallpapers/a91/blonde-woman.jpg[/media]

- Ta jes panie psorze! - W końcu Isabell nie wytrzymała i wśród parodii zasalutowania parsknęła śmiechem. Po chwili jednak się uspokoiła, i zbliżyła do Nighta.
- To dla mnie? Wow, jesteś słodki... - Przytuliła się do niego dosyć mocno, przykładając głowę do torsu, a rękami oplatając mężczyznę w pasie - Brakowało mi Ciebie...

- Niedługo tym co spróbowali nas rozdzielić będzie czegoś brakować – Night uśmiechając się rozmarzony, zamknął dziewczynę w ramionach. Tulił ją, nie przestając szeptać czułych słówek. – Rąk, głów… przejdziemy do legendy, para najbardziej niebezpiecznych kochanków jacy kiedykolwiek przemierzali gwiazdy.

- Takie buty Ci się marzą? - Isabell zachichotała w tors mężczyzny. Po chwili uniosła głowę w kierunku jego twarzy, spoglądając Nightfallowi prosto w oczy - Nie ma sprawy. Możemy i tak - Dziewczyna z iskierkami w oczach stanęła na palcach stóp, wychylając usta gotowe do pocałunku.

- Tak bardzo za nimi tęskniłem – mężczyzna pochylił się, skubnął, zadziornie przygryzł jej idealnie wykrojone usta, by po chwili zatracić się z Macolitką w głębokim pocałunku. Nie ukrywał, że nie tylko za ustami tęsknił. Jego dłonie dość szybko znalazły się na tylnych kieszeniach spodni Isabell, po chwili w kieszeniach, a następnej już pod spodniami. Zręczny był skubany przenikając z niewymowną gracją wszelkie bariery i nawet nie zdradzając się, w którym dokładnie momencie uporał się z zapięciem w pasie i zamkiem rozporka Iss, robiąc więcej miejsca dla nieprzyzwoitych zabaw pod spodem.

- Ko… kochanie... - Wysapała Isabell między intensywnymi pocałunkami, oraz porcją dodatkowych pieszczot - Ja bym bardzo chciała, naprawdę bardzo, ale mam się oszczędzać przynajmniej 1 dzień, 1 dzień bez wysiłku fizycznego... - Dziewczyna uśmiechnęła się tak jakby przepraszająco, lekko wodząc dłońmi po torsie Nighta, powoli kierując je w dół, do jego paska i rozporka - Jakbyś chciał, to ja by Tobie mogła... - Tym razem w jej usteczkach pojawił się koniuszek języczka, przy odrobinie szelmowskim uśmieszku.

Night zmniejszył intensywność pieszczot, z namiętnych na czułe, choć wciąż intymne. Powoli jednak opuszczał co bardziej erogenne sfery dziewczyny i po dłuższej chwili z ociąganiem już całkiem neutralnie miział ją sobie po pleckach.
- Zalecenia lekarza rzecz święta – również uśmiechnął się łobuzersko, nagłym ruchem porwał Iss pod kolana i uniósł do góry. Zaniósł ją na rękach w stronę łóżka i opuścił na materac. – Dzisiaj grzecznie oglądamy filmy, pijemy szampana i jemy truskawki, te co to się trochę inaczej nazywają – poprawił poduszkę, wyciągnął z szafek szkło, butelkę na specjalne okazje i przygotował miseczkę owoców. Zostało tylko przygasić światło i przytulić Isabell, ah tak no i seans.
- Jakieś specjalne życzenia? Komedia absurdów, mrożący krew w żyłach dreszczowiec, wielokrotnie nagrodzone coś reżysera o trudnym nazwisku? – szeptał całując płatek jej ucha.
 
Cai jest offline