Gdyby nie nadgorliwość i źle rozumiana miłość bliźniego, okazywana przez niektórych członków średnio dobranej drużyny, sprawę można by załatwić nieco inaczej. A tak - wpakowali się po uszy w szambo. Bo trudno było inaczej ocenić sytuację, w jakiej się znaleźli. Niestety - z oczywistych powodów nie mogli sobie ot tak odejść. Na to nie zgodziliby się ani burmistrz, ani też jego dzielni strażnicy. A tych było trochę za dużo, jak na gust Morna. Z pewnością nie udałoby się wymknąć z miasta bez strat po obu stronach. Na dodatek tych, co by się wydostali z martwych łap burmistrza, okrzyknięto by przestępcami. To, nie da się ukryć, Mornowi nijak nie odpowiadało.
W milczeniu wysłuchał przydługiej mowy Vurnora Lenga, z której wynikało tylko jedno - jeśli córka wielmożnego pana zostanie wyleczona, to i tak wina za chorobę spadnie na 'wiedźmę'. Z pewnością burmistrz nie znał starego jak świat powiedzenia, że dzieci będą płacić za grzechy rodziców. Może miast kłamać w żywe oczy i oskarżać z nienawiści cały świat, powinien raczej w swej przeszłości poszukać swoich złych uczynków i zacząć za nie pokutować?.
Burmistrz, kłamliwa i fałszywa świnia (chociaż nazwanie go tak było obrazą dla tych pożytecznych zwierząt) zasługiwał na wszystko, co najgorsze. Na dodatek Morn nie wierzył w to, że obietnice burmistrza, choć wygłoszone na forum publicznym, zostaną spełnione. Wszak Leng mógł w każdej chwili powiedzieć, że trzeba poczekać, tydzień lub dwa, by udowodnić całkowite wyleczenie. Oczywiście za pobyt trzeba będzie zapłacić. A potem burmistrz pewnie zechce dorzucić jeszcze kilka opłat, na przykład za leczenie bez licencji. Vurnor Leng był człowiekiem chciwym, mściwym i głupim - to rzucało się w oczy.
Nagrodą za wyleczenie miało być uwolnienie niewinnie oskarżonej i rezygnacja z ukarania kolejnych niewinnych osób. Wolne żarty.
A Morn postanowił, że bez względu na wynik leczenia ani nie zapłaci, ani nie pójdzie pracować, nawet gdyby Oakhurst miało spłynąć krwią burmistrza i jego wiernych strażników.
Na leczeniu się nie znał. W swym niezbyt długim życiu więcej osób zabił, niż wyleczył, ale wiedział jedno - najzdrowsza osoba pochorowałaby się w warunkach, w jakich przebywała mała burmistrzówna.
- Proponowałby przenieść małą do innego pokoju, a nawet innego domu - poparł propozycję Kharricka. - Wykąpać, przebrać, a później zbadać i może wyrzucić wszystko, z czym miała kontakt przez ostatnie miesiące.