Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2018, 16:14   #1
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Boom and Bust in New Orlean

Boom and Bust in New Orlean



Bryza nadchodzącą od jeziora Pontchartrain zwiastowała zbliżający się wschód. Parna noc po raz ostatni przechylała się przez bogato zdobione balkony arystokratów, wisiała nad werandami obszernych postkolonialnych domów należących do potomków plantatorów, zakradała się do domów kreolskich rodzin i skromnych siedzib imigrantów ze Starego Kontynentu stale przybywających do nowoorleańskiego portu. Ostatni powiew nocy szczególnie mocno czuć było w czarnych w dzielnicach nędzy, w brudnych od fabrycznej sadzy namiotach i skleconych byle jak domostwach negroidalnej biedoty.

W knajpach i nocnych klubach ogniska jazzujących jam session tliły się karmiąc się ostatnim nocnym podmuchem. Saksofony i oboje zamiast spać w futerałach jak mąż z żoną. Leżały w nieładzie z śliną i resztkami alkoholu w ustnikach. Ludzie wracali do domów nieco chwiejnym krokiem, odpoczywali i drzemali na klubowych kanapach lub chrapiąc pod stołem, leniwie ziewając między jednym a drugim snem, między ostatnim a pierwszym drinkiem. Nikt nie chciał wiedzieć, pamiętać, rozmyślać zbyt wiele nad życiem. Nikt już nie czekał, aż wybudzony z pijackiego majaku kornecista wznowi przerwaną solówkę i pobudzi wszystkich.

W Nowym Orleanie każda dnia gazety przynosiły wiadomości. Zwykle te złe. Ktoś stracił życie w fabryce, ktoś zapił się na śmierć, kogoś postrzelili na polowaniu albo pobili w ciemnej uliczce, dziecko jakiegoś biedaka zmarło z głodu, ktoś utopił się na bagnach łowiąc okazję, ktoś strzelił sobie w łeb, ktoś się powiesił, kogoś kto miał okradli, ktoś zbankrutował, ktoś został zdradzony, ktoś zdradzał.

Na tych samych ulicach rodziły się dzieci, ktoś zakochał się, ktoś napełnił brzuch pożywnym jedzeniem, ktoś miał niezapomniany orgazm, ktoś znalazł dobrą pracę, dla kogoś odwrócił się dziś los, ktoś zrozumiał co to wolność, szczęście albo zdrowie po chorobie. O tych małych dobrych rzeczach jak pełny brzuch czy pocałunek na dobranoc nie piszą gazety. Dziennikarze piszą o sensacjach i sprawach, które są ważne dla ogółu.


Sebastian Lovell dostał wolny dzień i wieczór. Telefon redaktora naczelnego Johna Woodbridge'a ściągnął go jednak do pracy. Sebastian spędzał noc w redakcji “Times-Picayune” przy North Street 615 i właśnie nadrabiał zaległości. Na jutro miał zlecenie na przekrojowy artykuł prezentujący sylwetkę Howarda Blackwooda, nowoorleńskiego milionera i potentata petrochemicznego.

Informację, że Howard Blackwood nie żyje podały do wiadomości popołudniówki dwu najważniejszych nowoorleańskich dzienników “New Orleans Item” i "New Orleans States" (*New Orleans States to popołudniówka Picayune’a; ta sama redakcja; gazety obu potentatów medialnych w NO wychodzą w systemie gazeta poranna i druga wieczorem (daily evening newspaper), dziennym odpowiednikiem konkurencji jest “Morning Tribune”.

Tabloid “Crusader” zatytułował swój news Milioner ginie w wypadku samochodowym. Dołożył jeszcze artykuł o samobójczej śmierci ojca milionera, seniora Franka Blackwooda i o katastrofie statku w jakiej zginęła jego matka i trójka rodzeństwa. Wszystkie te informacje podano próbując wykreować aurę tajemniczości i spekulacji. Sensację próbował wywołać brukowiec “Crescent” już sam tytuł artykułu “Murder or Heartattack?” sugerował że nie wszystko jest jasne w tej sprawie, Powróciła też informacja o leczeniu psychiatrycznym petrochemicznego potentata wałkowana od kilkunastu miesięcy.

Lovell zebrał sporo informacji. Musiał przypomnieć najważniejsze informacje dotyczące kariery milionera. Howard Blackwood pochodził z wielodzietnej rodziny. Przeglądając surowe i poważne wizerunki jego rodziców utrwalone solami srebra pod czarną płachtą nie trudno domyślić się, że powagę mieli wystudiowaną nawet w obliczu dramatów jakie ich nachodziły. Trudno przypuszczać czy młody Howard słyszał huk wystrzału rewolweru i czy widział krwawy finał życia i kulę rozbryzgującą mózg jego szanowanego ojca na sekretarzyku. Duża rodzina Blackwood przeszła pod finansową opiekę dziadka, bogatego sędziego, który świetnie radził sobie w interesach.

Howard okazał się jego zdolnym uczniem i śmiałym eksperymentatorem. Projekty wielu urządzeń znajdowano w jego pokoju. Dziadek zorganizował mu pracownię, gdzie majstrował przez długie popołudnia. Gdy słynny szyb z ropą naftową siknął na 60 metrów, Howard właśnie przeżywał swoją inicjację seksualną. Blackwood interesował się technikami wydobycia ropy już wcześniej w trakcie szkolnych lat. Gdy już dziadek wprowadził go w rodzinne interesy i dał nieco samodzielności. Howard skupował patenty i projekty nowoczesnych maszyn wydobywczych.

[MEDIA]http://www.blog4history.com/wp-content/uploads/2010/06/gusher_coalinga.jpg[/MEDIA]

To właśnie opracowany przez niego patent na wiertło Blackwooda i produkcja maszyn górniczych i wiertniczych przyniosły jego firmie pierwsze duże zyski. Nienasycona ciekawość i szybkie znudzenie kolejnymi branżami okazało się niezwykle stymulujące cyrkulację pieniędzy w coraz to nowych inwestycjach. W końcu nieco znudzony poświęcił się rozwojowi firmy produkującej maszyny dla przemysłu wydobywczego. Kilka lat później Blackwood razem z Robertem Reynoldsem i Johnem Huntem zakłada Oil Company przedsiębiorstwo petrochemiczne, którego działalność obejmowała wydobycie i przerób ropy naftowej i gazu ziemnego. Przedsiębiorstwo w szybkim czasie zniszczyło lub wykupiło inne konkurencyjne firmy w tej branży. A w kolejnych latach zainwestowało nie tylko w wydobycie i przetwarzanie surowców ale ich transport, dystrybucję i marketing. Wkrótce Blackwood przejmuje pakiet większościowy firmy i dodaje do nazwy firmy swoje nazwisko. Blackwood Oil Company zmonopolizowała sektor petrochemiczny, a właściciele stali się bogaczami, a Blackwood milionerem.

Życie osobiste. Ożenił się z arystokratką z Nowego Orleanu i osiadł nad brzegiem Missisipi. Tu urodziła się jego córka, Milli Blackwood tu zmarła jego żona. Osiągnąwszy majątek Howard stopniowo zmienił się z pracusia i eksperymentatora w zwolennika wystawnych przyjęć, pięknych kobiet i jak twierdzili niektórzy w hulakę. Lovell przeglądał również miesięcznik “Hunter” numer monograficzny poświęcony Blackwoodowi wyłaniał się z niego obraz podróżnika, zapalonego żeglarza, miłośnika polowań. Bogactwo budzi podziw ale i zawiść. To co kładło się cieniem na jego karierze starał się przykryć hojnością i zaangażował się w szereg działalności charytatywnych i filantropijnych. Blackwood ożenił się ponownie z piękną kobietą, Deanną.

Lovell miał dużo szczęścia, bo jednemu z redaktorów udało mu się przeprowadzić rozmowę telefoniczną z bratem zmarłego Paulem Blackwoodem. Notatki z tej rozmowy przekazała mu matka i leżały na jego biurku. Paulem Blackwood zapewniał o głębokiej rozpaczy i nieukojonym smutku jaki dotknął go zaraz po otrzymaniu tych hiobowych wieści. Wspomniał o wielkiej stracie dla miasta, przypomniał o filantropii zmarłego jako dobroczyńcy miejskich instytucji, przede wszystkim szpitali i uniwersytetu Tulane. Zasugerował także pewnie wątpliwości, co do naturalnych przyczyn zgonu brata. Zapewniał że wszystkimi dostępnymi metodami należy sprawdzić wszystkie hipotezy by wykluczyć lub potwierdzić domniemane sprawstwo osób trzecich. Zapytany o zdrowie drugiego brata Ernesta i o warunki w The City Hospital for Mental Diseases dyplomatycznie zmienił temat.




Bayou śmierdziało trupem. Z stojącej wody wystawały tylko rogi bodąc nozdrza wszystkich, którzy zbliżyli się do zatęchłego rozlewiska. Rozkładające się ścierwo padłej krowy porzucone jak wiele innych niepotrzebnych przedmiotów zmieniało jeden z naturalnych kanałów odpływowych w bagno. Gazety dyskutowały, ile władze miejskie powinny przeznaczyć na oczyszczenie tego bagna z śmieci. Odór wzmagał się z każdym dniem. Aktywiści protestowali pod siedzibą władz, pod budynkiem City Hall, żądając by ogłoszono kwarantannę w najbliższych dzielnicach. Wszyscy bali się powrotu epidemii z 1918 r. gdy grypa i zapalenie płuc zabiły tysiące mieszkańców. Nie zmniejszyło jednak populacji miasta, która wynosi ok. pół miliona mieszkańców, co czyni Nowy Orlean największym z miast południa Stanów Zjednoczonych.

[MEDIA]http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/3/3c/Bayou_Corne.jpg/800px-Bayou_Corne.jpg[/MEDIA]

Sprawa był zamknięta. Dochodzenie i śledztwo przeprowadzone. Wyrok wydany. Sprawiedliwość po raz kolejny triumfowała. Prowadzona przez Raymonda O’Connora sprawa trwał jednak za długo. Jeden z nowych informatorów poczuł się zbyt pewnie, a przyciśnięty podał za dużo informacji. To niestety skutkowało namnażaniem hipotez i powikłaniem prostej sprawy jak okazało się później. O’Connor stracił kilka dni, a żaden detektyw nie lubi martwych tropów i ślepych uliczek. Dlatego mimo, że sprawa została zamknięta w świetle prawa. To dla Raymonda nie była jeszcze domknięta. Właśnie dziś planował rozliczyć się ze zbyt gadatliwym informatorem.

Bayou śmierdziało trupem, a Raymond O’Connor musiał się niestety zapoznać z tym smrodem. Informator Johnny Ratking trzymał się blisko z czarnymi szumowinami mieszkającymi przy bagnistym bayou. To właśnie ulokowana na obrzeżach murzyńskiej dzielnicy, czarna knajpa “Dear Lord” była ostatnio jego ulubionym miejscem. Tam zmierzał O’Connor, aby zamknąć sprawę. Nowe zadania już na niego czekały, a bayou nadal śmierdziało trupem.



Luigi Giordano w kajdankach prowadzony schodami w dół do podziemi komisariatu, gdzie mieściły się cele. Był poobijany, wdał się w bójkę w knajpie. Pechowo “kogutki z mokradeł” zjawiły się po kilku minutach. Pewnie wisieli nad spelunką jak sęp na padliną czekając na okazję, aby kogoś zgarnąć. Luigi stawiał się, więc oberwał w pysk. Wiedział, że rano jak strach będzie miał wielkie i fioletowe oczy.

- Nic na mnie nie macie - Włoch uśmiechał się szyderczo do młodego funkcjonariusza, który zgrzytał zębami.
- Tommy, co robisz? - warknął starszy glina, gdy młodszy kolega zadzwonił kluczami przy zbiorowej celi. Kilkunastu murzynów siedziało tam pod ścianami. Niektórzy coś szeptali między sobą, mamrotali klatwy spluwając na widok funkcjonariuszy, inni tylko zaciskali pięści i zęby.

- Nie zamkniesz białego z tymi bambusami.
- Skurwiel nabił mi limo, zasłużył na czarne przywitanie.
- Ty mu podbiłeś oba. Wyjmij ten jebany klucz. Prowadzimy go do jedynki.
- W jedynce dziś nocuje Angelina. Chłopaki chcą się zabawić.
- No cóż też chętnie dziś zamoczę.
- Żonka obraziła się - szturchnął kolegę w bok. - A słyszałeś Angelina dostała u nas etat sprzątaczki. Musi się dziś odwdzięczyć za załatwienie roboty.
- Dobra. Wrzucimy go do izolatki. Wiem. Syf i krew po tym wczorajszym świrze. Ale nie wrzucę Italiano, do tych czarnych śmierdzieli. Tego się po prostu białem nie robi.

Gdy podprowadzili Luigiego do izolatki ten odezwał się do starszego gliny:
- Daj papierosa - gdy ten wyciągnął dwa, bo widocznie miał sentyment do więźnia, a jego szwagier był Włochem, szepnął mu kilka słów:

- Odpuść sobie Angie. Wiem, że kiedyś miała klasę i renomę, ale od miesięcy syfi. Nie słuchaj tego, co gadają, zawsze bierz te nowsze lalki.

Rano zadzwonił telefon i Luigi Giordano został zwolniony zanim jeszcze zdążyli go przesłuchać. Taksówką dostał się pod knajpę. Ze zdziwieniem obejrzał puste miejsce po swoim samochodzie, który był jego dumą. Wszyscy zazdrościli mu tej fury, a teraz ktoś mu ją podprowadził. Kurewsko zła noc.

[MEDIA]http://www.kittenandthehip.com/wp-content/uploads/2017/11/Speed-Duesenberg-Model-J-255-Torpedo-Phaeton-by-Fran-Roxas-1930-Performance.jpg[/MEDIA]


Na rogu Tulane Avenue i South Broad Street pod numerem 2700 mieścił się cały kompleks budynków należących do wymiaru sprawiedliwości. The Criminal District Court Building and Parish Prison to jedna z nowszych inwestycji miejskich. Budowa została ukończona w 1931 r., a koszt inwestycji wyniósł $ 1,775,000. Główną fasadę gmachu zbudowanego głównie z wapienia i granitu zdobiła majestatyczna kolumnada od strony Tulane Avenue. Główne wejście było imponujące ze względu na szerokie schody, które wznosiły się na wysokość pierwszego piętra od ulicy. Szerokie fronty od White Street zostały wzbogacone motywami nawiązującymi do egipskich hieroglifów. Petenci stąpali po korytarzach wyłożonych z marmurów z Tennessee i spoglądali na ściany zdobione marmurowymi pilastrami. Kompleks posiadał pięć sal sądowych (A-E), dwie wykończone w modernistycznym stylu, dwie w stylu kolonialnym, a jedna renesansowym. Każda z nich była kompletną jednostką z osobnym przejściem do więzienia. Architektura budynków była przejściem od klasycznych rozwiązań do nowoczesności.

James A. Caine był zmęczony jak wszyscy obecni na sali sądowej. Sędziwy prokurator uparł się na czytanie nudnej dokumentacji sądowej, a mieli już dziś okazję słuchać opinii biegłych i sprawozdań z przesłuchań świadków. Trwało to już trzy godziny i zanosiło się, że potrwa drugie tyle. Woźny drzemał, sędzia ziewał. Jedynie lektor zatrudniony specjalnie do czytania tych dokumentów wykonywał z przekonaniem swoją robotę z monotonią i godnością przynależną, komuś kto właśnie dostał pracę i zamierzał ją wypełnić. Na szczęście ogłoszono przerwę na lunch. James A. Caine mógł wreszcie odetchnąć. W tym czasie zgłosił się do niego pracująca w sądzie sekretarka Alice.


- Dzień dobry, panie Caine. Jest mi pan winien lunch. - zawyrokowała sekrtarka uśmiechając się do adwokata. - Mój dzisiejszy dyżur na centrali telefonicznej to koszmar. A to wszystko przez pańskich interesantów. Zapisałam siedemnaście osób, które telefonowały i chciały z panem rozmawiać w ciągu ostatnich trzech godzin. - podała mu kartkę z odnotowanymi nazwiskami i numerami zwrotnymi - Będzie miał pan chyba dużo pracy. Wszyscy prosili, aby skontaktował się pan z nimi w pilnych sprawach. Na liście nazwisko Blackwood powtarzało się trzy razy: Milli Blackwood, Deanna Blackwood, Paul Blackwood,
Robert Reynolds, Johnem Hunt, Wesley Dean, Patrick Ervin, John Rogers, Emmanuelle Boquet, Henry P. Lang, John Farquade, Vladimir Morozow, Gordon Butler, pozostałe cztery numery telefonów bez nazwisk: 1506, 1679, 2833, 2096.






Od czasu ponownego małżeństwa Blackwooda jego duży dom w stylu kolonialnym zrobił się nagle za mały. Rezydencja leżała na obrzeżach parku otoczona była z trzech stron obszernymi werandami, na których ulokowane były odkryte balkony idealne dla kąpieli słonecznych. Najbardziej charakterystyczny wygląd domu zapewniał okazały portyk kolumnowy, od frontu prowadzą do niego szerokie schody.

Z frontowej werandy z dwoma półkolistymi skrzydłami przechodzi się przez niewielki przedsionek do reprezentacyjnego holu wejściowego. Po lewej znajduje się duży salon, zwany też pokojem przyjęć, a po prawej identycznej wielkości pokój gościnny z kominkiem. Oba pomieszczenia spełniają funkcję wygodnych poczekalni dla gości. Pozwalają wygodnie usiąść, spocząć po podróży, czy przygotować się przy dużych stojących lustrach zanim zostaną przez domowników przyjęci na pokoje. Idąc dalej w głąb domu znajdujecie się bogatym westybulu z schodami paradnymi wykonanymi z kilku rodzajów drewna, mahoniowe balustrady, misternie rzeźbione krągłości figur i szczebli podtrzymujące gładkie poręcze. Po prawo pokój muzyczny z harfą i fortepianem, a nieco dalej obok niego biblioteka.

Na piętrze mieściły się sypialnie i pokoje domowników. Kobiety podzieliły terytorium tak że jedno skrzydło domu należał do pani Blackwood, a drugie do panienki Milli.

Dwie kobiety aspirujące do roli doskonałej pani to nawet dla sporego domu za wiele. Trudno było oczekiwać by macocha i córka zostały przyjaciółkami od serca. Sprzeczne polecenia wydawane służbie to nic. Ale wzajemna niechęć i nienawiść podszyta zazdrością, która wydawała zatrute owoce. Tak soczyste przekleństwa, złorzeczenia tryskające jadem. Kobiety lubią gotować ostro, lubią gotować piekło rywalce. Na próżno szukać źródeł zazdrości. Fizjologowie szukają przyczyn w zazdrości o ciało, kształty i atrybuty, psychologowie upatrują w kompleksach, projekcjach i urojeniach. Jedni jak i drudzy ślepo błądzą. Kobieca uczuciowość, intuicja, praktyczność, dokładność percepcji, zdolności językowe i rachunkowe, doskonałe czytanie charakterów i orientacja społeczna sprzęgając się z wścibstwem, niekonsekwencją, intrygowaniem, przebiegłością, gniewem, nieumiarkowaniem, brakiem stałości i chwiejnością decyzji wywołują konflikty gwałtowne niczym huragan nadciągający, co roku znad zatoki meksykańskiej.

Wieczorem rozdzwoniły się telefony w obu skrzydłach domu. Obie kobiety zostały poinformowane przez przyjaciół o wypadku samochodowym i śmierci Howarda Blackwooda. Ta wiadomość zapowiadała nadchodzące zmiany.

Obie panie w niedługim czasie po otrzymaniu złej wiadomości szykowały się do wyjścia z domu. Zwykle starały się unikać swego towarzystwa i bez wyjątkowo ważnego powodu nie przebywały w jednym pomieszczeniu. Ale w obliczu takich dramatycznych wiadomości traf zrządził, że obie znalazły się na szczycie paradnych schodów prowadzących do westybulu. Rywalki trochę zaskoczone nagłym spotkaniem przystanęły na chwilę i zmierzyły się wzrokiem. Cisza narastała, zmącona jedynie przez tykanie olbrzymiego szafowego zegara z wahadłem, który był teraz jedynym świadkiem ich spotkania.


 

Ostatnio edytowane przez Adr : 01-04-2018 o 03:35. Powód: Literówki
Adr jest offline