Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2018, 18:55   #308
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień piąty, południe/popołudnie.



Lennart Schatz i Otto Widdenstein podzielili się obowiązkami. W czasie gdy biały mag ruszył żwawym po resztę towarzyszy, przepatrywacz skupił się na śledzeniu swego celu. Mężczyzna starał się być ostrożny i uważny. Trzymał się na uboczu, jednak nie mógł mieć pewności, czy nie został spostrzeżony przez przywódcę pielgrzymów bądź jego wyznawców. Obecnie wszystko wskazywało, że w/w zmierzają do gospody Czerwony Kogut.



Przeważnie jedno słowo akolity pana śmierci wystarczało, aby wzbudzić posłuch i uwagę. Często nawet sama obecność osoby w tych szatach wzbudzała respekt. Roel Frietz miał prawo być zaskoczony, ludzie biorący udział w pościgu byli chyba w amoku, zachowywali się jak wściekły psy i mieli tylko jeden cel. Goniąc uciekiniera szybko więc oddalili się od miejsca schronienia bohaterów.
Akolita skupił się więc na przeszukaniu martwych ciał, oczywiście po uprzedniej modlitwie. Roel starał się im okazać im należny szacunek, dla ewentualnych, postronnych obserwatorów nie było by to nic dziwnego iż sługa Morra pochyla się nad zmarłymi. Ci zaś różnili się praktycznie pod każdym względem. Pierwszy z nich zmagał się z chorobą, wychudły, z ropiejącymi, pękającymi wrzodami leżał twarzą obrócony do ziemi. Jednak to nie choroba spowodowała jego śmieć, został brutalnie pobity, zadźgany, wręcz zmasakrowany. Jego kończyny były przetrącone i wygięte w nienaturalnych pozach. Czaszka roztrzaskana. Jego ubiór oraz rozrzucone wokół niego wyposażenie wskazywało, że był to najemnik, bądź łowca nagród. Obok niego leżał człowiek w czarnym habicie, z pleców sterczały mu dwa bełty, skierowane były ku dołowi, więc kusznik musiał stać gdzieś wyżej. Pielgrzym nie był uzbrojony, praktycznie nie posiadał przy sobie żadnego ekwipunku. Odsłaniając jego ciało, akolita dostrzegł, że był to starzec, który w przeszłości przeszedł jakąś straszliwą chorobę. Frietz nie pozostał jednak z pustymi rękami, wśród szat zmarłego znalazł pismo. Lekko zabrudzone, poprzecierane i poszarpane na brzeg, było jednak nadal czytelne.



Skryty Oskar ubezpieczał Roel. Na ulicy panował względny spokój. W przeciwieństwie do tego co się działo w samej siedzibie zmarłego maga. Całkiem pogubiona Erna zmierzała do wyjścia. Nie spodziewała się, że ktoś ją pochwyci. Nie miała sił stawiać oporu. Nim jednak szczurołap zasłonił jej usta, krzyknęła z bólu. W jej oczach dostrzec można było straszliwy strach. Po policzku popłynęła łza. Svein wyraźnie zapomniał, lub zignorował fakt, iż kobieta ma wyłamaną ze stawu rękę. Wyczerpana Służka bogini miłosierdzia uniesiona do góry, tylko raz się szarpnęła i straciła przytomność.

Gdy Erich zaczął mówić, Greta mu nie przerywała. Jej oczy oraz drżące ciało wskazywały jednak, że była w rodzinnej wiosce w momentu jej splądrowania. Całkiem możliwe, że i sama była torturowana. Teraz nie miało to jednak znaczenia. Siostra szlachcica wychrypiała tylko.
- Dlaczego braciszku? Czemu? – Ostatnie słowo było już niewyraźne, padło gdy kobieta osuwała się na ziemię.

Przekonania Ericha von Kurst były silniejsze niż wspólna krew. Greta, jego młodsza siostra leżała u jego stóp. Kałuża krwi powiększała się z każdym, coraz słabszym jej oddechem. Pięcioro ludzi, którzy do tej pory jedynie obserwowali wydarzenia momentalnie rzuciło się do przodu. Szlachcic mógł już spotkać takich ludzi, byli fanatycznie oddani sprawi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że wróg nie ucieknie. Nie będzie zważał na własne rany. Za wszelką cenę spróbuje brutalnie pozbawić go życia.
Rycerz ledwo uniósł tarczę z ziemi, gdy wrogowie go dopadli i osaczyli. Biła od nich wściekłość i żądza mordu. Pięć szaleńczych ataków i każdy spadł na samotnego mężczyznę. Nie było jak unikać ciosów, ledwo udało się Erichowi sparować jedno uderzenie, dwa kolejne ześlizgnęły się po zbroi, ale następne były wystarczająco silne, aby wyrządzić Bohaterowi krzywdę. Erichowi aż zadzwoniło w uszach, gdy otrzymał cios solidną dębową pałką. Ne hełmie z pewnością pojawiło się spore wgniecenie. Następny cios spadł mu na żebra, Erich mógł się spodziewać, bolącego krwiaka. Protagonista nie pozostawał jednak dłużny. Mimo, że wyrzekł się bogów, Ci mu wyraźnie przyjęli, przynajmniej Ulryk. Szybki wypad, pchnięcie i jeden z fanatyków nie spłodzi więcej dzieci. Mieszczanin zgięty wpół, trzymał się za krocze.

Erich von Kurst - lekko ranny


 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline