Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2018, 14:31   #2
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Spojrzała na nią, z jej rak wypadła kurczowo trzymana czarna torebka i potoczyła się po schodach.

Stała w tym samym miejscu z którego zobaczyła ją pierwszy raz. Wtedy było lato, ona roześmiana, wspierała się na ramieniu Howarda, a on szedł dumny jak paw. Nic dziwnego pokazywał pięknej kobiecie dorobek swego życia, a teraz nie żyje..

Wytrzasnął ją nie wiadomo skąd, pod jej wpływem zaczął prowadzić hulaszczy tryb życia, był inny niż wcześniej, jeszcze bardziej szalony niż za młodu. Nic dziwnego, omotała go jej młodość i piękno... z nią zaczął chodzić na te wszystkie rauty i bale na które nigdy wcześniej nie miał czasu, bawił się coraz częściej, wracał coraz później a teraz za to zapłacił, serce nie wytrzymało, umarł, już go nie ma... a ona będzie się dalej bawić, może z kimś innym

Mili będzie musiała z nią żyć... Jeszcze przynajmniej te kilka miesięcy aż do dnia jej 21 urodzin, kiedy wreszcie otrzyma pieniądze z funduszu powierniczego pozostawionego jej przez matkę. Chyba, że wcześniej uda jej się położyć ręce na pieniądzach tatusia. Była pewna, że Howard napisał testament, wierzyła też że tatko nie zgłupiał do tego stopnia aby nie uczynić jej główną spadkobierczynią fortuny, ona była krwią z jego krwi...

Spojrzała na macochę zimnym wzrokiem, to przez nią nie żyje, przez nią się rozhulał, to dla niej kupił ten przeklęty samochód w którym zginął.

Zaczęła delikatnie drżeć jej dolna warga...

Tak kochała tatkę, tak wiele chciała mu powiedzieć ...

Tak wiele rzeczy nie zdążyła...

Próbowała się powstrzymać...

Szeroko otworzyła oczy, a gdy je przymknęła, wybuchnęła płaczem, dzikim nieludzkim, nie powstrzymanym. Nie była przyzwyczajona do publicznego okazywania takich uczuć, nie chciała żeby ktoś zobaczył ją w takim stanie. Była pewna, że łzy rozmarzą jej makijaż, że będzie wyglądać jak gruźlik, albo ofiara przemocy domowej. Najchętniej wróciłaby do swojego skrzydła aby w spokoju się wypłakać, umyć twarz i nałożyć nową warstwę kosmetyków, wiedziała jednak, że tego nie zrobi. Deana całą pewnością uznałaby to za słabość, a ona się jej nie zamierzała być zwierzyną, to ona jest tu prawdziwa Panią tego domu i nie ona powinna się podporządkować. Opuściła czarną woalkę przyczepioną do kapelusza, w nadziei że zasłoni jej łzy i robiła krok w jej kierunku.

Jej obcasy stukały głucho po marmurowej posadzce.

Zbliżała się do macochy, mogła jej nie lubić ale pewne formy są ważne gdyż to one odróżniają nas od zwierząt. Milli Blackwood była dobrze wychowana i nie zamierzała nawet w godzinie próby pozwolić sobie na nie właściwe zachowanie, nie godne damy z towarzystwa, dlatego właśnie kierowała się do niej aby się z nią przywitać w tym trudnym dniu dla domu Blackwood.

Po dodze podniosła leżącą na schodach torebkę.

 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 26-03-2018 o 18:34.
Wisienki jest offline