Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2018, 01:34   #446
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Przystojny android

Po czym świat zniknął.
Dziewczynka rozproszyła się, podobnie jak niebieski motyl, w chmarę płatków lotosu. Alice zaczęła spadać wraz z wodospadem, kierując się niżej i niżej… aż wpadła na grubą, plastyczną błonę, przez którą zaczęła powoli przesiąkać. Kiedy to dokonało się, spostrzegła dobrze już znajomy, biały, okrągły pokój.

Kirill stał na środku z założonymi rękami.
- Na tym etapie nie czuję się już człowiekiem, lecz pewnego rodzaju… - zawiesił głos, zastanawiając się - ...telefonem.
Alice wylądowała w pokoju Kirilla. Bardzo powoli podniosła się do siadu. Wyglądała okropnie. Była fatalnie zmęczona psychicznie i choć rozmowa z Mary nieco złagodziła jej ból, wpadnięcie do pokoju Kaverina nie przynosiło ulgi, a zapowiedź powrotu do tego wszystkiego co nieprzyjemne i bolesne.
- Przepraszam, że cię wykorzystuję - powiedziała śmiertelnie poważnym tonem i spuściła wzrok w ziemię.
- Ty? - Kirill zdziwił się. - Bardziej Terrence de Trafford. Zadzwonił do mnie. A po ostatnich twoich słowach uwierz mi, że nie chciałem się z nim nigdy więcej kontaktować. Myślałem, że minie przynajmniej kilka lat, kiedy los nas połączy. Mnie i niego. Nie kilka minut.
Harper podniosła wzrok na Kirilla.
- Czy kazał ci nie przyjeżdżać? Widzisz, Joakim nie żyje… Jego miejsce w ciele zajął Tuoni i będzie miał przyjemną zabawę Kościołem… Mną… Bo za dobrze udaje, że jest Dahlem - powiedziała z ciężkim przekąsem. Objęła się ramionami. Zmarszczyła jednak brwi
- Los połączy? - zapytała jakby dopiero teraz łapiąc co powiedział Kaverin. Przechyliła się jednak i położyła na śnieżnobiałej, chłodnej posadzce. Nie miała sił stać, czy siedzieć.
- Już sama rozmowa telefoniczna jest dla mnie połączeniem przez los - odpowiedział Kirill. - W każdym razie chyba jednak mylisz się. De Trafford kazał przylecieć mi jak najszybciej… choć to złe słowo. Poprosił byłoby znacznie bardziej odpowiednie - zastanowił się. - Śmierć Joakima… powinienem skakać z radości. I rzeczywiście cieszyłbym się, gdyby Dahl nie był jednocześnie Aliothem. To okropnie komplikuje. Wszystko. Nie wiem nawet, co dokładnie oznacza to dla Wielkiego Wozu.
Alice milczała chwilę
- Wiesz. Znowu byłam w Tuoneli, dokładnie jak to się stało… Rozległ się straszny huk… - powiedziała jakby była nieobecna myślami przy słowach Kirilla.
- Może nowy Joakim kazał pozbyć się i ciebie? - zasugerowała. Obserwowała sufit sali. Splotła palce na brzuchu.
- Nowy Joakim chyba nie jest naszym największym zmartwieniem. W każdym razie nie aż tak ogromnym, jak ci się wydaje - odpowiedział Kirill. - Terrence zadzwonił do mnie, gdyż kazał mi się z tobą jak najszybciej skontaktować i przekazać ci swoje słowa. Nie uwierzył Tuoniemu. Uśpił cię jakimś świństwem, żebym mógł z tobą porozmawiać. Sam nie mógł z powodu Tuonetar - wyjaśnił Kaverin. - Według de Trafforda wydarzyła się całkiem dobra rzecz. Teraz będzie mógł mieć cały czas na oku Tuoniego i śledzić jego poczynania, udając, że ślepo w niego wierzy. Łącząc to z jakimiś sowami z puszczy, o których wspomniał… wygląda na to, że będziecie mieć teraz boską wizję - Kaverin mruknął. Jego usta lekko wygięły się, jakby wypowiedziany przymiotnik był w tych okolicznościach żartem.
Harper milczała chwilę.
Ta chwila przeciągała się, aż Alice nie podniosła się do siadu.
- Cholerny aktor… Prawie… Prawie mnie złamał do cna - pokręciła głową i przetarła twarz dłońmi. Tak jakby to mogło zmyć z niej całą rozpacz, którą dopiero co odczuwała. Niezbyt pomagało, ale choć trochę znów się opanowała
- No dobra, ale ja leżę w bagażniku i cały Kościół ma mnie za zdrajczynię. Jak zamierza z tego wybrnąć przepraszam? - dodała, marszcząc lekko brwi.
- Obecnie jesteś związana. Kiedy obudzisz się, nadal będziesz związana. Wtedy jednak ujrzysz wesołą buzię jakiegoś twojego niespodziewanego poplecznika, który rozwiąże cię, oczywiście kierując się jedynie swoim własnym poczuciem sumienia i nie w porozumieniu z de Traffordem. Następnie odjedziecie tym samochodem, tym samym uciekając od Tuoniego. Terrence rzekł, że nie mógł postąpić w inny sposób. Inaczej Kościół Konsumentów pozabijałby się, nie mogąc poprzeć ani ciebie, ani Tuoniego. De Trafford poparł Tuoniego dlatego, by mieć go od tej pory na oku.
Alice milczała znowu, po czym westchnęła
- Czuję się jak piąte koło u wozu. Teraz tym bardziej. IBPI myśli, że dalej będzie współpracować z układnym Kościołem, a cholera wie czego zażąda Joakim. Boję się o to co nastąpi. A niewiele mogę pomóc, przez pieprzoną Tuonetar, która tylko coraz mocniej próbuje mnie katować - wstała w końcu. Schowała dłonie za sobą. Pamiętała jak Kirill nie lubił widzieć jej zranionej, zwłaszcza, że te ostatnie ślady zadała sobie zupełnie sama w ramach kary i próby oprzytomnienia.
Kirill westchnął.
- Wiele osób, które znam, ma jakieś cechy rozpoznawcze. Ty zapewne chcesz być tą negatywną - spojrzał na nią oceniająco. - Przykro mi to mówić, bo to tak, jakby go chwalił, ale nie doceniasz de Trafforda. Zapewne już zadzwonił do IBPI, ciesząc się, że ma Tuoniego na oku. Przejął rolę szarej eminencji Kościoła Konsumentów błyskawicznie. Jednocześnie stworzył plan usunięcia ciebie i twojego ciała, tak cennego dla Valkoinen. To całkiem błyskotliwe. Sam muszę to przyznać. Masz również przyznane od niego zadanie - Kaverin zawiesił głos.
Alice uniosła brew pytająco
- Jakie zadanie mi w takim razie przeznaczył? - zapytała. Podeszła trochę bliżej Kirilla.
- Wyznaczona przez niego osoba zawiezie cię prosto na miejsce ostatniego z dwóch wersetów. Masz go zdobyć. Tak szybko, jak to możliwe. De Trafford liczy na to, że… - Kaverin zastanowił się, próbując przypomnieć sobie dokładnie wyrażenie - …”błogosławieństwo Akki” wystarczy haltii do przekazania słów i nie będzie potrzebna krew Aalta. Jest również druga opcja. Masz ukryć się gdzieś i nie wystawiać nosa zza zamkniętych drzwi i zasłoniętych okien. Masz sama wybrać.
Harper wahała się chwilę. Wiedziała z czym wiązało się jedno i miała też pojęcie z czym wiązało się drugie.
- Dobrze… Wiem co mam zrobić - podniosła rękę i rozmasowała kark, jakby w geście, że będzie musiała nosić ciężary, ale da sobie jakoś radę.
Kaverin skinął głową.

Zapadła chwila ciszy.
- To pewnie głupie pytanie - jego głos nieco zmiękł. - Ale… jak się czujesz? - spojrzał na nią. - Wiesz, o co mi chodzi.
Alice przechyliła głowę
- Pewnie tak jak wyglądam, albo gorzej… - przyznała i znów opuściła dłoń, splatając obie z tyłu.
- Ale chyba trochę lepiej, niż parę minut temu, gdy byłam gotowa skakać z motyla celem samodestrukcji - zmarszczyła lekko brwi.
Kirill spojrzał na nią dłużej. W jego oczach kryło się kompletne niezrozumienie.
- Czy to jakiś idiom? - zapytał, nieznacznie marszcząc brwi.
Śpiewaczka pokręciła głową
- Błąkałam się we snach i chciałam skakać z motyla… Nieważne… Czy wiesz co z Noelem? Świadomość, że zostawiliśmy go chorego… No powiedzmy, że mocno mnie nęka - skrzyżowała ręce odruchowo.
- Mam nadzieję, że nie chcesz się zabić… - Kirill zawiesił głos. Chyba zastanawiał się, czy w przypadku Alice byłoby to w ogóle możliwe. A może rozmyślał nad zupełnie innymi kwestiami. - Noel jest w dalszym ciągu chory, choć lepiej się czuje. Rozmawiałem z nim przez telefon. Nawet nie proponował swojej pomocy, co znaczy, że grypa jeszcze panuje nad nim kompletnie. Nie martw się o niego. Ale na pewno będzie mu miło, że pytałaś.
Alice zignorowała jego pytanie o chęć zabicia, odwracając wzrok. W temacie Noela kiwnęła tylko głową
- Dobrze, że jest z nim trochę lepiej. Niepokoiłam się - postanowiła zatrzymać temat na tym torze i nie wracać do poprzedniego. Chwile jej zajęło, nim ponownie odważyła się spojrzeć na twarz Kirilla.
Kaverin patrzył na nią spokojnie. Zastanawiał się przez chwilę. Następnie rozłożył ręce niczym Jezus z Rio de Janeiro.
- Może chcesz się przytulić? - zapytał bezbarwnym tonem. Chyba wpadł jedynie na taki sposób poprawienia humoru Alice. Choć wyglądało to niezwykle niezręcznie.
Brew śpiewaczki lekko drgnęła, a za chwilę twarz Alice rozpromieniła się przez zabłąkany uśmiech. Najwyraźniej ta niezręczność nieco ją rozbawiła. Nie powiedziała jednak nic, po czym podeszła ostatnie dwa kroki i po prostu go przytuliła. Objęła go rękami i wpiła mu palce w okolicy łopatek. Nie pozostawiła wolnej przestrzeni między nimi. Zamknęła oczy przykładając policzek do jego klatki piersiowej. Słuchała. Wydawało się, że słyszy cichy, miarowy rytm bicia serca mężczyzny. Ten zacisnął na niej swój uścisk.
- Niedługo będę w Helsinkach - obiecał. - To znaczy… za kilka godzin. Będziemy razem. Będziemy ochraniać się i walczyć za siebie. Wszystko dobrze ułoży się. Obiecuję. Twoim największym przeciwnikiem w tej chwili jesteś ty sama. Od samego twojego nastawienia może zależeć powodzenie lub przegrana.
Alice kiwnęła tylko krótko głową
- To nie takie proste. To trwa już tak długo. Ten ból. Myślałam, że naprawdę już więcej nie wytrzymam - powiedziała cicho, nie podnosząc wzroku na niego. Była nieco zawstydzona faktem, że czuła się słaba.
Kirill pogłaskał ją po plecach.
- Nie ma nic złego w byciu słabym - rzekł. - Wszyscy na swój sposób jesteśmy. Niewybaczalne jest jednak, jeżeli chcesz pozostać słaba. Podnieś wzrok, spójrz mi w oczy i wykrzesaj z siebie siłę. Jeżeli nie jesteś w stanie, to udawaj. Faszeruj się kłamstwem, że jesteś potężna i mocna tak długo, aż to kłamstwo okaże się prawdą. I zapomnisz, że gdzieś na początku było jedynie oszustwem.
Harper zastanawiała się chwile nad jego słowami. Po raz kolejny musiała podnieść się, gdy już leżała. Znowu… Ile jeszcze razy to będzie musiało nastąpić? Nie była bogiem, albo kimś niezniszczalnym. Palce jej lekko drgnęły, ale zaraz jednak wyprostowała się i powoli uniosła głowę. Miała jednak jeszcze zamknięte oczy. Czy miała siłę, czy będzie musiała się okłamywać? W końcu okłamywała wszystkich, jeśli tak na pewno zdoła i siebie. Otworzyła oczy i spojrzała na niego ze spokojem i uwagą. Zastanawiało ją, co on teraz widział i myślał.
- Chcesz usłyszeć ode mnie radę? - zapytał Kirill, jak gdyby do tej pory wcale nie dzielił się wskazówkami.
Alice przesunęła nieco ręce wzdłuż jego kręgosłupa, po prostu zawieszając je z tyłu za nim na linii jego bioder
- Słucham - odrzekła z zainteresowaniem.
- Cokolwiek by się nie działo, akceptuj rzeczy. Nie rozmyślaj nad nimi pod względem emocjonalnym. Od razu przechodź z nimi do porządku dziennego. Zbuduj barierę pomiędzy sobą a rozpaczą, inaczej unieruchomi cię, a na to nie możesz sobie pozwolić. Mamy przesilenie letnie. Każda sekunda, minuta i godzina jest ważna. Właśnie teraz dzieje się milion rzeczy jednocześnie. Zostaw smutek, żal i rozpacz na jutro. Dzisiaj walcz - mówił, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Śpiewaczka kiwnęła głową
- Cóż… Jeśli nie to, mogę od razu się poddać. Postaram się, choć nie tak łatwo jest poskromić odczucia - powiedziała marszcząc lekko brwi. Przynajmniej jej nie przychodziło to tak łatwo…
- Nic nie wiesz, Alice - Kirill pokręcił głową. - Uczucia poskromić jest łatwo. Gorzej jest zburzyć mur, kiedy już postawisz go pomiędzy sobą a nimi…
Zabrzmiało to, jakby mówił z własnego doświadczenia. Czy właśnie w ten sposób przetrwał tortury Joakima? Wycofał się, porzucił emocjonalną część swojej osobowości? Umieścił ją w kwarantannie, zostawiając jedynie chłodną, myśląca i racjonalną część siebie, która nic nie odczuwała?
- Po tym całym czasie… jedyny strach, który odczuwam… - Kirill zawiesił głos - ...jest przed tym, że…
Zamilkł na chwilę, która zaczęła się przeciągać. Chyba nie był w stanie dokończyć zdania. Jakby wypowiedzenie go do końca miało przybliżyć go do obaw i je choć po części urzeczywistnić.
Alice słuchała go z uwagą, po czym lekko przechyliła głowę i podniosła rękę. Pogłaskała go po ramieniu i boku szyi. Chciała mu dodać otuchy, albo po prostu ukoić. Nie wiedziała, czy odpowie czego się obawiał, ale jeśli nie zdoła, nie zamierzała na niego naciskać. On pocieszał ją ciągle. Ona nie zamierzała męczyć go, czy zmuszać do rzeczy, których nie chciał.
Kirill spuścił wzrok.
- Wszystkie emocje, które przechowywałem od tamtego czasu w bezpiecznym sejfie… cały czas wkładałem i zamykałem, nigdy nie wyciągałem, aby sobie z nimi poradzić… Obawiam się tego, że jeżeli zacznę czuć coś naprawdę, to cała zawartość tego depozytu wymknie się na wolność. I mnie pokona. I stanie się to, czego świadkiem byłaś w łazience w Sankt Petersburgu - Kaverin odwrócił wzrok. - Dlatego to, co mówię… to postawienie bariery pomiędzy sobą, a swoimi uczuciami… to jest dobre, ale tylko na krótki okres. Na przykład okres dnia. Tego dnia. Dnia Przesilenia Letniego. Dlatego ci to radzę.
Harper słuchała go, po czym obniżyła nieco wzrok, zawieszając go gdzieś na jego obojczyku. Miał rację, a z drugiej strony teraz znów martwiła się o niego od nowa.
- Bariera między sobą i emocjami… Jakoś dam radę - obiecała, po czym znów uniosła wzrok w górę do jego oczu.
- Jesteś pewna? - spojrzał na nią tym dobrze znanym, wycofanym, pustym wzrokiem. - Mogę rozstać się z tobą, na tych kilka godzin bez obaw, że się załamiesz? Obiecasz mi to?
Alice uniosła brew
- Chcesz zostać moim domowym psychoterapeutą? - zapytała zmieniając temat.
- A czy nie potrzebujesz jakiegoś? Czy ktoś już wziąłem ten wakat? - Kaverin spojrzał na nią. Pozwolił sobie na delikatny uśmiech, który przypominał bardziej robota symulującego ludzkie emocje, niż człowieka, który je doświadczał.
Harper przyglądała mu się. Jemu i jemu uśmiechowi. Pokręciła głową
- Wolne, ale po tym wszystkim obawiam się, że nie znajdę zbyt wielu chętnych na to stanowisko. Tymczasem. Poćwicz trochę - podniosła dłonie i uniosła mu na siłę kąciki ust nieco bardziej w górę. Na moment zapomniała znów o tym, że raniła sobie dłonie. Przypomniała sobie, ale i tak uznała, że ze wszystkich osób on akurat dobrze to zrozumie.
- Powinienem? Mówisz, że nie akceptujesz mnie takim, jakim jestem? - Kirill lekko zażartował, ani na moment nie pozwalając mimice, wspomożonej przez Alice, osłabnąć.
Śpiewaczka uniosła brew
- Ja tak, ale myślę że inni mogą wziąć cię za androida, czy coś - zażartowała. Po czym pokręciła głową i zabrała dłonie. Wzięła głębszy wdech, po czym powoli wypuściła powietrze. Nieco rozluźniła się, co Kirill mógł poczuć, dalej trzymając ją przy sobie.
- Hmm… - Kirill zamyślił się. - Może chociaż fajnego androida? Miłego androida? - zamyślił się. - Przystojnego androida? Czy muszę ciągnąć cię za język? - zapytał.
Alice otworzyła na moment szerzej oczy, po czym je zamknęła, odwracając głowę na bok
- Pff… Już i tak spowiadam ci się ze wszystkiego - przekręciła temat.
- Przecież jestem księdzem. Słuchanie spowiedzi to moja praca. Ale z chęcią przyjąłbym za nią jakoś zapłatę… Na przykład miły komplement? - zapytał, lekko zagryzając wargę w zastanowieniu. Następnie teatralnie westchnął. - Ale jak można byłoby wpaść na jakieś miłe słowo w odniesieniu do kogoś takiego jak… - pokręcił głową. A przynajmniej spróbował, gdyż Alice przeszkodziła mu niespodziewanie.
Przytknęła palce do jego ust, nie pozwalając mu dokończyć. Popatrzyła na niego trochę z groźną miną.
- Jesteś ciepły i opiekuńczy. Może i trzymasz emocje za ścianą, ale to nie znaczy, że nie można ich poczuć - powiedziała poważnie, po czym opuściła dłoń od jego ust. Zrozumiała, jakie poważne przemówienie wygłosiła, przesunęła palcem wskazującym po jego podbródku
- No i muszę przyznać, że faktycznie całkiem ładny z ciebie android - obróciła kolejne słowa w żart.
- To żart, że nie wprowadzili mojego modelu do masowej produkcji - Kirill mruknął w odpowiedzi, uśmiechając się lekko, tym razem prawdziwie.
Alice uniosła nieco kącik ust
- Zawsze powtarzam, że oryginalne modele mają w sobie coś wyjątkowego. Gdybyś był masowym modelem, każdy mógłby mieć kogoś takiego dla siebie - pokręciła głową.
- Czy powinniśmy omówić plan jakiejś fabryki, czy mamy inne rzeczy które należałoby jeszcze ustalić? Chyba czuję się już dobrze. Dziękuję Kirillu - powiedziała ciepło.
- Chyba czas pożegnania - odpowiedział Kaverin. - Przynajmniej na tych kilka godzin.
Harper kiwnęła głową
- Na to w takim razie by wychodziło - przyznała mu rację.
- Nie będę sama… - stwierdziła nagle. Jakby nieco jej ulżyło.
- Pamiętaj o tym - Kaverin ponownie uśmiechnął się. - I pamiętaj o mnie. Jesteś gotowa? - zapytał, patrząc na nią przeciągle.
Śpiewaczka mimowolnie trochę spięła mięśnie
- Tak. Jestem… - zgodziła się i wstrzymała oddech.
Kirill nachylił się i pocałował ją w czoło. I w tym pocałunku zawarł się cały okrągły, biały pokój, w którym znajdowali się. Alice pochłonęła go, po czym straciła przytomność. Lekarstwo w jej krwioobiegu, wprowadzone przez de Trafforda, zaczęło rozrzedzać się. Śpiewaczka wracała do rzeczywistości. Z którą musiała zmierzyć się po raz kolejny.
 
Ombrose jest offline