Gdy wykonał ruch, by się podnieść, poczuł każdy odrętwiały członek. Poranka doczekał nieprzytomny, na zimnej ziemi, położony tak jak upadł, gdy nie był zdolny do dalszego wysiłku. Woda, płynąca w pobliżu, przyciągnęła jego uwagę. Pragnął chociaż przemyć twarz, zwilżyć usta. Podążył w stronę rzeki. Spojrzał na nią, nachylił się w bezpiecznym miejscu i kilka razy zaczerpnął wody, aby się obmyć i choćby częściowo ugasić pragnienie.
Wtem uderzyła w niego świadomość, że zupełnie stracił drogę. Nieco oprzytomniał, słysząc podszepty, słysząc jak coś przekazuje treści, których nikt nie usłyszy. Być może teraz...? Zamknął oczy, skupił się, wytężył zmysły których nie umiał nazwać.
Ale nie, jeszcze nie teraz. Bo jaka wiedza była mu teraz najbardziej potrzebna? Być może ta rzeka łączy się z innymi, wpada do szerszego nurtu. W owej chwili należało zebrać siły i poszukać miejsca, gdzie wody jest więcej. Odpoczął jeszcze nie dłużej niż musiał i udał się w drogę.