Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2018, 00:17   #209
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Dziwne wrażenie ogarnęło Jorisa na widok majaczącego w oddali Neverwnter. Ostatni raz gdy je widział miał miejsce zaledwie dwa miesiące temu. To nie dużo. A jednak wtedy miał w kieszeni kilka zaledwie monet i parę skórek na sprzedaż. Co więcej nim cokolwiek w mieście zobaczył, zgarnięto go za kłusownictwo, a nawet nie wiedział wówczas co to znaczy i co to za prawo, które wolnemu człowiekowi zabrania polować na srebrne lisy. I to z karceru go wonczas pan Gundren Rockseeker wyciągnął wpłacając niewyobrażalną dla myśliwego grzywnę we złocie i najął do odwiezienia dóbr do kopalni… Sześcioro przypadkowych awanturników… A teraz? Teraz u boku pięknej kobiety, odziany w magiczną zbroję, szykowną koszulę, prowadził za uzdę konia i zamiast myśleć o tym czy będzie co wieczorem do gęby włożyć, koncypował co uczynić z pojmanym więźniem. Jak zatrzymać rozwój zarazy. Jak powstrzymać nikczemną szlachtę która zaciskała pętlę na szyi Phandalin. I jak pomóc ukochanej w niezbyt mądrze danym słowu pomocy znalezienia elfiego złodzieja…
Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że to wszystko sen i że powrót do Neverwinter sprawi, że się z niego wybudzi. Zatrzymał się nawet jakoś niepewnie. Zaraz jednak jego spojrzenie zatrzymało się na Torice. I wiedział, że choćby szła w najgorszy koszmar to i on za nią podąży.

***

- Jesteś wolny - powiedział do szaryty przecinając jego więzy gdy byli już niedaleko od miast. Tylko raz i szybko spojrzał na reakcję Riki. Wiedział, że półelfka mu tego tak po prostu płazem nie puści. Sam zresztą zamierzał zataić to przed nią wcześniej. Ale wówczas chodziło mu o to by śledzić Rihara. By ten doprowadził ich po nitce do sprawcy całego zamieszania. Teraz jednak instynkt podpowiadał mu, że sprawcy żadnego nie ma, a szaryta jedyne czego jest winien to głupoty. - Wiedz jednak, że jeśli jeszcze raz będziesz wspierał grasujące wokoło Phandalin bestie to nie będzie ani ciemnicy, ani straży. Sam cię obwieszę.
Kultysta uśmiechnął wrednie na te słowa, ale Joris już zdania zmieniać nie zamierzał. Los pokaże, czy zrobił słusznie.
- No dobra - Rzekł nabierając powietrza. Spodziewał się ostrych słów szczególnie od strony kapłanki i geomantki i wolał popchnąć rozmowę dalej - To w pierwszej kolejności dumam sobie, zajmijmy się tym łobuzem - wskazał na Trzewika - Co by nam nie pomarł przedwcześnie. Do medykusa jakiego by się przejść trzeba i chętnie sam też się przejdę. Może to i klątwa w lesie szaleje, a nie zaraza, ale zdałoby nam się coś co choćby odwlekało jej działanie. Potem może… do biblioteki jakiej? O tych Tressendarach czegoś się dowiedzieć. I tym herbie cośmy go ze studni wyciągli…
- Ha! - parsknął Rihar rozcierając nadgarstki - I myślisz, że cię w urzędzie, czy w świątyni do ksiąg jakich dopuszczą??? Spójrz na siebie. Na pierwszy rzut oka widać, że jesteś toporem od pługa oderwany.
Joris powoli zaczynał żałować swojej decyzji. Z drugiej strony… Rihar wyglądał z kolei na takiego co to mu drzwi przed nosem w mieście nie zamykają. Pokręcił szybko głową. To był bardzo zły pomysł.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline